
Szop pracz upił się jak skunks.
W szalony piątkowy wieczór śmieciowa panda włamała się do sklepu monopolowego w Wirginii i zaczęła uzupełniać zapasy.
Następnego ranka funkcjonariusza poproszono o sprawdzenie zgłoszeń dotyczących włamania… i nie był on przygotowany na to, co wydarzyło się później.
Powitał ją przesiąknięty wilgocią korytarz, śmierdzący alkoholem i zaśmiecony rozbitymi butelkami.
Napiwkiem były alkohole – to nie był konkurs wina.
Dochodzenie funkcjonariusza Martina wkrótce zaprowadziło ją do łazienki, gdzie między toaletą a koszem na śmieci odkryła hałaśliwego szopa śpiącego.
Stowarzyszenie Ochrony i Schroniska dla Zwierząt Hrabstwa Hanover określiło pijanego podejrzanego jako „bardzo nietrzeźwego”.
Przeczytaj więcej w ten sposób:
Sędzia nosi perukę Elvisa w sądzie
Świąteczna wiarygodność Die Hard kwestionowana
W oświadczeniu na Facebooku napisano: „Funkcjonariusz Martin bezpiecznie zabezpieczył naszego zamaskowanego bandytę i przetransportował go z powrotem do schronu, aby wytrzeźwiał przed przesłuchaniem.
„Po kilku godzinach snu i zerowych oznak obrażeń (poza być może kacem i złymi wyborami życiowymi) został bezpiecznie wypuszczony na wolność, mając nadzieję, że nauczył się, że włamanie nie jest rozwiązaniem”.
Duchowe zwierzę zostało teraz objęte zakazem i niestety nie ma nagrania z telewizji przemysłowej, na którym widać, jak całkowicie pozbawia łapy.
Dlaczego? Bo wszedł do budynku przez sufit… i zabrał ze sobą aparat.
Sklep podziękował funkcjonariuszowi Martinowi za „zapewnienie naszemu gościowi powrotu do domu na trzeźwo” po tym, jak zainkasował pokaźny rachunek.