Młodzi mężczyźni strzegą barykad w dzielnicy Casa Branca na obrzeżach stolicy Mozambiku, Maputo.
Blokują naszą furgonetkę, a jeden z nich błyska nożem, gdy schodzimy na dół i próbujemy ich przekonać, aby z nami porozmawiali. To stan frustracji, wściekłości i hiperobrony.
Eskalacja niepokojów społecznych rozpoczęła się w październiku, po wyborach, które przyćmiły zarzuty o fałszerstwo Mozambikrządzącej partii Frelimo, którzy zostali ogłoszeni zwycięzcami.
Wraz z inauguracją kandydata na prezydenta Frelimo, Daniela Chapo, już za jeden dzień, napięcie w stolicy rośnie, a liczba ofiar śmiertelnych w wyniku stłumienia protestów przez policję przekroczyła obecnie 300.
Kiedy rozmawiamy z mężczyznami w Casa Branca, zbliżają się funkcjonariusze policji w pojazdach opancerzonych i pick-upach w kominiarkach. Rozlegają się ostre strzały, a w stronę naszego małego zgromadzenia skierowany jest gaz łzawiący.
Chowamy się, gdy młodzi mężczyźni wbiegają do ich sąsiedztwa.
Wracamy, żeby z nimi porozmawiać po powrocie spokoju. Zaufanie zbudowano w krótkich chwilach chaosu i coraz więcej ludzi przyłącza się z sąsiednich najazdów, aby wyrazić swoje żale.
„Dlaczego do nas strzelają, podczas gdy terroryści zabijają naszych ludzi w Cabo Delgado?” krzyczy jeden z mężczyzn, wymachując pojemnikiem z gazem łzawiącym i powołując się na rebelię Państwa Islamskiego pustoszącą północny Mozambik.
„Jak można żyć w biednym kraju i kupować nieruchomości w Dubaju?!”. krzyczy inny.
„Kokos kosztuje 100 meticalów! Jak kokos może kosztować 100? Mozambik uprawia kokosy!” mówi inny.
Do wrzasku przyłącza się starsza kobieta: „Ludzie strzelali ostrymi kulami. Właśnie tu, gdzie stoimy. Celują nie w górę, ale prosto w ludzi.
„Kto na nich głosował? Kto głosował, żeby nami rządzili? Nie głosowaliśmy na Frelimo ani Chapo. Głosowaliśmy na Venencio!”
Tłum wkrótce zaczyna krzyczeć imię jednego człowieka: Venancio Mondlane. Pastor, który stał się komentatorem politycznym, który po rezygnacji z funkcji członka parlamentu kandydował na prezydenta w październikowych wyborach w Mozambiku.
Mondlane właśnie wrócił do Maputo po prawie trzech miesiącach wygnania w związku z groźbami dla jego życia i podwójnym morderstwem jego prawnika i najbliższego współpracownika.
W hotelu w stolicy mówi nam: „Słyszałem, jak ludzie mówili, że czas zapomnieć o tego rodzaju szczeblu lokalnym, wyborach samorządowych. Teraz chcemy, żebyście zostali prezydentem Mozambiku”.
Kiedy przybył na międzynarodowe lotnisko w Maputo, złożył prezydencką przysięgę na Biblię tłumom ludzi, którzy po przylocie spotkali się z nim w obliczu gazu łzawiącego i gumowych kul.
„To właśnie mówili mi ludzie w mediach społecznościowych i wiele z nich, gdy mnie widzieli” – mówi. „Modliłem się w tej sprawie i otrzymałem odpowiedź. Boska odpowiedź brzmiała: już czas, musicie iść. A potem zaczynam to i startuję jako kandydat w wyborach”.
Po zgromadzeniu ludzi w całym kraju Krajowa Komisja Wyborcza Mozambiku (CNE) ogłosiła zwycięstwo Daniela Chapo, zdobywając 70% głosów.
Chapo był kandydatem na prezydenta i sekretarzem generalnym Frente de Libertaco de Moçambique (Frelimo) – partii założycielskiej współczesnego Mozambiku, która w 1975 r. wyzwoliła swój lud spod trzech wieków portugalskiego panowania kolonialnego i sprawowała władzę przez następne 50 lat.
W ostatnich latach generałowie i ministrowie Frelimo z czasów wyzwolenia byli oskarżani o oszustwa i korupcję, w szczególności o skandal związany z tajną pożyczką w USA na kwotę 2 miliardów dolarów.
„Dzięki miłosierdziu Bożemu dostaliby tylko około 10%. Wysokiego miłosierdzia Bożego” – mówi Mondlane, wskazując na niebo.
„Dlatego zabijają ludzi. Strzelają do ludzi. Podczas wyborów aresztowali naszych partyjnych obserwatorów, którzy byli kluczowi do monitorowania protestów”.
Niezależni obserwatorzy lokalni i międzynarodowi wskazywali na nieprawidłowości w procesie głosowania i brak przejrzystości w ogłaszaniu wyników.
Licząca 179 osób misja Obserwatorów Wyborów Unii Europejskiej odnotowała „nieprawidłowości podczas liczenia i nieuzasadnione fałszowanie wyników wyborów na poziomie lokalu wyborczego i okręgu”.
Mondlane wezwał do trzydniowego ogólnokrajowego strajku i protestów w okresie poprzedzającym inaugurację prezydenta Chapo. Jeśli nie po to, by teraz przejąć władzę, to przynajmniej żeby coś powiedzieć.
Więcej wiadomości ze świata:
Hamas akceptuje porozumienie pokojowe w Gazie
„Niezwykle krytyczna pogoda pożarowa” powraca do Los Angeles
„Najlepszą sytuacją – najwygodniejszą – jest przejęcie władzy teraz. Wiemy jednak, że nie nastąpi to automatycznie” – wyjaśnia. „Niektóre rzeczy są procesem – opór jest procesem.
„Tak, jest to symboliczne, ale jest również praktyczne, ponieważ podczas inauguracji jedną z rzeczy, które mają wpływ, jest liczba tłumów.
„Jeśli około 90% ludzi protestuje i 10% ludzi jest na inauguracji, ma to znaczenie polityczne – nawet dla społeczności międzynarodowej”.
Podczas zaprzysiężenia parlamentarzystów w poniedziałek na ulicach centrum Maputo panowała niesamowita cisza. Powszechnie rozmieszczono pojazdy opancerzone, wojsko i policję.
W głównej sali Zgromadzenia Republiki tętniła życiem elita rządząca Mozambiku. Dwa półrzędy pustych krzeseł głośno przypominały o bojkocie podsycanym przez pana Mondlane’a.
W miarę upływu dnia pojawiały się doniesienia o zastrzeleniu protestujących w następnym mieście, Matoli.
W głównym szpitalu Matoli widzimy mężczyzn, którzy twierdzą, że byli w okolicy, gdy policja zaczęła strzelać. Na jednym oddziale jeden mężczyzna miał ranę postrzałową w kroczu, drugi w przedramię, a trzeci w nogę.
Nawet gdy wije się z bólu po dziurze po kuli w nodze, Arone mówi mi, że czas minął.
„Chcę zmiany” – mówi. „Ten rząd nie służy dobrze naszym obywatelom”.
Na górnym balkonie Zgromadzenia Republiki pytam prezydenta-elekta Daniela Chapo, co ma do powiedzenia Mozambijczykom, których bliscy zginęli w okresie poprzedzającym jego prezydenturę, aby chronić władzę Frelimo.
„Po pierwsze bardzo ważne jest, aby objąć władzę – po inauguracji – a następnie ważna jest współpraca ze wszystkimi mieszkańcami Mozambiku na rzecz rozwoju naszego kraju” – mówi Chapo.
Czy ktoś pociągnie do odpowiedzialności za śmierć 300 osób?
„Tak, teraz nad tym pracujemy. Wiemy, że to niedobrze i chcemy rozmawiać z ludźmi. Dobrze jest żyć w pokoju i rozwijać nasz kraj”.