Pod nami lśni morze. Słońce wyszło i mamy doskonały widok na wybrzeże.
To mogłoby być piękne miejsce, ale zamiast tego za chwilę będziemy nurkować w poszukiwaniu schronienia.
Witamy na granicy pomiędzy Izrael I Liban.
Przybyliśmy tutaj w towarzystwie armii izraelskiej, chcąc pokazać, że mają kontrolę nad tym obszarem, a także, jak się przekonam, wyrazić złość na Organizację Narodów Zjednoczonych (ONZ).
Ale także dla zaspokojenia naszej ciekawości – jak to jest na tej granicy, gdy codziennie przelatuje przez nią tyle rakiet, rakiet i dronów?
Jesteśmy więc na linii podziału pomiędzy obydwoma narodami.
Z miejsca, gdzie stoję, mogę spojrzeć w prawo i zobaczyć mur graniczny wznoszący się na szczycie grani. Przed nami baza armii izraelskiej, która została kilkakrotnie trafiona Hezbollah rakiety.
A potem po mojej lewej stronie, może 100 metrów wzdłuż drogi, znajduje się oficjalne przejście graniczne, przez które turyści przemieszczali się z jednego kraju do drugiego. Teraz jest otwarty, aby umożliwić przejście urzędnikom ONZ.
„Wysoka cena za wojnę”
Nie ma tu teraz turystów. Tak naprawdę, poza żołnierzami, od jakiegoś czasu nie widzieliśmy nikogo.
Około 60 000 Izraelczyków zostało ewakuowanych lub uciekło z tego regionu.
Cel izraelskiej kampanii w południowym Libanie, mówi podpułkownik Jordan Herzberg, oficer operacyjny 146. Dywizji armii, jest prosty – zapewnić tym ludziom, że „mogą wrócić do domu i żyć bezpiecznie”.
„Ci ludzie zapłacili za wojnę bardzo wysoką cenę” – mówi.
„Tutaj gospodarka opiera się wyłącznie na rolnictwie i turystyce, a jedno i drugie nie istnieje. Zostały one wycelowane w setki rakiet przeciwpancernych – można je nazwać rakietami przeciwdomowymi. Uderzają w domy ludzi – domy zwykłych cywilów .”
Po drugiej stronie ulicy kawiarnia jest pusta i nikt nie patrzy na jej mapę z adnotacjami. Kolejka linowa, która zwykle zabiera gości w dół, aby zobaczyć jaskinie i tunele kolejowe zbudowane w Wielkiej Brytanii, stoi bezczynna.
Po drugiej stronie muru Izrael prowadzi kampanię lądową, przechodząc od domu do domu, spychając swoje wojska kilka mil w głąb Libanu.
Twierdzą, że odkryli ogromne zapasy broni i amunicji – wystarczające, ich zdaniem, aby Hezbollah przeprowadził szeroko zakrojony atak na ludność cywilną, który mógł być jeszcze bardziej niszczycielski niż atak Hamasu z 7 października.
Izraelczycy wspierają swoją armię, regularnie strzelając pociskami na terytorium Libanu. Gdy stoimy na granicy, widzimy kłęby dymu unoszące się w powietrze znad grani.
„To jest dźwięk wolności”
Już mamy wyruszyć, gdy nagle rozlega się pilne wezwanie do ukrycia się. Chowamy się za ścianą, nasłuchując poprzez nagłą ciszę. Żołnierz mówi mi, że zauważył UAV – drona.
„To może być bardzo niebezpieczne” – mówi.
Mija kilka minut i dowiadujemy się, że jest już bezpiecznie, ale też czas już iść. Gdy odjeżdżamy, widzimy chmurę dymu unoszącą się w powietrzu w miejscu przechwycenia i zniszczenia drona.
Kilka mil od granicy obserwujemy kłęby dymu unoszące się w niebo. Rozlega się głośny huk, gdy w Liban zostaje wystrzelony kolejny pocisk.
„To jest dźwięk wolności” – powiedział podpułkownik Herzberg.
Jednak upiera się, że jest to wojna, która nigdy nie powinna się wydarzyć, i obwinia ONZ. Od prawie dwudziestu lat, po zakończeniu wojny w 2006 roku, stacjonują tu siły pokojowe ONZ, a podpułkownik Herzberg upiera się, że nie wykonali tego, co do nich należało.
„Gdyby wykonali swoją pracę, nie walczylibyśmy”
Rezolucja 1701, na mocy której Izrael i Liban zgodziły się na zawieszenie broni, wzywała do usunięcia wszystkich grup zbrojnych z obszaru pomiędzy granicą a rzeką Litani, oddalonego o prawie 20 mil.
W rzeczywistości nigdy do tego nie doszło. Hezbollah zbudował tunele i sprowadził broń i ludzi.
„ONZ jest tu od 2006 roku, a jej zadaniem jest zapobieganie wszelkim grupom zbrojnym na południu Libanu innym niż libańskie siły zbrojne” – powiedział mi podpułkownik Herzberg.
„Najwyraźniej tego nie zrobili, ponieważ walczymy z siłami zbrojnymi Hezbollahu w południowym Libanie. Niektóre pozycje Hezbollahu znaleźliśmy dosłownie pod nosem baz ONZ.
„Co oni robili przez ostatnie osiemnaście lat? Gdyby wykonali swoją pracę, nie walczylibyśmy w tej wojnie”.
Kandice Ardiel jest zastępcą rzecznika UNIFIL, sił ONZ w Libanie. Powiedziała mi, że było jasne, że zawieszenie broni nie zostało wprowadzone.
„Nigdy nie zaprzeczyliśmy, że istnieją problemy i dlatego misja nadal tu jest. Konsekwentnie odnotowujemy i monitorujemy rozprzestrzenianie się wirusa” – stwierdziła.
Przeczytaj więcej:
Palestyńczycy z zasłoniętymi oczami i wyprowadzani przez izraelskich żołnierzy
Dziesiątki Izraelczyków planują przekroczyć granicę i osiedlić się w Gazie
„Widzieliśmy filmy, w tym jeden przedstawiający tunel kilkaset metrów od jednej z naszych pozycji w Libanie. Ale jesteśmy tu na zaproszenie rządu libańskiego, więc musimy poprosić armię libańską o ułatwienie nam dostępu. Siły pokojowe nie mogą samodzielnie wchodzić na teren prywatny, a pozwolenie to nigdy nie zostało wydane.
„Utrzymywanie pokoju jest wyzwaniem. Żadna ze stron nie była w pełni zaangażowana w Rezolucję 1701. Widzieliśmy to od początku, a to, co widzimy teraz, jest wynikiem tego braku zaufania”.