To był niezwykły dzień, pełen ogromnych emocji i dramatu, ale mimo wszystko byliśmy świadkami dopiero pierwszej fazy planu pokojowego Trumpa – i pod wieloma względami jest to łatwe.
Pierwsza faza przewidywała zawieszenie broni, uwolnienie zakładników, uwolnienie znacznie większej liczby Palestyńczyków przetrzymywanych w izraelskich więzieniach, częściowe wycofanie izraelskiego wojska oraz rozpoczęcie napływu pomocy do Gaza.
Zadanie wykonane, chociaż część pomocy jest nadal w toku.
Atut i jego zespół złamali jedną ze złotych zasad negocjacji na Bliskim Wschodzie, aby to osiągnąć, bez porozumienia aż do ostatecznego porozumienia.
Postawili to do góry nogami, nalegając na przełom w kwestii tego, co można uzgodnić, a następnie zobowiązując się do uporządkowania reszty później.
I to się sprawdziło w tym sensie, że zapewniło spektakularny dzień pełen osiągnięć. Problem w tym, że odroczono trudniejsze fragmenty, które teraz wyłaniają się z pola widzenia.
Obejmują one to, co dzieje się z Hamasem i czy należy go rozbroić, utworzenie tymczasowej władzy rządzącej Gazą oraz wysłanie wielonarodowych sił pokojowych w celu zapewnienia bezpieczeństwa. Istnieją plany powołania „rady pokoju”, która miałaby nadzorować wszystko i której przewodniczyłby Donald Trump.
Jeśli w tym wszystkim nastąpi postęp, izraelskie wycofanie wojskowe jest zobowiązane do wycofania się dalej, do wąskiego bufora na obrzeżach granicy Gazy. Ostatecznie istnieje nadzieja na dalszy rozwój rozmów na temat państwowości palestyńskiej i „rozwiązania w postaci dwóch państw”.
Donald Trump dał jasno do zrozumienia, że wierzy, że to dopiero początek. To jest, powiedział, „historyczny świt nowego Bliskiego Wschodu”. Wydaje się, że jego ambicje pokojowe nie mają granic.
Przeczytaj więcej:
Wielka Brytania odegrała „istotną rolę” w porozumieniu pokojowym w Gazie
Drony rejestrują oszałamiające obrazy dewastacji Gazy
Jeśli jednak dyplomacja ma zamiar spełnić obietnicę zawartą w jego retoryce, musi nastąpić postęp przynajmniej w zakresie sił bezpieczeństwa i rządu tymczasowego dla Gazy.
Ponieważ bez tego próżnia pozostawiona przez wycofujące się wojsko izraelskie mogłaby wkrótce zostać wypełniona przez Hamas. Mógłby wówczas we właściwym czasie zebrać siły, przegrupować się i w pewnym momencie powrócić do walki.
Prezydent zgromadził w Sharm imponującą koalicję krajów, pozornie oddaną swojemu 21-punktowemu planowi. Musi teraz ich ujarzmić, aby zapewnić mieszkańcom Gazy alternatywną wizję, w którą mogą uwierzyć. Bez niej jego ambitna retoryka pozostanie na tym samym poziomie.
Negocjatorzy postanowili osiągnąć porozumienie w pierwszym etapie, pozostawiając szczegóły drugiego etapu niejasnymi. Ale planu nie dało się tak łatwo podzielić na dwie części. Nawet podczas wąskich rozmów prowadzonych w ciągu ostatnich kilku dni problemem stało się tempo i skala przyszłego wycofania się Izraela.
Publicznie niektórzy funkcjonariusze Hamasu żądali całkowitego wycofania się po uwolnieniu ostatniego zakładnika – co stanowiło dużą zmianę w planie Trumpa i nie stanowiło wyjścia dla Izraela.