Byliśmy tu już wcześniej. Od lat sześćdziesiątych rządy laburzystów próbowały uchwalić przepisy kończące pokazy rówieśnicze. A jednak ich lordowska mość przetrwała.
Ostatni krok w kierunku reformy izby wyższej parlamentu nastąpił, gdy parlamentarzyści debatowali nad ustawą Izby Lordów (dziedziczeni parowie), mającą na celu wyrzucenie 92 parów, którzy odziedziczyli ich mandaty.
Polityka na żywo: Premier spotkał się z Taylor Swift na koncercie po otrzymaniu darmowego biletu
Powodzenia, jak to mówią. Tak, Sir Keir Starmer ma zdecydowaną większość w Izbie Gmin. Podobnie uczynił Tony Blair, lecz jego próby zreformowania Izby Lordów były skazane na niepowodzenie i zakończyły się farsą i chaosem.
Ta debata w drugim czytaniu rozpoczęła się od wystąpienia generała płatnika Nicka Thomasa-Symondsa, który zacytował Harolda Wilsona – o którym napisał uznaną biografię – proponując reformę Lordów w 1968 r.
Thomas-Symonds nie wspomniał o fiasku z 2003 r., kiedy parlamentarzyści głosowali za odrzuceniem wszystkich pięciu opcji – a może było ich sześć? – w przypadku reformy zaproponowanej przez Robina Cooka, obejmującej całkowite zniesienie kary śmierci, 100% wybranych, 80% wybranych i 60% wybranych.
Mamy więc kolejną propozycję usunięcia dziedzicznych partnerów. Ale to wszystko. Manifest Partii Pracy, w którym zawarto zobowiązanie do zmuszania kolegów do przejścia na emeryturę w wieku 80 lat, w tajemniczy sposób – ale jak twierdzą krytycy – rozsądnie – został odłożony na półkę.
Trudno się temu dziwić. W tym samym momencie, w którym ujawniono propozycję ponad 80-latki, Sir Keir Starmer wyniósł do Izby Lordów wielkie damy Margaret Becket (81 l.) i Margaret Hodge (80 l.).
Otrzymanie rozkazu wymarszu od ław Partii Pracy w Izbie Lordów byłoby skarbami narodowymi: Joan Bakewell (91 l.), Alf Dubs (również 91 l.) i Robert Winston. Szokujący dyskryminacja ze względu na wiek!
– A co z królem?
Pan Thomas-Symonds jest bystry. Jednak podczas swojego przemówienia natychmiast napotkał kłopoty ze strony niektórych starych opóźnień w ławach opozycji, gdy próbował wyjaśnić rozumowanie rządu.
A co z królem, zapytał sir John Hayes. W końcu jest dziedziczny. A co z biskupami katolickimi, zapytał Sir Edward Leigh. Dlaczego nie zlikwidować całkowicie Izby Lordów, domagał się Pete Wishart z SNP.
Z pierwszej ławy opozycji były wicepremier Sir Oliver Dowden wygłosił dowcipne przemówienie, które, jak przyznał, było jego „łabędzim śpiewem”, gdyż nie spodziewa się znaleźć się w gabinecie cieni nowego przywódcy torysów.
Wstyd! „Olive”, jak nazywają go jego przyjaciele torysi, ma w sobie coś z damy pantomimy. Bez niego ławka przednia torysów będzie mniej kolorowa i dowcipna, jak pokazał w tym przemówieniu.
„Partia Pracy” – oznajmił sir Oliver z uśmiechem – „cuchnie zasadami dziedziczności. Wyniesienie dzieci Nepo w północnym Londynie, koronacja czerwonych książąt…
„Sokolnicy, Kinnocks, Bennowie, Orły, Reeves, wielu z nich to wybitni członkowie, ale pod zamkniętym sklepem Partii Pracy jest to dziedziczne zaglądanie, dziedziczni parlamentarzyści”.
Przeczytaj więcej:
Jakie są reguły fiskalne Partii Pracy?
Jakie podwyżki podatków mogłaby wprowadzić w budżecie Partia Pracy?
Po dobrodusznych przekomarzaniach podczas drugiego czytania w Izbie Gmin projekt ustawy pana Thomasa-Symondsa z pewnością doczeka się niezliczonych poprawek w trakcie jego kolejnych etapów w Izbie Gmin i Izbie Lordów.
Sir Oliver twierdził, że ustawa została już skrytykowana przez wielkich laburzystów, Davida Blunketta, Petera Mandelsona i Andrew Adonisa. Czy mogą sprawić kłopoty rządowi w Izbie Lordów?
Ta debata w drugim czytaniu potwierdziła to, co już wiedzieliśmy dzięki upokorzeniu Robina Cooka w 2003 r., że w parlamencie nie ma konsensusu w sprawie reformy Izby Lordów i prawdopodobnie nigdy nie będzie.
I dlatego koniec programu rówieśniczego jest prawie na pewno jeszcze odległy.