W ośrodku zdrowia w Brixton wydawało się, że dzień jest jak każdy inny, a jednak zmiana prawa zmieniła na lepsze życie ich i ich pacjentów.
Mają nadzieję, że po raz pierwszy od dziesięcioleci nikt wchodzący ani wychodzący z kliniki aborcyjnej nie spotka się z konfrontacją, nękaniem ani zastraszaniem.
Dzieje się tak dlatego, że nowe przepisy – wprowadzone 18 miesięcy temu, które wreszcie weszły w życie – zapewni 150-metrową strefę buforową poza jakąkolwiek placówką opieki zdrowotnej przeprowadzającą aborcję.
Oznacza to, że personel i pacjenci nie będą już przedmiotem protestów obejmujących modlitwy religijne, emocjonalne i często wprowadzające w błąd apele o zmianę postępowania, a czasem także drastyczne wizerunki abortowanych płodów.
Starmer broni podwyżek podatków – Najnowsze informacje w polityce
Każdy, kto złamie nowe prawo, będzie podlegał nieograniczonej karze grzywny.
Dla kierownika operacyjnego ośrodka zdrowia, Michaeli, jest to ogromna ulga i zwieńczenie lat kampanii.
Opisuje, jak przyszła wcześniej, aby porozmawiać z zespołem: „Wysłałam wiadomość… żeby powiedzieć, wiesz, nadszedł ten dzień i jak bardzo jestem dumna.
„Odbyliśmy poranne spotkanie, które zresztą robimy codziennie, ale to była chwila. Dlatego dziś rano nagrodziliśmy się gromkimi brawami.
„To naprawdę wydaje się dużym osiągnięciem, ponieważ tak ciężko na to pracowaliśmy. Myślę, że założenie wyjaśniające, dlaczego musieliśmy tak ciężko na to pracować, nadal jest dla mnie tak samo zaskakujące, jak nigdy dotąd. Ale czuję, że dobrze w końcu powiedzieć, że nam się to udało.”
Michaela i jej personel zahartowali się przez lata, ale wciąż zdarzały się chwile, gdy docierały do nich codzienne znęcanie się.
Wspomina moment, gdy bezbronna pacjentka była zmuszona schować się na tylnym siedzeniu samochodu, gdy opuszczała klinikę: „To był pełen emocji dzień dla personelu”.
Z dala od ruchliwego centrum medycznego, w słonecznym salonie w północnym Londynie, świeżo upieczona absolwentka Lily wyjaśnia, dlaczego od wielu lat prowadzi kampanię na ten temat.
Jej motywacja do zmiany prawa wynika ze znacznie bardziej osobistych doświadczeń – w wieku 18 lat dokonała aborcji.
Powiedziała: „Dowiedziałam się, że jestem w ciąży w kuchni w akademiku, gdy miałam 18 lat. Właśnie przeprowadziłam się do Glasgow… Wiedziałam, że nie jestem w stanie finansowo i emocjonalnie wychować dziecka… To znaczy, ja sam byłem dzieckiem.”
Kiedy w końcu trafiła do szpitala, aby poddać się zabiegowi, była zszokowana widokiem aktywistów na zewnątrz.
„Było około 15 do 20 protestujących, którzy stali z ulotkami, które próbowali rozdawać. Mieli duże plakaty, na których widniały między innymi wzmianki oskarżające mnie o bycie mordercą.
„To było naprawdę szokujące, wejść i zobaczyć to, było to również bardzo, bardzo zastraszające i dezorientujące – ponieważ myślałem, że to zdarza się tylko w Ameryce”.
👉 Kliknij tutaj, aby śledzić Sky News Daily, gdziekolwiek znajdziesz swoje podcasty 👈
Zmiana prawa była oczekiwana od dawna, zainicjowana przez poprzedni rząd, ale wdrożona przez nową administrację labourzystów.
Minister ds. ochrony Jess Phillips, która nalegała na zmianę, będąc w opozycji, powiedziała, że jest zdeterminowana dopilnować, aby została ona „wprowadzona w życie tak szybko, jak to możliwe”.
Przeczytaj więcej ze Sky News:
Matka oskarżona o nielegalną próbę aborcji
Informacje o nielegalnym handlu aborcją w mediach społecznościowych
Powiedziała: „To była jedna z rzeczy, które w ciągu kilku dni od znalezienia się w tym nowym, fantazyjnym budynku (Ministerstwie Spraw Wewnętrznych) ja i wszyscy moi koledzy z ministerstwa pracowaliśmy razem, aby tak się stało”.
Zapytana, czy obawia się, że ograniczyło to prawo do protestu, odpowiedziała, że chociaż za to prawo „umrzełaby w rowie”, „jest czas i miejsce”.
„To 150 metrów i ludzie mogą czuć dokładnie to, co czują i mogą protestować przed parlamentem, do czego mają pełne prawo. A ja walczyłabym o ich prawo do tego. Ale tu chodzi o ochronę kobiet”.