To już oficjalne – obietnice w manifeście Partii Pracy nie są warte papieru, na którym zostały spisane. Pan Keira Starmera I Rachel Reeves wydał wyraźne zobowiązanie podczas ubiegłorocznych wyborów powszechnych. W ich manifeście napisano: „Nie będziemy podnosić stawek ubezpieczenia społecznego, podstawowego, wyższego ani dodatkowego Podatek dochodowylub VAT.”

Ale teraz Sir Keir nie chce powiedzieć, że podtrzymuje to zobowiązanie. Zapytany w parlamencie przez lidera konserwatystów Kemi Badenocha, czy dotrzymuje obietnicy wyborczej, premier po prostu odmówił jednoznacznej odpowiedzi. Oznacza to, że rząd nie twierdzi już, że nie podwyższy składek na ubezpieczenie społeczne płacone przez pracowników, podatek dochodowy ani podatek VAT. Zamiast tego Sir Keir i jego Kanclerz wcześnie dostają wymówki.

Oficjalne stanowisko Numeru 10 w tym tygodniu jest takie, że stan kraju, który odziedziczyli od ostatniego rządu konserwatystów, jest „jeszcze gorszy”, niż wcześniej sądzono.

Słyszeliśmy to już wcześniej, tuż po wyborach powszechnych w lipcu 2024 r. Po dojściu Partii Pracy do władzy ministrowie, ku swemu szokowi i zdziwieniu, twierdzili, że odkryli tragiczną sytuację finansów publicznych.

Ale teraz przekaz jest taki, że po ponad roku sprawowania urzędu właśnie zdali sobie sprawę, że jest jeszcze gorzej.

I według Partii Pracy nie ma to nic wspólnego ze sposobem Rachel Reeves zarządzał gospodarką przez ostatni rok. Zamiast tego wina leży po stronie ostatniego rządu – ludzi takich jak były premier torysów Rishi Sunak i były kanclerz torysów Jeremy’ego Hunta – którzy w jakiś sposób nadal sprawiają kłopoty, mimo że nie mają żadnej władzy.

Przyczyną tego wszystkiego jest prognoza Urzędu ds. Odpowiedzialności Budżetowej, organu nadzoru skarbowego, z której wynika, że ​​produktywność w brytyjskiej gospodarce będzie rosła wolniej niż wcześniej oczekiwano.

Organ nadzorczy opublikuje swój raport w tym samym czasie co budżet, 26 listopada, ale szczegóły już wyciekły.

Ta straszna prognoza oznacza, że ​​pani Reeves będzie musiała obciąć wydatki lub podnieść podatki w większym stopniu, niż wcześniej planowano. Nie chce też ograniczać wydatków, zwłaszcza dlatego, że rozgniewałoby to jej kolegów z Partii Pracy.

Będą więc podwyżki podatków. I chociaż nie wiemy jeszcze, na czym to będzie polegać, ona pragnie wolności, która pozwala jej na więcej niż tylko majsterkowanie na krawędziach.

Kanclerz chce mieć swobodę w podnoszeniu naprawdę dużych podatków – ZUS, VAT czy podatku dochodowego. A ona toruje drogę, aby to zrobić.

Możliwe, że pani Reeves wciąż ma w zanadrzu kilka sprytnych sztuczek. Mogłaby na przykład podnieść podatek dochodowy w sposób uderzający szczególnie w emerytów.

Wiemy jednak na pewno, że nie czuje się już związana obietnicami, które złożyła wyborcom w zeszłym roku, kiedy Partia Pracy próbowała zdobyć władzę.

Source link

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj