Jest jedna rzecz, w której się pomyliłem – albo przynajmniej bardzo ją niedoceniłem – Caitlin Clarkwpływ na WNBA. Jest też jedna rzecz, którą moim zdaniem prawie wszyscy źle zrozumieli w reakcji WNBA na Caitlin Clark i jej wpływ na ligę.
W niedzielę rozpoczynają się play-offy WNBA — Clark Gorączka Indiany wstępnie zaplanowano, że zajmie się Słońce Connecticut w serii do trzech zwycięstw.
Historycznie liga miała problemy ze zdobywaniem oglądalności lub uwagi poza zagorzałymi fanami, zwłaszcza w obliczu konkurencji ze strony futbolu zawodowego i uniwersyteckiego. W zeszłym roku finały oglądało średnio zaledwie 728 000 widzów na ESPN — w rzeczywistości o ponad 30 procent więcej, ale nadal jest to marna liczba. Ogólnie rzecz biorąc, play-offy oglądało średnio zaledwie 470 000 widzów.
Nie tym razem.
To jest czynnik Clarka, którego się nie spodziewałem.
Czy jej przybycie po legendarnej i legendarnie popularnej karierze na University of Iowa miało przyciągnąć dodatkową uwagę i nowych fanów? Zdecydowanie. Clark jest jedną z najpopularniejszych sportsmenek w Ameryce. Oceny telewizyjne, zainteresowanie mediów, sprzedaż koszulek itd. miały wzrosnąć.
To powiedziawszy, zainteresowanie na jednym poziomie sportu nie zawsze równa się zainteresowaniu na następnym poziomie — lub innym poziomie. Reprezentacja Kobiet w Piłce Nożnej Stanów Zjednoczonych wyszła z Pucharów Świata i złotych medali olimpijskich z dużym rozpędem i megasławnymi gwiazdami — Alex Morgan, Hope Solo, Carli Lloyd itd. Jednak wpływ na Narodową Ligę Piłki Nożnej Kobiet był odbiciem, a nie trwałym wzrostem.
Choć styl gry Clark podobał się publiczności, to miała też swoje zalety w postaci pewnych czynników.
Po pierwsze, Iowa ma o wiele większą bazę fanów niż jakakolwiek drużyna WNBA, więc nie musiała tworzyć fanów Hawkeye, gdy przybyła do Des Moines; musiała tylko sprawić, by większy odsetek fanów Hawkeye zainteresował się koszykówką kobiecą. Po drugie, większość jej największych gier rozgrywała się przeciwko równie — lub nawet bardziej — popularnym drużynom… Ohio State, Indiana, Connecticut, LSU, South Carolina i tak dalej.
Clark i Iowa stali się wydarzeniem, gdziekolwiek się pojawili. To coś innego niż zainteresowanie nocą w noc.
Potem nastąpił losowanie turnieju NCAA — drabinki, jeden i koniec, czas w marcu/kwietniu, kiedy kraj wybiera koszykówkę. Final Four kobiet zawsze przewyższa WNBA.
Mecz o mistrzostwo kraju w 2024 roku pomiędzy Iowa i South Carolina przyciągnął zdumiewające 18,9 miliona widzów, ale ilu z nich śledziłoby Clark w przedłużonym sezonie zasadniczym w WNBA bez dramaturgii March Madness? Czy oglądaliby jakiś nudny lipcowy mecz?
Cóż, wielu z nich tak zrobiło. Wzrost oglądalności WNBA w tym roku był niemal niepojęty.
ESPN podaje, że średnia oglądalność meczów wynosiła 1,2 miliona widzów, w porównaniu z 440 000 rok wcześniej. Dla porównania, średnia oglądalność meczów NBA w zeszłym sezonie na ESPN i TNT wyniosła 1,56 miliona. Około 3,44 miliona oglądało mecz WNBA All-Star Game, a 5,5 miliona oglądało mecz NBA All-Star Game.
Ten Gorączka sam zdobył pięć gier z ponad dwoma milionami widzów i 18 z ponad milionem. Nie dotyczyło to tylko niedzielnych popołudni w ABC.
Mecz w piątkowy wieczór 30 sierpnia przeciwko Chicago przyciągnął 1,6 miliona widzów do Ion, co jest zdecydowanie największą widownią w historii tej mało popularnej sieci kablowej. Dwa mecze w NBATV przyciągnęły 600 000 lub więcej widzów.
Kibice Clarka przyszli i nie wyszli. Śledzili każdy mecz. Niektórzy z nich, bez wątpienia, zaczęli oglądać również inne drużyny. Tak, Clark był główną atrakcją, ale dziś więcej osób zna genialność Aja Wilson I Breanna Stewart niż rok temu.
Sugeruje to, że chociaż oceny Fever w play-offach mogą ustanowić nowe rekordy, może nastąpić trwały i długotrwały wzrost we wszystkich meczach posezonowych, znacznie przekraczający wszelkie rozsądne oczekiwania — w szczególności moje — co do tego, co Clark zamierzał zaprezentować.
Teraz przejdźmy do części, która wydawała się niepokoić ligę i wielu jej fanów. Clark wymagała ogromnej uwagi i wyprzedań, gdziekolwiek się pojawiła. Wraz z tym pojawiło się zrozumiałe niezadowolenie ze strony powracających graczy i wielu wieloletnich fanów.
Nieustannie pojawiały się skargi, że zawodniczki i trenerki WNBA powinny przyjąć Clark z otwartymi ramionami i podziękować jej za to, co robiła dla ligi. Jednak mając tak wielu przeciwników — a czasami dosłownie ją popychających — liga stała się jeszcze ciekawsza.
Najlepszą rzeczą, jaka przytrafiła się wszystkim, były zimne ramiona i ostre faule, olimpijski „afront” oraz Sheryl Swoopes i komentatorzy telewizyjni, którzy pozornie lekceważyli jej grę. Im bardziej Clark była napięta, tym więcej jej fanów — i wszystkich fanów — miało powodów, by włączyć telewizor, by zobaczyć, jak zareaguje.
Rywalizacja jest świetna dla sportu. Kontrowersje się sprzedają. Gdyby Clark został przytulony, zaakceptowany i wypromowany, sezon 2024 nie miałby tej pikanterii, która uczyniła go jeszcze bardziej intrygującym.
Clark powoli przystosowywała się do fizyczności WNBA, podczas gdy jej koleżanki z drużyny przystosowywały się do jej stylu gry. Wchodzi do play-offów jako prawdopodobnie jedna z pięciu najlepszych zawodniczek w lidze i teraz regularnie zdobywa 25 lub 30 punktów na mecz, trafiając trójki i rzucając podania na długość boiska. To właśnie przyciągnęło do niej tak wielu ludzi.
Nie, prawdopodobnie nie będzie meczu play-off, który zgromadziłby 18,9 miliona widzów, ale Caitlin Clark nie tylko przebiła oczekiwany poziom popularności jako debiutantka, opór wobec niej i jej sukces pomogły jej w tym dążeniu.
Mecz 1 w niedzielę — tuż przed NFL. Tym razem i tak sporo ludzi będzie oglądać.