Z całym szacunkiem dla tych, którzy sugerują, że Rasmus Andersson jest zawodnikiem Calgary Flames przesunie się przed terminem handlu NHLto trochę zaskakujące, że nie ma więcej rozmów na temat ponownego podpisania kontraktu przez franczyzę z jednym z najważniejszych graczy zespołu.
Prawdą jest, że 28-letni obrońca jest prawdopodobnie najważniejszym atutem Flames w tym roku. Z kolejnym sezonem na swoim absolutnym koncie umowa o kradzież po tym przypadku nadal w księgach, długoletni aktywo Flames przyniesie pokaźny zwrot. Nie znajdziesz wielu bluelinerów za 40-50 punktów, którzy mają określony kontrakt i mają mniej niż 30 lat na zawieszeniu.
Aha, i ma pożądany strzał prawą ręką.
Poza tym Andersson absolutnie nie lubi przegrywać i jest jednym z najbardziej odpowiedzialnych zawodników w szatni. Jako asystent wokalny kapitana stara się także dawać przykład na lodzie.
Dużo do zaoferowania innemu zespołowi. Niewątpliwie.
Jednak wszystkie te elementy jego gry i osobowości czynią go tak cennym dla Flames, że muszą rozważyć zawarcie z nim umowy typu wolny agent, zanim osiągnie taki status.
Oczywiście Flames nie mogą tego zrobić, chyba że Andersson chce zostać. Nie ma wątpliwości, że lubi Calgary i tak prawdopodobnie odpowiedziałby na każde pytanie dotyczące jego przyszłości w Flames. Jednak nieżyjący już Johnny Gaudreau i niedawny przeciwnik Matthew Tkachuk powiedzieli to samo, a ich pozycja w momencie wyjazdu z Calgary nie różniła się od sytuacji, w której znajduje się teraz Andersson.
Andersson nie znał żadnej innej profesjonalnej organizacji, awansującej w szeregach filii AHL, gdzie obecny główny trener Flames, Ryan Huska, pomógł Anderssonowi stać się zawodnikiem, jakim jest dzisiaj. To połączenie dobrze wróży kontynuacji związku.
Jednocześnie Andersson nie zamierza się sprzedać, co byłoby ogromną wypłatą jako nieograniczony wolny agent. Jako czołowy obrońca, który spędza średnio prawie 25 minut na dobę, Andersson dysponuje strzałami godnymi gry w przewadze, ale w razie potrzeby potrafi też wykorzystać minuty po rzucie karnym. Jest powód, dla którego jest Flamesem jedyny członek rywalizacji 4 Narodów skład na lutowy turniej „najlepszy z najlepszych”.
The Flames znajdują się w sezonie przejściowym, skupiając się na ruchu młodzieżowym i czymś, co większość określiłaby jako błyskawiczną przebudowę. Nie jest tajemnicą, że dyrektorem generalnym Flames jest Craig Conroy na rynku w celu zamiany na centrum franczyzowe które mogą pomóc im wyrosnąć na pretendenta do Pucharu Stanleya. Jeśli Anderssonowi uda się uzyskać taki zwrot, prawdopodobnie rozważą taką opcję.
Jednak odejście Anderssona oznaczałoby monumentalną przerwę w defensywie. MacKenzie Weegar i Kevin Bahl – obecny partner Anderssona – to solidni gracze. Brayden Pachal na to zasłużył jego nowe rozszerzenie jako wysokiej klasy i niezawodny facet od dolnego parowania. Daniil Miromanov i Jake Bean to przydatni zastępcy w pierwszej czwórce, ale nie są głównymi filarami mistrzostw.
Bez Anderssona zespół jest mniej dynamiczny i zadziorny. Jest typem gracza i takiej osobowości, której szuka wiele klubów NHL.
Biorąc pod uwagę obecną pozycję franczyzy jako zespołu walczącego o miejsce w fazie play-off, trudno byłoby uzasadnić coś więcej niż zbliżającą się wyprzedaż. nieograniczeni wolni agenci jak Andrei Kuzmenko, Tyson Barrie, Joel Hanley i być może bramkarz Dan Vladar.
Andersson może być nazwa do rozważenia na rynku handlowym za rok, jeśli nie będzie zainteresowany przedłużeniem. W przeciwnym razie powinien zostać dożywotnim członkiem Calgary Flames.
Powiązane: Co Nazem Kadri mógłby osiągnąć w tym roku na rynku NHL?