Wiosną 1945 r. Wojna w Europie zmierzała w kierunku jej krwawego i gwałtownego bliska, gdy siły alianckie walczyły głęboko w nazistowskie Niemcy. W awangardzie zaliczki byli zahartowani bitwy żołnierze elitarnego pułku brytyjskiego, specjalna służba lotnicza.
Utworzone na pustyniach Afryki Północnej w lipcu 1941 r. Przez Davida Stirlinga i Blaira „Paddy” Mayne, SAS walczyła również w Włochach i z wielkim wyróżnieniem Francji. Ale 8 kwietnia 1945 r. Krwawa grona wojny rozpoczęła się, gdy sojusznicy wpadli do Niemiec.
Tam SAS – porusza się na głowicę – nie mogła już polegać na miejscowej populacji, aby pomóc im w schronieniu, jedzeniu, inteligencji i walce obok nich.
W przeciwieństwie do ich działań za linią we Francji, nie uwolnili już kraju od znienawidzonej siły okupacji. Kiedyś wcisnęli się do trzeciej Rzeszy, byli najeźdźcami.
Gdy SAS posunęła się w swoich otwartych jeepach Willys, najekających się z karabinami maszynowymi, ich kanadyjscy towarzysze, którzy siedzieli na ogromnych czołgach Shermana, wymyślili wyrażenie „Nasi przyjaciele w zmechanizowanych puszkach do bałaganu”, aby je opisać.
To, co miało się wydarzyć w nadchodzących dniach, spowodowałoby fale uderzeniowe na całym świecie.
Walki w Niemczech były samobójcze, ponieważ Hitler nakazał najeźdźcom odpychającym się za wszelką cenę. Ale był kolejny bardziej złowrogi powód, dla którego naziści tak ciężko walczyli. Ukrywali okropną tajemnicę – taką, która spowodowałaby niezliczoną ożywienie na całym świecie.
Gdy SAS zbliżył się do miasta Celle, 155 mil w Niemczech, ciemność miała zejść. Przed nami seria częściowo wysadzonych mostów, a tylko SAS z zwinnymi jeepami mogli się przejść.
Kilka dni wcześniej sojusznicze samoloty napadły Celle – niektóre bomby spadające na kluczowe mosty. Ale inni uderzyli w pociąg zatłoczony tysiącami więźniów z obozu koncentracyjnego. Setki zostały zabite, ale więcej uciekło z wraku.
Gdy SAS dotarł do Celle, mieli już spotkać niektórych ocalałych.
Kapitan Joe Patterson, SAS Medic, zwrócił się zainteresowany obywatel niemiecki. Wyjaśnił, że w pobliżu byli pacjenci potrzebujący pilnej pomocy medycznej. Ostrzegł, że byli przetrzymywani w „Konzentrationlager”, obozie koncentracyjnym. Dla Pattersona, jak to wszystko wówczas obecne, słowo to nie miało szczególnego znaczenia. W każdym razie jeszcze nie.
Patterson został zaprowadzony do złowrogiej obudowy. Niemiecki żołnierz stał strażnik. Po rozkazaniu mu się otworzyć, Patterson przeszedł przez bramy. To, co znalazł, wstrząsnęło go rdzeniem. Wewnątrz było rozproszenie brudnej słomy, a wśród „w połowie pochowanych w oborniku” znalazł dziesiątki „stworzeń z życiem w nich, niewiele, ale trochę.
„Gapiące się oczy błyszczące ze szkieletów łupkowych wywarły wrażenie, którego nie można opisać. Byliśmy absolutnie przerażone. Trudno było sobie wyobrazić, że kiedyś byli to ludzie”.
Jak odkrył Patterson, byli to ocalały z tego zbombardowanego pociągu. Oczekiwali na swój los – do „zabrania, aby zostać zagazowanym i zastrzelonym”.
Po sprawdzeniu ledwo żyjących postaci szkieletowych Patterson załadował najgorsze na pokładzie karetki i rzucił ich do szpitala Celle. Tam nakazał niemieckiemu personelowi medycznemu Atgunpoint, aby uratować życie przybyszów lub same umrzeć.
Ale gorzej miało na nim śledzenie. 15 kwietnia 80 lat temu SAS wylądował nową misję. Siły alianckie miały „lepki czas” na podejściu do wioski Belsen, na północ od Celle.
Zakonem SAS było „wykonanie małego zadania w obozie koncentracyjnym”. Jak ujawniono w mojej książce Sas Daggers, jeden z ich własnych ludzi, SAS Trooper Jenkinson, został uwięziony w Belsen. Misją było go wyrwać. Jako ich konwój jeepów rozeszła się wzdłuż wąskiej wiejskiej pasa, porucznik John Randall, mężczyzna, który służył jako sygnał Paddy Mayne, który jechał w wiodącym pojeździe. Z jednej strony szpiegował parę dziwnych bram, które stały szeroko otwarte.
Jak poinformował później SAS, „Mała wioska Belsen”, która „miała mniej niż 100 mieszkańców”, leżała w „jednym z najładniejszych obszarów zalesionych”, które „zapewniało duże odosobnienie dla obozu koncentracyjnego”.
Ale właśnie wtedy nie było nic, co sugeruje, że byli na skraju piekła.
Gdy odwrócili się przez bramy, Randall wykrył, że coś było w powietrzu-trochę napięcia, wrogość kręgosłupa-które sprawiły, że go na krawędzi. Pierwszym manifestacją była grupa obserwowania mężczyzn SS, ale okazali niewiele oznak pozostałych w nich jakiejkolwiek walki.
Wyraźnie pilnowali tego obiektu, cokolwiek to może być. Ogrodzenia, rzędy z drutu kolczastego i wieże zegarkowe przypominały obóz jeńcowy.
Po 30 lub 40 jardach SAS dotarł do ufortyfikowanego bramki. Poza tym okładziste szeregi chat przypominających koszar-nisko położone, wykonane z szorstkich, drewnianych desek i brzydkich.
Gdy zwolnili przy bramie, Randall dowiedział się o niepokojącym zapachu. Początkowo uderzyło go to jako chore słodkie, chwytliwe. Sprawiło, że chciał się zakneblować. W końcu uderzyło go to, co to było – zapach zgniły rozkład i śmierć. A kiedy pachniał, nigdy nie można było zapomnieć.
Gdy jeep zatrzymał się, pojawiły się duchowe postacie. Ich hordy. Fala nieszczęsnej ludzkości umytą jeepa, najczęściej ubraną w pasiaste mundury przypominające Pyżamę; Wszystko śmiertelnie szarość.
Niektóre były ubrane w szmaty. Jeszcze więcej nie nosił niczego – mężczyźni, kobiety i dzieci całkowicie nie przejmowani na ich nagość. Przypominali chodzące szkielety.
Ich oczy były zatopione doły, ich policzki puste i zwłokowe, ich skóra bielona żółto, tak delikatna jak papier tkankowy. Ręce wyciągnęły rękę. Głosy błagane o jedzenie, o pomoc. Nie było na to słów.
Żołnierze natknęli się na diabelską manifestację Rzeszy Hitlera, „takich jak świat nawet nie zaczął sobie wyobrazić”.
Ale, jak wszyscy musieli się przypomnieć, były to w rzeczywistości istoty ludzkie.
Stojąc w swoim jeepie, Randall zwrócił się do tłumu. Ogłosił, że był brytyjskim żołnierzem i nadchodzi więcej. Przyniosą pomoc – jedzenie, leki i wolność. Wstrząsając klakson, wymusili przejście. Zbliżali się do tego, co wyobrażali sobie jako pole ziemniaków. Białe przedmioty wystające z ziemi. Uświadomili sobie, że były to ludzkie kończyny – „ramiona, głowy i nogi zamknięte w obrzydliwym objęciu śmierci”.
Figury poruszyły się podobne do zombie, przyciągając tutaj element munduru w paski, czapkę, parę zatyk z stóp zmarłych. To był jeden z wielu masowych grobów.
Następnie poszedł drugi jeep. Za kierownicą był oryginalny Sgt Albert „Reg” szukający. Gdyby wyglądało zabić, ci, których rzucił na strażników SS, „skąciliby cały czas”.
Obok niego był kapitan John Tonkin, dawno doświadczony dowódca patrolu. Dwaj mężczyźni uosabili odwagę SAS. Ale zejście z jeepów potrzebowało innego rodzaju odwagi i siły woli, aby skonfrontować się z tym, co tu było.
Gdy zsiadli, mieli mocno chwytane. Zbliżała się grupa niemieckich żołnierzy. W ich centrum był dowódca obozu, Josef Kramer. SAS był twarzą w twarz z „Bestią Belsen”, jak był znany, a także Irma Grese, jego pomocnik nazwany „hiena Auschwitz”, ponieważ do niedawna pracowała w tym obozie koncentracyjnym.
SAS Original Johnny Cooper też był tam, przerażony tym, czego był świadkiem.
„Po prostu nie mogliśmy zrozumieć, w jaki sposób ludzie mogą traktować swoich towarzyszy w tak brutalny i haniebny sposób… trudno nam było zachować kontrolę nad sobą” – wspominał.
Reg poszukiwania został złapany przez „całkowitą gniew… na skraju wyciągania pistoletu i zastrzelenia pierwszego niemieckiego strażnika, na który się natknął”.
Kramer poprowadził ich do pobliskiej chaty. Na prycie zmarłych zmieszało się z żywymi.
Zachowanie, Randall, Cooper, Poszukiwanie i Tonkin potknęli się z powrotem w światło. Po na zewnątrz jeszcze bardziej wściekły widok spotkał ich oczy. Strażnik obozowy pobił aprisonera tyłkiem karabinu. Poszukiwanie było obok siebie. Poprosił o pozwolenie na interwencję.
Wyszcząc do bandyta SS, mistrz boksu armii uwolnił potężny cios – wściekłość w nim, upewniając się, że jeden ciosa zabrała strażnika.
Próbował ponownie wstać tylko po to, aby uzyskać więcej tego samego. Tym razem mądrze człowiek SS pozostał.
Poruszając się w szoku i odwróceniu, które odczuwał, Tonkin nakazał zablokować Kramera i Grese’a w Strażnicy. Następnie zebrał wszystkich oficerów SS i ustawił je.
„Jesteśmy teraz odpowiedzialni” – ogłosił. „Każdy strażnik, który próbuje traktować więźnia z brutalnością, zostanie ukarany. Jeśli strzelanie natychmiast się nie zatrzyma, wszyscy umrzecie bardzo okropnie”.
Strzelanie zatrzymało się. Właśnie wtedy tego rodzaju trudna sprawiedliwość była jedyną rzeczą, którą SS zrozumie. Z czasem nastąpiłaby większa sprawiedliwość – właściwe rozważanie – nastąpiłaby.
Wkrótce SAS odczuli ulgę przez awansowanie żołnierzy alianckich, które zapewnią, że kluczowe strony winne staną przed sądem. Gdy jeepy SAS oderwały się od bram Bergen-Belsen, osiągnęli swoją misję; Żołnierz Jenkinson został odkryty i wywołany żywcem.
Ale Johnny Cooper – zaledwie 21 lat – wiedział, że te sceny „zostaną ze mną na zawsze”.
On, podobnie jak wielu, byłby nawiedzony. „Tak długo, jak żyję”, pisał Cooper, „nigdy nie zapomnę Niemców, którzy popełnili takie działania”.
Po ich drugiej stronie, Patrick Gordon Walker z BBCPrzybyła europejska służba. Zgłosiłby, w jaki sposób byli strażnicy SS zostali zmuszeni wykopać masowe groby, aby pochować zmarłych. Niektórzy wyczerpali się do tych dołów – aby jeździć i spluli przez tych więźniów z siłą, aby to zrobić. Niektórzy strażnicy popełnili samobójstwo.
Walker zakończył swoją transmisję: „Do ciebie w domu jest to jeden obóz. Jest ich wiele. To właśnie walczysz.
„Nic z tego nie jest propagandą. To prosta i prosta prawda”.
To było. Dzięki SAS w końcu prawda o nazistowskich obozach koncentracyjnych została ujawniona światu.
- Damien Lewis jest autorem SAS Daggers Landn (Quercus, 22 £)