We wtorek wieczorem w Nowym Jorku pogawędka medialna Joela Embiida przebiegła bez zakłóceń po porażce Philadelphia 76ers z Knicks. Nie doszło do emocjonalnej konfrontacji między nim a reporterem, w przeciwieństwie do poprzedniego tygodnia, kiedy przeklął i popchnął felietonistę Philadelphia Inquirer za napisanie artykułu, który jego zdaniem przekraczał granicę między komentarzem zawodowym a osobistym.

Konflikty między zawodowymi sportowcami a reporterami są tak stare, jak same mecze, a najwcześniejszy znany głośny incydent miał miejsce w 1907 r. i miał miejsce w przypadku wielkiego baseballisty Ty Cobba. Coś jednak wydawało się innego w incydencie pomiędzy Embiidem a felietonistą Marcusem Hayesem, który rozgniewał mierzącego 2,7 metra środkowego zawodnika All-Star, wspominając o synu i zmarłym bracie Embiida w artykule, w którym skrytykował kondycję i zaangażowanie Embiida.

Nie mogłem go dostrzec, dopóki nie cofnąłem się, aby uzyskać widok makro. Wtedy zdałem sobie sprawę, że sama kłótnia nie była tym, co mnie dręczyło. To właśnie reprezentował ten incydent: kolejny mocny sygnał, że pogorszenie przyzwoitości i szacunku w całym społeczeństwie coraz głębiej wnika w tkankę sportu.

Pierwsza myśl przyszła mi do głowy w kwietniu. LSU przygotowywało się do zmierzenia się z UCLA w turnieju koszykówki kobiet NCAA, a „Los Angeles Times” opublikował artykuł, w którym scharakteryzowano zawodniczki LSU, na czele z gwiazdą All-America na boisku Angel Reese, jako „brudne debiutantki”, a zawodniczki UCLA jako „ukochane Ameryki”. Jedyną rzeczą gorszą od zakodowanego języka był fakt, że ktoś faktycznie pomyślał, że dobrym pomysłem jest jego opublikowanie.

To samo odnosi się do felietonu Hayesa, który początkowo zaczynał się od następującego fragmentu: „Joel Embiid konsekwentnie wskazuje narodziny swojego syna Arthura jako główny punkt zwrotny w swojej karierze koszykówki. Często mówi, że chce być wielki i zostawić dziedzictwo chłopcu nazwanemu na cześć swojego młodszego brata, który zginął tragicznie w wypadku samochodowym, gdy Embiid był na pierwszym roku swojej kariery w klasie 76er. No cóż, żeby być dobrym w swojej pracy, najpierw trzeba się w niej pojawić”.

Hayes przeprosił później w poście w mediach społecznościowych i przepisał ten fragment, usuwając wszelkie wzmianki o rodzinie Embiida, podobnie jak „Los Angeles Times” i jego autor przeprosili i usunęli obraźliwy język ze swojej historii. Mimo to trudno czytać takie komentarze i zastanawiać się, czy nie straciliśmy do siebie szacunku.

Dzisiaj ludzie wydają się czuć pewniej, mówiąc na głos to, co wcześniej mówili tylko na osobności. Cicha część nie powinna już być cicha. A o ile sport stanowi mikrokosmos społeczeństwa, to kwestią czasu było, zanim w stosunkach reporter-sportowiec podniesie się temperatura.

„Dokładnie dobrze to odczytałeś” – stwierdził dr Harry Edwards, szanowany socjolog, działacz społeczny i profesor. „Sport w sposób nieunikniony i nieunikniony podsumowuje strukturę i dynamikę relacji międzyludzkich i instytucjonalnych w społeczeństwie oraz definicje ideologiczne, które definiują i racjonalizują te relacje. Cofasz się i patrzysz na historię sportowców i mediów sportowych, a właściwie mediów w ogóle, i widzisz, że zawsze było tam napięcie, które większość ludzi uważała za zdrowe. Przyjrzeli się mediom głównego nurtu i rządzącej władzy, spodziewając się, że media będą mówić władzy prawdę i rzetelnie informować ludzi. Ale napięcie, które dzisiaj widzimy, jest inne”.

Nie oznacza to, że fizyczne sprzeczki między sportowcami a reporterami są nowym zjawiskiem. Kalendarium ostatnich ponad pięciu dekad obejmuje rozgrywającego Los Angeles Rams Jim Everett odwraca sytuację w sprawie gospodarza talk-show Jima Romea zapolowy Atlanta Braves Deion Sanders wylewając wiadro lodowatej wody nad głową analityka baseballowego Tima McCarvera, sluchacza Boston Red Sox Jima Rice’a rozdzierającego koszulkę pisarza baseballowego Steve’a Fainaru, rozgrywającego San Diego Chargers Jima McMahona celowo dmuchającego smarkiem na pisarza beatowego TJ Simersa i obrońcy Chargers Elvisa Pattersona, w oddzielnym incydencie, podkradanie się do Simersa od tyłu i zakładanie mu worka na śmieci na głowę, po czym próbuje się wrzucić go pod prysznic.

Nie zapominajmy też, że bramkarz Buffalo Sabres Dominik Hasek popycha felietonistę, miotacz Texas Rangers Kenny Rogers popycha dwóch kamerzystów i rzuca jedną z kamer na ziemię, zapolowy Cleveland Albert Belle rzucający piłką baseballową i celowo uderza fotografa oraz obrońca drużyny New England Patriots Raymond Clayborn ćwiczy z felietonistą Boston Globe Willem McDonoughem i z żalem dowiaduje się o tym McDonough równie dobrze posługiwał się pięściami tak jak to robił ze swoim piórem.

Ale mówiąc relatywnie, tego typu sprzeczki to przypadki odstające. To, czy tak pozostaną, jest kwestią dyskusji. Gwiazdy zarabiają dziś tak dużo pieniędzy, że groźba kary lub zawieszenia nie jest już tak odstraszająca jak kiedyś. A wraz z postępem technologii, który rzekomo sprawia, że ​​każdy posiadacz działającego telefonu z aparatem staje się częścią „mediów”, granica pomiędzy tym, co nadaje się do druku, a tym, co nie nadaje się do druku, jest tak słaba jak nigdy dotąd.

„W przeszłości były rzeczy, o których po prostu nie pisałeś” – powiedział Edwards. Racjonalizacja była taka: „Co to ma wspólnego z jutrzejszym meczem?”. Nie jest zawieszony, gra, więc nie będziemy o tym pisać. Skupimy się na grze. Ale dzisiaj jest tak dużo informacji w mediach i każdy, kto ma telefon z aparatem, jest reporterem, więc granice się zaczną zacierać. To burzy historyczne powiązania.”

Pozostaje nam wówczas wzmożona kultura kontradyktoryjności, która dotyka każdego poziomu relacji sportowych. Tylko w zeszłym roku osobowość medialna ESPN, Stephen A. Smith, nazwał gwiazdę Phoenix Suns Kevina Duranta kłamcą po tym, jak Durant publicznie nazwał go „klaunem”. Widzieliśmy, jak Sanders, obecnie główny trener piłki nożnej w Kolorado, oskarża reporterów o „atak”, ponieważ niektórzy z nich zarabiają mniej niż gracze wzbogaceni o NIL. Widzieliśmy trenera koszykówki kobiet LSU Kim Mulkey zagrozić pozwaniem reportera jako uderzenie wyprzedzające w zaplanowany profil. Widzieliśmy także, jak Stowarzyszenie Zawodników WNBA starało się o odebranie Christine Brennan wiarygodności medialnej po oskarżeniu felietonisty „USA Today” o zachowywanie się „nieprofesjonalnie” i „nadużywanie” swoich „przywilejów” w wywiadzie z zawodnikiem Connecticut Sun DiJonai Carringtonem.

Niestety, czasami brakuje barier medialnych, co komplikuje i tak już skomplikowaną relację. Nic dziwnego, że zawodowi sportowcy głośniej wzywają reporterów do zapewnienia sobie bezpiecznego miejsca. NFLPA już przedstawiła ten pomysł zamknięcie szatni w dni wolne od meczów, a gwiazda 76ers Paul George dał jasno do zrozumienia, że ​​wolałby: bez mediów szatnia po meczu.

Ale tutaj sytuacja zatoczyła koło. Ograniczenie dostępu nie tylko utrudnia reporterom poznanie sportowców na poziomie osobistym, ale także ułatwia krytykowanie ich. A jeśli łatwiej jest ich krytykować, może to skutkować większą liczbą sprzeczek, zwłaszcza gdy wydaje się, że profesjonalizm zanika w szybkim tempie.

„To okropne, ale tu właśnie jesteśmy, a co więcej, tacy jesteśmy” – powiedział Edwards. „I będzie to okropna sytuacja, z którą trzeba sobie poradzić”.

Sportowiec

Artykuł ten pierwotnie ukazał się w Sportowiec.

Philadelphia 76ers, Phoenix Suns, Colorado Buffaloes, Connecticut Sun, NBA, WNBA, Opinia, Kultura

2024 Firma z branży mediów sportowych

Source link

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj