Pan Keira Starmerarozdanie kontrolowanych przez Brytyjczyków i strategicznych wysp Chagos na Oceanie Indyjskim – proces, który rozpoczął się pod rządami Torysi — wygląda na ruinę po tym, jak premier Mauritiusa, kraju wyspiarskiego, który przejąłby kontrolę nad tym terytorium, stwierdził, że umowa nie przyniosła jego krajowi wystarczających korzyści.
Porozumienie i tak wzbudziło kontrowersje nie tylko dlatego, że pozornie przeszło nad głowami mieszkańców wyspy Chagos (którzy wprawdzie przez lata byli źle traktowani przez Brytyjczyków), ani po prostu dlatego, że Mauritius nigdy tak naprawdę nie kontrolował tego terytorium, ale dlatego, że Chiny stał się obecnie takim kluczowym sojusznikiem Mauritiusa.
Niezwykle ważny Diego Garcia jest częścią tego terytorium, a trwająca 99 lat dzierżawa brytyjsko-amerykańskiej bazy wojskowej na tym terytorium pozostaje częścią umowy. Co jednak, mając Chiny w tle, powstrzymuje Mauritius przed zerwaniem tej części umowy lub wręcz powstrzymaniem Chin od szpiegowania Diego Garcii dzięki bliskim stosunkom z rządem Mauritiusa?
Rzeczywiście wydaje się, że dzierżawa Diego Garcii może być punktem spornym po stronie Mauritiusa. W zeszłym miesiącu Arvin Boolell – starszy minister i przywódca opozycji – powiedział, że „najemca stał się właścicielem Diego Garcia na 200 lat” (warunki wynoszą 99 lat).
Gorzej z punktu widzenia Wielkiej Brytanii jest to, że brytyjski podatnik byłby zobowiązany do pomocy w sfinansowaniu przejęcia Mauritiusa. Co najważniejsze, wymiar bezpieczeństwa transakcji oznaczał nadejście Donalda Trumpa administracja najwyraźniej miała poważne zastrzeżenia co do warunków umowy, co prawdopodobnie spowodowało tarcia między nimi Londyn i Waszyngtonem w sprawie umowy.
Chociaż rządowi brytyjskiemu zależy na tym, aby sprawy ruszyły, jest mało prawdopodobne, aby nowy rząd USA zgodził się na jakiekolwiek porozumienie, które przewiduje wyrzucenie Amerykanów z Oceanu Indyjskiego.
W końcu – pomijając amerykańskie terytorium Guam – jest to główna baza wojskowa Ameryki w regionie, która będzie miała kluczowe znaczenie w przypadku wojny światowej z Chinami, a nawet po prostu zapewni bezpieczeństwo sojusznikom w regionie.
Partia Pracy może i ma antykolonializm we krwi, ale premier Sir Keira Starmera i minister spraw zagranicznych Dawid Lammy należy rozważyć konsekwencje podporządkowania się temu żądaniu, zwłaszcza że presja ze strony Chin może również mieć na to wpływ.
Rząd laburzystów ma nie tylko szansę stanąć w obronie brytyjskich interesów, ale także zadbać o to, by w tym krytycznym momencie stosunki z Białym Domem Trumpa nie zostały podważone.