Bondi charakteryzuje się niezrównanym ciepłem i poczucie wspólnoty.
Z tego powodu służy jako sanktuarium dla niezliczonych osób z bliższych i odległych miejsc wczoraj ta esencja została oderwana.
Hałasy, które roznosiły się echem po ulicach były absolutnie przerażające.
Od czasu przeprowadzki z Anglii w zeszłym roku ani razu nie wątpiłam w swoje bezpieczeństwo, ale niszczycielskie wydarzenia, które miały miejsce w niedzielę, były zarówno nieoczekiwane, jak i przerażające.
Na chwilę przed wybuchem strzelaniny plaża tętniła życiem. Był pracowity letni wieczór, pełen słońca, a ulice były pełne ludzi.
Poszedłem na plażę, żeby popływać z przyjaciółmi i wyszedłem około 18:20.
Podczas spaceru powrotnego do domu przyglądałem się ludziom pijącym drinki przy muzyce na żywo i wesołych twarzach dookoła.
Napisałem do przyjaciela SMS-a i powiedziałem: „Wszędzie dziś wieczorem panuje miła atmosfera”. Moją następną wiadomością było sprawdzenie, czy wszystko z nią w porządku.
Teraz rozumiemy, że to, co początkowo uważaliśmy za fajerwerki z mojego mieszkania, podobnie jak większość ludzi w pobliżu, było w rzeczywistości strzałami.
Chwilę później napłynęła powódź wiadomości nawołujących do „pozostania w środku”. Potem przyszedł czysty strach przed sprawdzaniem wszystkich, których znasz.
Mieszkając daleko od domu, przyjaciele stają się tutaj rodziną.
Chwile, które potem nastąpiły, zamieniły się w mgłę, gdy zadzwoniłem i wysłałem SMS-y do wszystkich ludzi, których kocham, a których mogło to dotknąć podczas codziennych obowiązków.
Jestem niesamowicie szczęśliwa i wdzięczna, że wiem, że wszyscy są bezpieczni, ale bardzo mi smutno z powodu tych, którzy nie mogą powiedzieć tego samego. Natychmiast skontaktowałem się z rodziną, aby poinformować ich, że jestem bezpieczny, zanim wiadomość dotrze do Wielkiej Brytanii.
Kiedy ludzie zaczęli się poruszać w domu, napłynęła lawina wiadomości sprawdzających moje samopoczucie. Moje myśli były pochłonięte przez tych, którzy nie byliby w stanie powiedzieć swoim bliskim, że nic im się nie stało i są bezpieczni.
Nawet z mojego mieszkania w południowym Bondi do późnej nocy słychać było tylko syreny.
Koledzy z mojej poprzedniej pracy byli świadkami tego horroru, szukając schronienia w kuchniach i śmietnikach. Inni, którzy jedli lub pili drinka, zaczęli szukać kryjówek.
Dziś rano Bondi jest w żałobie.
Helikoptery kontynuują nieustanny patrol. Surrealistyczna atmosfera wyraźnie przypomina o potencjale terroru, jaki kryje się w świecie.
Miłość i wsparcie kierujemy szczególnie do społeczności żydowskiej w Bondi i Sydney oraz do wszystkich niewinnych ofiar tego straszliwego ataku.
W miarę jak rośnie liczba ofiar śmiertelnych, wiem, że nie jestem sama w odczuwaniu głębokiego bólu. Świadomość, że już 10-letnie dzieci poszły na plażę i nigdy nie wróciły do domu, rozdziera serce.
Nikt nie przewiduje masowej strzelaniny w ich pobliżu. Nikt nie wyobraża sobie mieszkania w tym samym miejscu, w którym ma miejsce atak terrorystyczny.
Ale przede wszystkim nikt nie spodziewa się, że takie wydarzenie wydarzy się w Bondi, które zwykle wydaje się najbezpieczniejszym miejscem na ziemi.


















