Właściciele nieruchomości do wynajęcia na wakacje w Wyspy Kanaryjskie nie mają zamiaru przechodzić na wynajem długoterminowy, ostrzegają agenci nieruchomości. W zeszłym miesiącu, próbując powstrzymać kraj kryzys mieszkaniowypremier Hiszpanii Pedra Sancheza ogłosił plany zwrócenia się o to do platform takich jak Airbnb usunąć 53 000 domów wakacyjnych w całej Hiszpanii – w tym 8700 na Wyspach Kanaryjskich i 6000 w prowincji Malaga – po wykryciu nieprawidłowości.
Jednak rzecznik stowarzyszenia nieruchomości na Wyspach Kanaryjskich ostro skrytykował działania premiera i stwierdził, że wielu właścicieli nieruchomości nie ma zamiaru zmieniając sposób, w jaki korzystają ze swoich właściwości. Według Cristiny Garcíi Chagrín, rzeczniczki Kanaryjskiego Stowarzyszenia Firm Zarządzających Nieruchomościami (ACEGI), pan Sánchez „ignoruje prawa właścicieli nieruchomości”, a głównym powodem, dla którego właściciele sprzeciwiają się przejściu na wynajem długoterminowy, szczególnie w obszarach turystycznych, jest niepewność prawa.
Pani García Chagrín wyjaśniła, że tę niepewność prawną pogłębiła: Hiszpańska ustawa mieszkaniowa z 2023 rktóre wielu uważa za nieuczciwe i stronnicze wobec właścicieli.
„Wzrost czynszów wakacyjnych to nie tylko zysk” – stwierdziła. „Dzieje się tak, ponieważ wielu właścicieli czuje się bezbronnych. Eksperci to powtarzają od lat, że zostali pominięci w równaniu.”
Zapytała także, dlaczego według niego pan Sánchez nalegał na dyktowanie sposobu korzystania z prywatnych nieruchomości Tygodnik Kanaryjski.
„Te domy należą do ich właścicieli i to oni zadecydują, co z nimi zrobić” – dodała.
W zaskakującym oświadczeniu pani García Chagrín stwierdziła, że wielu właścicieli wolałoby sprzedać lub pozostawić swoje nieruchomości puste niż wynajmują je mieszkańcom lub rodzinom. Zamiast tego wiele osób decyduje się na wynajem średnioterminowy, np. profesjonalistom lub studentom, zamiast podpisywać umowy długoterminowe.
„Być może niektórzy wrócą na rynek mieszkaniowy, ale tylko dlatego, że chcą, a nie dlatego, że rząd tak każe” – dodała. „Igrają z majątkiem ludzi”.
Ta wiadomość nadeszła po tym, jak w zeszłym miesiącu ujawniono, że na archipelagu są małe firmy stara się zatrudnić personel ponieważ wygórowane ceny wynajmu je odstraszają. Z doniesień wynika, że wiele osób poszukujących pracy rezygnuje z ofert pracy, jeśli oznacza to pracę w miejscu, w którym większość ich wynagrodzenia miałaby zostać przeznaczona na opłacenie czynszu.
„Pracownik z Mogán na południu Gran Canariapodróżujący do stolicy, codziennie pokonuje 120 km w obie strony” – stwierdził Enrique Hernández, prezes Platformy Biznesowej Wysp Kanaryjskich. „Znalezienie niedrogiego mieszkania w pobliżu miejsca pracy jest prawie niemożliwe”.