Srebrne i czarne korzenie. Co to znaczy być Raiderem. Zrozumienie „Drogi najeźdźcy”.
To są więzi, które dławią. Kolejny rok, kolejny główny trener, a wszyscy w pogoni za wyblakłymi, pożółkłymi obrazami tego, czym była kiedyś franczyza i jak może znowu wyglądać. Wszystko to przygotowuje grunt pod kolejny rozdział drużyny Los Angeles/Oakland/Las Vegas Raiders, której największym problemem nie jest główny trener czy rozgrywający, ale właściciel, który zamiast w znaczący i cierpliwy sposób utrwala tożsamość swojego ojca, Ala Davisa, ksero tworząc coś własnego.
To gra naśladowania pod wodzą Marka Davisa, która ma teraz pięć kopii i została wybielona w nicość – od Dennisa Allena po Jacka Del Rio, Jona Grudena po Josha McDanielsa, a teraz Pierce – ktokolwiek wierzy, że Davis przybliży jego zespół i dziedzictwo do czasów świetności, które pojawiał się sporadycznie od przełomu wieków. Będzie to sześciu głównych trenerów, których Davis zatrudnił w ciągu 13 lat, odkąd przejął franczyzę po śmierci ojca. Wszyscy przybyli, wyrażając własne zrozumienie tego, co to znaczy być Najeźdźcą i obiecując odzyskać dumną historię, która z roku na rok stawała się coraz bardziej odległa.
Przybyli, próbując przywrócić Drogę Najeźdźców. I wyszli, a ich wyniki najczęściej przedstawiały Drogę Najeźdźców, która została na nowo zdefiniowana w ciągu dwóch dekad przeklętej zażyłości – wypełniona przeciętnością, niespełnionymi obietnicami i nadętą listą płac nieczynnych pracowników coachingowych zepchniętych w eter. Schemat wyników w ramach własności, który, szczerze mówiąc, nie był po prostu wytworem Marka Davisa, ale także przedłużeniem ostatnich lat Ala. Sięgając historii aż do zwolnienia Art Shella po sezonie 1994, co zapoczątkowało niewyobrażalną serię 15 zatrudnień głównych trenerów w ciągu 31 lat od chwili wyłonienia następcy Pierce’a.
To nie jest trend. To wrak.
Trwa do dziś w ramach pogoni za kulturą, która nie istnieje – i nie istnieje konsekwentnie – od połowy lat 90. XX wieku. To pełzająca plaga, która niczym nie różni się od tego, jak właściciel Dallas Cowboys, Jerry Jones, wciąż żyje gorączkowymi wspomnieniami swoich drużyn sprzed 30 lat. Ułatwia to właściciel Marka Davisa, którego zniecierpliwienie od jednego trenera i dyrektora generalnego do następnego nie różni się od tego, co sprawiło, że były właściciel zespołu, Dan Snyder, okazał się oszałamiającą porażką na boisku dzięki swojej franczyzie w Waszyngtonie. Wszystko przerywane przez nagłą apatię rozgrywającego, która została przedstawiona w drafcie na 2024 r. ze znaczącymi uchwałami, ale co dziwne, brakowało jej agresji w stylu Raider Way, aby wdrożyć plan.
Żeby było jasne: to nie jest krytyka zwolnienia Pierce’a. Jest to potępienie procesu, który doprowadził do tego przełomu. Począwszy od ponownego uruchomienia zespołu pod wodzą Pierce’a w 2023 r., po rozmowę z Maxxem Crosbym, Davante Adamsem i Joshem Jacobsem – z których dwóch nie ma już w składzie – a następnie wybranie głównego trenera, którego również już nie ma.
Wszystko to wprawiło w ruch ścieżkę na rok 2024, która skręciła w krater – począwszy od niepowodzenia w uzyskaniu prawdziwej odpowiedzi od rozgrywającego dla Pierce’a, a skończywszy na wysłaniu go na przemówienie do mediów pewnego dnia, zanim dowiedział się, że został zwolniony. Sytuacja w siedzibie zespołu była tak niezręczna, że według źródeł rozmawiających z Yahoo Sports Pierce zaczął omawiać potencjalne zmiany w sztabie trenerskim już na kilka godzin przed tym, jak dowiedział się, że traci pracę.
Chaotyczne i zawstydzające zakończenie poprzedziło jednoakapitowe pożegnanie:
Las Vegas Raiders przejęli Antonio Pierce’a z obowiązków głównego trenera. Doceniamy przywództwo Antonio, najpierw jako tymczasowy główny trener, a w zeszłym sezonie jako główny trener. Antonio dorastał jako fan Raiders, a jego srebrne i czarne korzenie sięgają głęboko. Jesteśmy wdzięczni za jego zdolność do ponownego rozpalenia w całej organizacji znaczenia bycia Najeźdźcą. Życzymy wszystkiego najlepszego Antonio i jego rodzinie w przyszłości.
Jak można się było spodziewać, był to hołd dla kultury, którą zbudował Al Davis, z odniesieniami do „srebrnych i czarnych korzeni” Pierce’a oraz jego „umiejętności ponownego rozpalenia tego, co to znaczy być najeźdźcą”.
Pierce miał bilans 9-17 i wygrał cztery mecze w 2024 roku. Z tej perspektywy rzeczywiście uosabiał, co to znaczy być Raiderem. Zwłaszcza pod wodzą Marka Davisa, którego zespoły mają obecnie rekord 91-137 w sezonie zasadniczym, odkąd objął stery franczyzy w 2011 roku. To procent wygranych na poziomie 0,397, który – w porównaniu z rówieśnikami, którzy mają podobną liczbę lat jako główny właściciel – jest gorszy niż wszyscy oprócz Jimmy’ego Haslama z Cleveland Browns (0,345) i Shada Khana z Jacksonville Jaguars (0,301).
Odkąd Mark Davis przejął stery, The Raider Way nie różni się zbytnio od Jaguar Way czy Brown Way, jeśli chodzi o rzeczywiste wyniki.
Tak się dzieje, gdy trzymasz się tożsamości, która jest zapożyczona, a nie stworzona. Kiedy jednym z najważniejszych czynników przy zatrudnianiu następnego głównego trenera jest to, czy będzie on w stanie odtworzyć kulturę przeszłości. Nie słychać, żeby drużyna San Francisco 49ers nieustannie narzekała, że chce pozostać wiernym ofensywnemu geniuszowi, jakim było to, jak Bill Walsh skonstruował drużynę 49ers w latach 80. Drużyna Green Bay Packers nie ma obsesji na punkcie ścigania trenerów głoszących podstawowe nauki Vince’a Lombardiego. Nie ma podkreślanej i często powtarzanej mantry na temat składania hołdu czemuś, co powinno być od czasu do czasu celebrowane na szpulach klasycznych filmów NFL, a następnie wyłączane, gdy praca Dzisiaj zaczyna się.
Czy są w tym przypadku jakieś wartości odstające? Z pewnością. Drużyna Pittsburgh Steelers znalazła sposób, aby przez dziesięciolecia zachować spójność ze swoją marką futbolu. To samo dotyczy Baltimore Ravens. Regularnie poruszają temat „piłki nożnej marki Steelers” lub „gracza typu Ravens”. Ale w obu tych organizacjach jest pewien problem, który umyka Najeźdźcom. Zatrudniają dobrych trenerów i kadrę kierowniczą, a potem schodzą im z drogi i pozwalają im wykonywać swoją pracę.
Przeżuj to przez chwilę: w okresie, w którym Raiders zatrudnili 15 głównych trenerów od 1995 r., Steelers zatrudnili dwa i Kruki to zrobią trzy. Jak się okazuje, o wiele łatwiej jest utrzymać i rozwijać kulturę zakorzenioną w firmie, jeśli pozwala się ją rozwijać sztabowi trenerskiemu i pracownikom obsługi klienta.
Wewnątrz AFC West inne grupy właścicieli przeniosły się, aby ustanowić tego rodzaju strukturę. To dlatego Kansas City Chiefs zatrudnili Andy’ego Reida cztery dni po tym, jak został zwolniony przez Philadelphia Eagles w 2013 roku. Właśnie dlatego Denver Broncos przekazali całą władzę w swojej piłkarskiej działalności Seanowi Paytonowi. I dlatego właśnie Los Angeles Chargers – nie zawsze uważani za najbardziej przyszłościowo myślącą grupę właścicieli w NFL – w zeszłym sezonie zajęli się Jimem Harbaughem jako twórcą ich kultury, a następnie pozwolili mu przerobić wszystko według własnego uznania.
Z tym właśnie mają do czynienia Raiders w swojej własnej dywizji. Mają do czynienia z grupami właścicieli, które są nie tylko kompetentne, ale także chętne i zdolne do zatrudniania wysokiej jakości pracowników, oddając tych pracowników całkowicie pod kontrolę swoich franczyz, a następnie schodząc z drogi, aby wyniki mówiły same za siebie. Niewiele wskazuje na to, że Davis kiedykolwiek to zrobił. A teraz fani wmawiają sobie, że być może Tom Brady – który nigdy nie prowadził franczyzy NFL z pakietu własności, nigdy nie był trenerem drużyny NFL i nigdy nie spędził ani jednego dnia jako dyrektor personalny lub oceniający talenty – może być niezbędną magiczną różdżką, która pomoże rozwiązać wszystkie problemy?
Mark Davis nadal będzie wspólnym mianownikiem tego wszystkiego. Im szybciej uzna, że jest źródłem własnego problemu Srebrnych i Czarnych, tym większe ma szanse na wykorzystanie tego, „co to znaczy być Najeźdźcą” i napisanie własnego, wyjątkowego rozdziału, zamiast kserować kolejną stronę z dziesięcioleci rozczarowań.