Ostrzegałem już przed nim czytelników. Jego główną ambicją zawodową jest zmuszanie starszego pokolenia do płacenia wyższych podatków. I jak dotąd odnosił niezwykłe sukcesy. Na pierwszy rzut oka wygląda, jakby masło nie rozpływało mu się w ustach. Ale ma misję i nie pozwoli, aby cokolwiek ani nikt stanął mu na drodze.
Wydaje się, że nawet podstawowa uprzejmość nie ma dla niego znaczenia. Przysięga. Tyrady. Nie słucha. A dzięki ostremu sprzeciwowi wobec opracowanego przez siebie budżetu właśnie pomógł zadać kanclerzowi zabójczy cios Rachel Reeves. Jego imię? Torstena Bella.
Jest ministrem pracy dopiero od kilku miesięcy, a już sieje chaos. Zeszłego tygodnia horror był w równym stopniu jego dziełem, jak i kanclerza. Prawdopodobnie więcej.
Ta bomba podatkowa to był dopiero początek. Zwłaszcza jeśli jesteś emerytem.
Wczoraj artykuł w lewicowej niedzielnej gazecie „The Observer” potwierdził moje obawy dotyczące charakteru Bella.
Opisano w nim pierwsze posiedzenie w dniu 23 września tzw. „Zarządu Budżetowego” na Downing Street, komisji powołanej przez Sir Keira Starmera i Skarbu Państwa do nadzorowania budżetu Reevesa. Od początku do końca była to straszna tragedia.
Minouche Shafik, nowo mianowany główny doradca ekonomiczny premiera, zaczął od poproszenia Bella o przedstawienie sytuacji. To, co dostała, było niezwykłe.
Według raportu, „Mówiąc szybko i wściekle, Bell wygłosił obrzydliwą tyradę… obnażając skalę wyzwań gospodarczych i politycznych stojących przed rządem. „To było: „pieprzyć to, pieprzyć tamto, musimy ich wszystkich pierdolić, a potem musimy pierdolić ich jeszcze bardziej”.
Źródło podało, że pani Shafik wyglądała na „całkowicie zszokowaną”, ale „nakręcony” Bell nie dawał oznak zatrzymania. Źródło pomyślało: „Proszę, po prostu przestań mówić”.
Nie zrobił tego. Nigdy tego nie robi. On tylko gada i mówi… głównie o podatkach. I jak emeryci muszą płacić więcej. Dużo więcej.
Po raz pierwszy oznaczyłem czytelników Bell to Express we wrześniu ubiegłego roku. Powiedziałem, że zrzucono go na spadochronie na bezpieczne stanowisko Partii Pracy i przydzielono mu do szybkiego awansu. Cóż, zrozumiał.
Bell przez dziesięć lat kierował lewicowym zespołem doradców „Resolution Foundation”, spędzając czas na eleganckich konferencjach i wymyślając nowe podatki. W ubiegłym roku Wypisałem wszystko, na co chciał się wybrać, a lista była długa.
Od tego czasu Reeves sumiennie nad tym pracuje.
Bell wezwał do podwyższenia podatku od spadków (IHT) dla rolników i przedsiębiorstw. W zeszłym roku dostarczyła. Chciał podwyżki podatku od zysków kapitałowych (CGT). Ona też to zrobiła. I zgodnie z żądaniem zastosował IHT do niewydanych emerytur.
Była równie usłużna w sprawie zeszłotygodniowego budżetu, podnosząc podatek od dywidend, nakładając więcej opłat na właścicieli, wprowadzając opłatę drogową za przejechaną milę w przypadku pojazdów elektrycznych oraz podwyższając podatki lokalne dla domów grup F, G i H. Wszystko, czego żądał obłąkany Bell.
Ale to nie koniec. Bell nadal chce obniżyć jednorazową kwotę emerytury w wysokości 25% wolną od podatku, podnieść CGT do nowych maksimów i zastosować ją również do sprzedaży domów i spadków, ISA zwolnione z limitu podatku, znieść zerową stawkę IHT wynoszącą 325 000 funtów i wiele innych.
Póki co ledwo dotknął powierzchni. W sumie jest 20 żądań.
Jeśli zostanie usunięta, moc Bella będzie tylko rosła. A emeryci będą płacić w imię tego, co nazywa „uczciwością międzypokoleniową”. Albo, co najbardziej prawdopodobne, „pieprzona sprawiedliwość międzypokoleniowa”. Jeśli Torsten Bell ukształtuje choćby następny budżet, to oni będą efektowni i oślepiający.


















