Przegląd sezonu Guardians: Frankie of the Night

przez Mario Crescibene

Frankie de la Noche różnił się od Gusa Marlowe’a i profesora Sabre’a tym, że technicznie rzecz biorąc pojawił się w tym sezonie tylko raz, chociaż jego stworzenie poprzedził artykuł detektywistyczny, który posłużył jako dowód koncepcji. W tym pierwszym utworze noir po raz pierwszy wykroczyłem poza swój zwykły głos i napisałem w zupełnie innym stylu.

Reklama

Do tego momentu moje pisanie rozwijało się dość wyraźnie. Mój pierwszy post od fanów był klasycznym atakiem Crescibene na wskaźnik oglądalności ESPN – czysty ogień, czyste oburzenie, w dużej mierze tym samym głosem, co mój tekst antykorupcyjny na Średni. Następne dwa artykuły były bardziej tradycyjną analizą baseballu, skupioną na rurociągach graczy i rurociągach GM w organizacji w Cleveland. Te fragmenty nadal były pisane moim głosem, ale strukturalnie można je było rozpoznać jako standardową analizę sportową.

Artykuł detektywistyczny zerwał z tym wszystkim. To nie była tylko zmiana tonalna; miał charakter strukturalny. I o ile wiem, nikt inny nie zajmuje się dziennikarstwem sportowym w takim stopniu.

Na początku sezonu, po kilku pierwszych postach od fanów, napisałem: jednorazowy detektyw noir który uważał skład Strażników za tajemnicę. W tamtym momencie nie było Frankiego de la Noche. Tak naprawdę eksperymentowałem ze stylem – sprawdzałem, czy mógłbym napisać analizę składu w zupełnie inny sposób. Zamiast przedstawiać informacje bezpośrednio, potraktowałem listę jak akta sprawy. Było to ryzykowne, ale zadziałało.

Odpowiedź na ten artykuł jasno pokazała, że ​​styl sam w sobie może nieść znaczenie, a mocny głos narracyjny może sprawić, że znajome informacje znów staną się świeże. Wtedy nie wiedziałem, że kładę podwaliny pod powracającą postać. Po prostu wiedziałem, że to styl, do którego chcę wrócić później.

Reklama

Kiedy Gus Marlowe ugruntował swoją pozycję jako postać powracająca, zdałem sobie sprawę, że potrzebuję innych powracających postaci, aby do niego dołączyły. Wtedy właśnie narodził się pomysł na postać detektywa – sposób na powrót do stylu noir, ale tym razem z wyraźnym głosem, a nie tylko eksperymentem w formie.

Wtedy narodził się Frankie de la Noche.

Frankie to udramatyzowana wersja mojego wewnętrznego dialogu, podczas którego próbuję zrozumieć konstrukcję składu, powołania, problemy z logami i decyzje w biurze, które nie do końca się zgadzają. Frankie po raz pierwszy pojawił się naprawdę w jego biurze na Progressive Field – pojedyncze światło świeciło pod drzwiami na czwartym piętrze, późno w nocy, gdy deszcz bębnił o okna. Była to klasyczna sceneria noir i celowe nawiązanie do oryginalnego artykułu detektywistycznego. Postacie noir są nierozerwalnie związane ze swoim otoczeniem i chciałem, żeby czytelnicy poczuli się, jakby wkraczali w przestrzeń Frankiego w sposób wciągający.

To powiedziawszy, Frankie nadal jest postacią w fazie formowania. Ustawienie zostało ustalone. Ton jest ustalony. Funkcja jest ustalona. Jednak jego maniery, rytmy i specyficzne dziwactwa wciąż się wyłaniają. Takich postaci nie buduje się od razu; ujawniają się poprzez powtarzanie.

Reklama

Tego Gus nauczył mnie przez cały sezon. Jego nagłe wejścia, ucięte frazy i chaotyczne wyjścia nie były zaplanowane z góry – zostały odkryte z czasem. Wynikały one z obserwowania go w różnych sytuacjach i pozwalania, aby konsekwentność kształtowała się naturalnie. Frankie przechodzi teraz ten sam proces odkrywania.

Frankie de la Noche z pewnością powróci, ponieważ w przyszłym sezonie nie zabraknie tajemnic składu. Wiem już, że są inne miejsca, do których Frankie należy – i tak, na pewno dojdzie do nocnego spotkania pod mostem w Flats. Może Frankie ma informatora. Może ktoś podrzuci mu jakąś informację.

Cel na przyszłość jest taki sam, jaki miałem w przypadku Gusa: sprawić, by Frankie poczuł się natychmiast rozpoznawalny. Chcę, żeby czytelnicy poznali jego głos, gdy tylko zacznie mówić. Kiedy pojawia się Frankie, powinieneś mieć wrażenie, że spotykasz kogoś, kogo spotkałeś wcześniej.

Podsumowując, Frankie de la Noche w tym sezonie był bardziej eksploracją niż gotowym produktem. Wyłonił się z eksperymentu stylistycznego, znalazł cel, gdy obsada bohaterów zaczęła nabierać kształtu, i po raz pierwszy pojawił się naprawdę, mając większy potencjał niż dopracowanie. I to jest w porządku. Tak powinny zaczynać się postacie. Dokąd to zmierza… tylko Frankie wie.

Reklama

Jak myślisz? Czy kawałki noir przypadły Ci do gustu? Czy Frankie czuł się kimś, do kogo warto wrócić? A kiedy wyjdzie na jaw kolejna zagadka, czy chciałbyś zobaczyć, jak bierze kolejną sprawę?

Daj mi znać swoje przemyślenia w komentarzach.

Source link

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj