Każdy tydzień sezonu NFL przynosi mnóstwo nowych pytań… i odpowiada także na kilka starych. Podsumujmy, czego nauczyliśmy się w 17. tygodniu… i nad czym będziemy się zastanawiać w 18. tygodniu i po sezonie.
ZAPYTANO: Czy mimo wszystko Atlanta podjęła słuszny ruch?
Kiedy Atlanta powołała Michaela Penixa Jr. zaledwie kilka tygodni po podpisaniu kontraktu z Kirkiem Cousinsem w ramach ogromnej umowy franczyzowej, która stała się kamieniem węgielnym, niedowierzanie i szyderstwo spadły ze wszystkich zakątków świata NFL – fanów, mediów i innych drużyn. Po co sporządzać podstawowy QB, skoro masz już podstawowy QB? Jak się okazało, Falcons mieli w głowie plan sukcesji i w niedzielny wieczór świat NFL mógł zobaczyć ten plan w praktyce, choć znacznie wcześniej, niż zamierzała Atlanta.
Po tym, jak Cousins odpadł w połowie sezonu, Atlanta przeniosła się na Penix, a wyniki w dwóch meczach były takie, na jakie Falcons mogli na tym etapie liczyć, grając na pozycji QB. Tak, Atlanta przegrała w niedzielny wieczór, wyrzucając Falcons poza fazę play-off, ale był to raczej wynik złego zarządzania czasem i niewytłumaczalnego trenera niż jakiejkolwiek porażki ze strony Penixa.
Po paskudnym przechwyceniu w pierwszej jeździe Penix wyglądał na pewnego siebie i posiadającego kontrolę w kieszeni, jakiego Cousins nie miał od miesięcy. Penix ma również ramię, któremu Cousins nie może dorównać, co otwiera zupełnie nowe obszary podręcznika Falcons. Przyłożenie Kyle’a Pittsa po czwartej próbie, na zasadzie „wszystko albo nic”, na nieco ponad minutę przed końcem było czymś pięknym; szkoda dla Penixa, że wkrótce potem Falcons spartaczyli zegar.
To wystarczyło, aby zastanowić się, co by się stało, gdyby Falcons zmierzyli się z Penixem mecz lub dwa wcześniej. Ale teraz jest tutaj, a to daje fanom Atlanty coś, na co czekają w 2025 roku, niezależnie od tego, jak zakończy się ten sezon.
ODPOWIEDŹ: Jayden Daniels nie jest już początkującym QB
Nie jest to może najświeższa wiadomość, ale Jayden Daniels jest wszystkim, czego oczekiwali od niego Dowódcy, a nawet znacznie więcej. Poprowadził drużynę do powrotu do Atlanty w niedzielny wieczór z wyniku 17:7 do przerwy, a następnie po dogrywce sprawnie poprowadził zwycięską grę. To, co imponowało u Danielsa, to to, jak gładko zachowywał się nawet w najważniejszych momentach gry. Po prostu przesunął kije w dogrywce, tu krótkie podanie, tam walka o pierwszą bramkę i w ten sposób poprowadził Waszyngton prosto do play-offów.
Dowódcy mają jeszcze przed sobą długą drogę, zanim dołączą do elity NFC – na przykład głupie kary pozwalają Atlancie raz po raz wracać do gry – ale mając Danielsa w centrum uwagi, zapewnili sobie kluczową pozycję w dającej się przewidzieć przyszłości. Fani odpowiedzieli, stadionem tak głośnym, jak od czasów Joe Gibbsa i Marka Rypiena. Nadchodzą dobre dni w Waszyngtonie. Kiedy ostatni raz można to powiedzieć?
ZAPYTANY: Cincinnati tak naprawdę tego nie zrobi, prawda?
Nie można było wybrać bardziej odpowiedniej metafory całego sezonu Bengals niż mecz Broncos w tym tygodniu. Joe Burrow prowadzi Cincinnati do zdecydowanego przyłożenia na 91 sekund przed końcem… a obrona poddaje się po remisowym przyłożeniu i wymusza dogrywkę. Burrow prowadzi Bengals w dogrywce, zdobywając zwycięskiego gola z gry z 33 jardów… a piłka odbija się od słupka. Wreszcie, na zaledwie 90 sekund przed końcem dogrywki, Burrow podejmuje trzecią próbę wyłonienia zwycięzcy meczu i ta się udaje.
Jakimś cudem Cincinnati dopiero teraz osiąga liczbę 0,500 w sezonie i jakimś cudem Bengals – którzy zaczynali z wynikiem 0:3 – wciąż znajdują się w play-offach. Bengalowie tak mają zaledwie 9,9 procent szans na dotarcie do posezonu; muszą mieć nadzieję, że zarówno rezerwowi Chiefs, jak i Jets odniosą w tym tygodniu zwycięstwa, co jest samą definicją słabej nadziei. Jednak fakt, że Burrow bierze udział w rozmowie na temat MVP, zaraz za Joshem Allenem, Lamarem Jacksonem i Saquonem Barkleyem, jest po prostu niesamowity. Otocz tego gościa z większym talentem w defensywie, Cincinnati, a on zabierze cię z powrotem do ziemi obiecanej.
ODPOWIEDŹ: Tampa Bay może być podstępnie trudnym play-offem
Być może widzieliście ostatnio w mediach społecznościowych to zdjęcie, przedstawiające Sama Darnolda i Bakera Mayfielda w strojach drużyny Carolina Panthers:
Niezbyt subtelna implikacja jest taka, że Darnold i Mayfield prosperowali, gdy tylko znaleźli odpowiednie sytuacje, a Pantery nadal gniją z powodu niekompetencji instytucjonalnej. (Niezbyt subtelna sugestia nie jest błędna). Bardziej bezpośrednią kwestią jest to, że jest to obecnie dwóch najlepszych rozgrywających w NFL i w zależności od tego, jak potoczy się 18. tydzień, mogą po prostu stanąć naprzeciw siebie w meczu runda otwarcia play-offów. (W takim przypadku zobaczysz to zdjęcie około miliard razy.)
Niedziela pokazała nam, że Mayfield i Tampa Bay, mimo że będą potrzebować całych 18 tygodni, aby (potencjalnie) zapewnić sobie miejsce w play-offach, nie będą łatwe w roli rozstawionej z numerem 4. Mayfield ma umiejętności, odbierających, plan gry i ochronę zaplecza, aby grać z niemal każdą drużyną w NFL. Nie oznacza to, że Bucks są pretendentami do rangi Super Bowl, po prostu mogą uprzykrzyć życie drużynom, które nimi są. Uważaj na drużyny, które grają swoje najlepsze mecze w najważniejszych momentach, tak jak zrobili to Bucs w ubiegły weekend… Są niebezpieczni, zwłaszcza jeśli je przeoczysz.
ZAPYTANO: Co robią Niedźwiedzie?
To głębokie nurkowanie poza sezonem, ale poważnie, co do cholery robią teraz Chicago Bears? Czwartkowa porażka 6:3 z Seahawks była z pewnością najbardziej przygnębiającym meczem roku, harówką, która nie sprawiała nikomu przyjemności i aktywnie pochłonęła trzy godziny cennego czasu, jaki wszyscy mamy na tej Ziemi.
Mecz zakończył się, całkiem trafnie, wyrównaniem Caleba Williamsa, a fani skandowali: „Sprzedaj drużynę!” Ale czy to właściwa opcja? Czy Chicago powinno spalić wszystko i zacząć od nowa? Czy GM Ryan Poles powinien dostać szansę na naprawienie statku? Czy rodzina McCaskeyów powinna po prostu pozbyć się tej kotwicy? To będzie napięty okres poza sezonem w Halas Hall, tak czy inaczej.
ODPOWIEDŹ: Czy Aaron Rodgers naprawdę jest w tym roku aż tak zły?
Powszechnie uważa się, że Aaron Rodgers ma już gotówkę i nie ma nic więcej do zaoferowania drużynie, która nie ma o co grać. Ale na ile to prawda? Weź pod uwagę jego statystyki: procent ukończenia piłki na poziomie 63%, podania 3623 jardów, 24 przyłożenia, 10 przechwytów i wskaźnik podań na poziomie 89,1.
A teraz przyjrzyjmy się statystykom innego wybitnego rozgrywającego, tym razem zbliżającego się do play-offów: procent ukończenia meczu na poziomie 67,5%, podania na poziomie 3928 jardów, 26 przyłożeń, 11 przechwytów i wskaźnik podań na poziomie 93,5. Niezupełnie inaczej, prawda? Rodgers jest mniej więcej takim, który przechodzi mecz bezbłędnie, będąc identycznym z drugim rozgrywającym… którym tak się składa, że jest Patrickiem Mahomesem.
Różnica polega oczywiście na bilansach drużyn: Chiefs Mahomesa mają bilans 15-1, a Jets 4-12. Różnica polega również na personelu, wezwaniu do gry i wykonaniu w późnej fazie gry. Na przykład Mahomes poprowadził Kansas City do siedmiu zwycięskich spotkań (czwarta kwarta lub dogrywka, w których zwycięska drużyna po raz ostatni dała prowadzenie), podczas gdy Rodgers miał tylko trzy.
Nie oznacza to jednak, że Rodgers nadal jest rozgrywającym na poziomie MVP. Rzeczywiście, to chyba bardziej oskarżenie Mahomesa niż pochwała Rodgersa. Ale prawdą jest również, że w NFL granica między geniuszem a głupotą jest niewiarygodnie cienka, a kilka zagrań tu czy tam może oznaczać różnicę między pożegnaniem w pierwszej rundzie a nieistotnością.

















