Prezydent Donald Trump już dwukrotnie osiągnął szczyt światowej potęgi politycznej, ale wciąż przed nim stoi kolejne zadanie: Pokojowa Nagroda Nobla.

O nagrodę, która zostanie ogłoszona w najbliższy piątek, prezydent otwarcie zabiega już od pierwszej kadencji. Wielokrotnie nominowany przez zwolenników (oficjalna lista nominowanych, która zwykle liczy setki, nie jest publikowana), prezydent Trump powiedział niedawno, że będzie to „obraza” do kraju, jeśli nie uda mu się zwyciężyć.

Obserwatorzy – a w szczególności sam Trump – w większości bagatelizują jego szanse na otrzymanie nagrody. Jednak wiadomość w środowy wieczór, że Izrael i Hamas zgodziły się na pierwszą fazę ambitnego planu pokojowego, w którym pośredniczył Trump, może rzucić tę kwestię w nowe światło. Zgodnie z umową Izrael i Hamas zgodziły się na wymianę pozostałych zakładników i więźniów, a Izrael wycofa swoje wojska.

Dlaczego to napisaliśmy

O nagrodę, która zostanie ogłoszona w najbliższy piątek, prezydent otwarcie zabiega już od pierwszej kadencji. I choć jego twierdzenie, że zakończył siedem wojen w siedem miesięcy, wydaje się obserwatorom naciągane, niedawne oznaki postępu na Ukrainie, a zwłaszcza w Gazie, mogą dawać mu uzasadnione roszczenia.

„Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój!” Panie Trumpie – napisał w swoim ogłoszeniu.

Nie oznacza to, że jest teraz faworytem do tegorocznej nagrody – która prawie na pewno została już rozstrzygnięta. Ale pomysł wydaje się nieco mniej naciągany.

Na długo przed wydarzeniami, które miały miejsce w tym tygodniu, Trump lobbował we własnym imieniu, co może być bezprecedensowe w 124-letniej historii nagrody. W lipcu on zadzwonił do ministra finansów Norwegii i były sekretarz generalny NATO, Jens Stoltenberg, aby porozmawiać o cłach, a następnie rzucił się w stronę nagrody pokojowej.

Source link