Podobnie jak wielu Ukraińców, Victoria Kadantseva z nieufnością podchodzi do niedawnego wichru aktywności dyplomatycznej – dziejącego się w obcych miejscach, od Miami i Genewy po Moskwę, a nawet na Alaskę – który jej zdaniem może mieć egzystencjalne znaczenie dla przyszłości Ukrainy.
„Nie spodziewamy się dobrego wyniku, gdy we wszystkich tych miejscach dyskutują o przyszłości naszego kraju, jakby to oni decydowali” – mówi pani Kadantseva, asystentka wykonawcza w kijowskim biurze międzynarodowej firmy produkującej produkty konsumenckie.
„Nie chcemy oddać naszego terytorium i suwerenności” – dodaje – „ale zdaje się, że o tym właśnie mówią”.
Dlaczego to napisaliśmy
Kiedy amerykańscy i rosyjscy negocjatorzy spotkali się, a europejscy przywódcy usilnie starali się zawrzeć porozumienie pokojowe, które byłoby akceptowalne dla Kijowa, Ukraińcy byli w niewygodny sposób obserwatorami rozmów na temat swojej przyszłości. Ale ich pogląd jest stanowczy: tak dla kompromisu, nie dla kapitulacji.
Od sierpnia, kiedy prezydent USA Donald Trump spotkał się na Alasce z prezydentem Rosji Władimirem Putinem, Ukraińcy obserwują – głównie z niepokojem – wzloty i upadki w związku z ponownym dążeniem Trumpa do zakończenia wojny Rosji na Ukrainie.
Tylko w ciągu ostatnich kilku tygodni 28-punktowy plan, który wydawał się napisany przez Moskwę, ustąpił miejsca 19-punktowemu planowi, korzystniejszemu dla interesów Ukrainy.
Ostatnio Ukraińcy z ostrożnością obserwowali, jak wysłannicy pokojowi Trumpa, biznesmen Steve Witcoff i zięć Jared Kushner, spotykali się we wtorek w Moskwie z Putinem. Jednak według doniesień rosyjski przywódca pozostał przy swoim maksymalistycznym stanowisku na rzecz zakończenia wojny.
Pozwoliło to Ukraińcom odetchnąć z ulgą – że nie doszło do wielkiego porozumienia między mocarstwami amerykańskimi i rosyjskimi – jednocześnie ugruntowując perspektywę kontynuacji działań wojennych przez kolejną mroźną zimę i nowy rok.
„Mieszkańcy Ukrainy mają wrażenie, że jesteśmy na niekończącej się kolejce górskiej, w górę i w dół, w górę i w dół, a czasem z tych wszystkich rozmów na temat naszego kraju wypływają bardzo złe wieści, a czasem coś, co wydaje się nieco bardziej pozytywne” – mówi Valerii Pekar, ukraiński futurysta i adiunkt w Kijowsko-Mohylaskiej Szkole Biznesu. „Ale większość ludzi boi się, że będzie jakieś porozumienie w sprawie Ukrainy bez Ukrainy”.
„Rosja nie jest gotowa”
Rozmowy, tym razem pomiędzy Amerykanami i Ukraińcami, miały być kontynuowane w czwartek w Miami. Jednak Pekar twierdzi, że wierzy, że ostatnie wysiłki pokojowe prezydenta Trumpa nie odniosą skutku, ponieważ Putin nie jest gotowy do negocjowania zakończenia wojny.
„Do negocjacji potrzebne są dwie strony, do tanga potrzeba dwóch, ale Rosja nie jest gotowa” – mówi. „Negocjacje oznaczają kompromisy” – dodaje – „ale Putin nie może pójść na kompromis, ponieważ wie, że w kraju napotkałby bardzo poważną presję ze strony wielu sektorów”.
Prezydent Trump użył tego samego wyrażenia w środę, brzmiąc na sfrustrowanego, gdy omawiał z reporterami Białego Domu brak postępów w ostatnich rozmowach w sprawie zakończenia wojny.
„Do tanga trzeba dwojga” – powiedział Trump. „Nie wiem, co robi Kreml”.
Dla niektórych Ukraińców to, co robi Rosja, a w szczególności pan Putin, podtrzymuje stanowisko, które utrzymuje od rozpoczęcia wojny na pełną skalę w lutym 2022 r.: że Ukraina jako niezależny naród po prostu nie istnieje.
„Ukraina walczy o swoją suwerenność od 500 lat, a starcie z imperium, które miało nas wymazać, trwa do dziś” – mówi Dmytro Zolotukhin, ukraiński menadżer europejskiej organizacji humanitarnej w Kijowie.
„Teraz to Putin mówi Amerykanom, że nie ma potrzeby rozmawiać z przywódcami politycznymi Ukrainy, ponieważ Ukraina nie istnieje”.
Biorąc pod uwagę takie stanowisko, Zołotuchin twierdzi, że wojna będzie kontynuowana w przyszłym roku – być może do czasu, gdy Putin poczuje presję związaną z ogromnymi żniwami gospodarczymi, jakie wojna zbiera dla Rosji.
Ważna rocznica
Fakt, że ostatni szczyt aktywności dyplomatycznej w związku z wojną nastąpił w tym tygodniu, wydał się niektórym Ukraińcom ironią, ponieważ 1 grudnia to symboliczna data w długiej walce kraju o niepodległość.
Trzydzieści cztery lata temu w tym tygodniu Ukraińcy przeważającą większością głosów opowiedzieli się za swoją niepodległością w ogólnokrajowym referendum. Niepodległość została ogłoszona przez ówczesny parlament radziecki 24 sierpnia 1991 r. – obecnie uważanym za Dzień Niepodległości kraju – ale dopiero referendum z 1 grudnia dodało tej deklaracji powszechną legitymizację.
Dzień ten nabrał dodatkowego znaczenia w 2013 roku, kiedy 1 grudnia rozpoczęła się Rewolucja Godności, której kulminacją było usunięcie prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza w lutym 2014 roku i przywrócenie prozachodniej konstytucji z 2004 roku.
„1 grudnia jest dla nas ważny z dwóch powodów” – mówi pan Pekar. „Po pierwsze jest to dzień w 1991 r., kiedy Ukraińcy masowo głosowali za niepodległością” – mówi. W całym kraju około 90% wyborców powiedziało „tak” niepodległości – a w przemysłowym obwodzie donieckim, wzdłuż wschodniej granicy z Rosją, poparcie osiągnęło prawie 84%.
Donieck to region obecnie w dużej mierze okupowany przez Rosję i który, zdaniem Putina, musi zostać uznany za w pełni rosyjski jako jeden z warunków zakończenia wojny.
„Ale to także dzień, w 2014 roku, kiedy Ukraińcy powstali i ogłosili, że nie cofniemy się ani nie zrezygnujemy z niepodległej Ukrainy” – mówi Pekar. „To przypomnienie, że niepodległość jest czymś, o co wciąż musimy walczyć”.
Dla niektórych długa historia Ukrainy, pełna zwycięstw i porażek w dążeniu do niepodległości od hegemonicznego mocarstwa, pomaga wyjaśnić, dlaczego Ukraińcy są dziś tak nieufni wobec inicjatyw pokojowych, które wydają się być realizowane przez obce mocarstwa w ich imieniu. Zbyt wiele porozumień w sprawie bezpieczeństwa zostało zawartych i znikniętych, zbyt wielu zagranicznych przywódców obiecało ochronę, ale potem porzuciło te zobowiązania.
„Ukraińscy socjolodzy nazywają nas narodem nieufnym” – mówi Wołodymyr Fesenko, szef firmy doradczej Penta Group w Kijowie. „Mamy historyczne powody, aby nie ufać – i dlatego nie możemy akceptować „obietnic” i „zapewnień”, ale potrzebujemy konkretów, na które zgadzamy się z naszymi partnerami”.
Fesenko twierdzi, że wyniszczająca wojna pozostawiła Ukraińców z głębokim poczuciem zmęczenia i chęcią zaakceptowania jakiegoś kompromisu – ale nie w sprawie tak podstawowej zasady, jak niepodległość narodowa.
„Ludzie doszli do wniosku, że będziemy musieli pójść na kompromisy, ale nadal nalegają, abyśmy zachowali godność suwerenności, o którą walczyli i ginęli nasi żołnierze” – mówi.
„Przyglądając się zatem tym rozmowom, pozostajemy z niepokojącą dwuznacznością: chcemy, aby wojna się skończyła i chcemy, aby wysiłki zmierzające do jej zakończenia zakończyły się sukcesem” – mówi – „ale nie zgadzamy się również, aby zakończyła się ona nie tylko kompromisem, ale także kapitulacją”.
Oleksandr Naselenko wspierał reportaż dotyczący tej historii.