Różne dolegliwości zdrowotne sprawiły, że nigdy nie spodziewałam się, że dożyję swoich szesnastych urodzin, a dwa lata temu, kiedy zdiagnozowano u mnie nieuleczalną chorobę, rak jelitazastanawiałem się, czy zobaczę ten. Ale w chwili pisania tego tekstu, o ile nie zostanę dźgnięty nożem w drodze do domu, wszystkie znaki zapowiadają, że będę świętować 46. urodziny. Część tego czasu spędzę pracując w Daily Express Rak Kampania Care, a reszta zastanawia się, czy moim kolegom podobają się pączki, które kupiłem dla ich zachwytu i zachwytu. Mam nadzieję, że tak, bo spędziłem tyle samo czasu na wybieraniu mrożonych ciasteczek, co na przeglądaniu Tindera.
Przeglądając ich zdjęcia w Internecie, czułem się jak bezwzględny randkowiec, który jest zbyt wybredny, aby przesunąć palcem w prawo. Zastanawiałam się, które będą zbyt lepkie, które zbyt mdłe, a które zbyt spłaszczone i w niczym nie przypominają zdjęć. Zastanawiałem się, czy ten z pomarańczową twarzą i trójkątnymi oczami jest bramkarzem, czy też ten o nazwie Maple Pecan Pie jest bezpieczniejszym wyborem. I zastanawiałam się, ile osób pytałoby mnie, czy ten, który wybrali, zawiera orzechy.
Założę się, że w tym roku nikt nie zada mi głupiego pytania, bo po raz pierwszy w życiu, odkąd po raz pierwszy przyniosłam ciasta do biura na urodziny, mnie tam nie będzie. (W zeszłym roku nawet nie brałem tego pod uwagę jako opcji.)
Nie będzie mnie tam, nie dlatego, że jestem z Paddingtonem, na tropie ekskluzywnej historii o Peru. Nie będzie mnie tam, nie dlatego, że spływam kajakiem bystrzami po rzece gdzieś egzotycznie, gdzie są bystrza. Nie będzie mnie tam, nie dlatego, że obchodzę najlepsze sklepy z kanapkami na świecie i dotarłem do Łotwy.
Nie będę tam, żeby cieszyć się ludźmi z Dunkin’ Donuts, ponieważ kiedy latem 2023 roku zdiagnozowano u mnie raka w czwartym stadium, powiedziano mi, żebym nie jechał metrem w Londyn i nie chodzić do biur. Podobno wynika to z ryzyka infekcji w zamkniętych pomieszczeniach.
I niestety, ponieważ kalendarz nie ma większego znaczenia w przypadku infekcji, nie rozumieją, że z okazji moich urodzin powinni wziąć dzień wolny.
Od czasu rozpoczęcia chemioterapii nie byłem w redakcji Daily Express, więc musiałem sobie wyobrazić, jakie pączki lubią moi koledzy, skoro większości z nich nie spotkałem.
Żartuję, że nowotwór to moja druga praca i niestety, prawdę mówiąc, wiem więcej o pielęgniarkach w moim szpitalu onkologicznym niż o kolegach, którzy tworzą fantastyczne historie, które czytasz na tej stronie.
Tak jak wiem, które lubią majonez z tuńczykiem w ziemniakach w mundurkach i jakie napoje energetyczne preferują, tak myślę, że dość dobrze potrafię ocenić, która pielęgniarka skusiłaby się na tradycyjnego pączka z dżemem, a która wolałaby, żeby przypominał smakołyk z Rocky Road.
Przez to musiałam sobie wyobrazić, jakie pączki lubią moi koledzy i czy zrozumieją, że Dunkin’ Donuts są o wiele lepsze od Krispy Kreme.
Musiałem wstrzymać wszelkie myśli o rozwoju mojej kariery do poziomu niezwykłego dziennikarza.
I musiałam zdać sobie sprawę, że jeśli naprawdę mam walczyć z rakiem, muszę przestać patrzeć na to, jak było kiedyś.
Nie jest to łatwe, ale próbuję sobie przypomnieć, jak daleko zaszedłem. Wiem, że nie zostało mi kilkadziesiąt lat życia, ale wiem też, że nie umrę, dopóki Daily Express nie osiągnie celu kampanii Cancer Care, czyli zapewnienia wszystkim pacjentom chorym na raka wsparcia psychicznego zarówno w trakcie leczenia, jak i po jego zakończeniu.