Niebiosa wiedzą, że torysi pozostawili Wielką Brytanię w chaosie, ale po pandemii i kryzysie kosztów życia sytuacja zaczęła się poprawiać. Gospodarka wzrosła o imponujące 0,7% w pierwszych trzech miesiącach 2024 r., pokonując wszystkie kraje z grupy G7.
Pracownicy zwykle trzeźwego Urzędu Statystyk Narodowych (ONS) nie mogli powstrzymać radości, opisując PKB jako „pogromców gangów”.
W drugim kwartale PKB wzrósł o kolejne 0,5%, przy całkowitym wzroście o 1,2% w ciągu trzech miesięcy do 30 czerwca.
Po raz kolejny wyprzedziliśmy konkurencję na całym świecie. Ożywienie było kruche, ale wszystko wskazywało na poprawę.
Pięć dni po rozpoczęciu trzeciego kwartału, 5 lipca, Keira StarmeraPartia Pracy przejęła władzę. Nasz nowy premier i jego kanclerz Rachel Reeves zrobili wówczas dziwną rzecz.
Zaczęli rozmawiać o osłabieniu gospodarki, wmawiając wszystkim, że w Wielkiej Brytanii panuje bałagan i że zanim sytuacja się poprawi, sytuacja się pogorszy.
Przerazili też wszystkich, ostrzegając o „trudnych decyzjach” w jesiennym budżecie, przez co mieli na myśli mnóstwo podatków.
Nastroje spadły. Firmy przestały zatrudniać. Konsumenci przestali wydawać pieniądze. Panował smutek i teraz są efekty.
Dziś rano ONS ujawnił, że w pierwszych trzech miesiącach rządów nowego rządu laburzystów wzrost PKB spadł do zaledwie 0,2%.
Słowo, którego użyła Liz McKeown, dyrektor ds. statystyk gospodarczych ONS, brzmiało „stonowane”. Nie pogromcy gangów, ale przytłumieni.
Co delikatnie mówiąc.
Reeves popełnił mnóstwo błędów, zaczynając od złomowania Zimowa płatność za paliwoale jej największym błędem było danie 30 października narodowi czterech miesięcy na martwienie się o jej budżet.
Główny ekonomista CBI, Ben Jones, powiązał to z dzisiejszą niską liczbą: „Niepewność przed budżetem prawdopodobnie odegrała dużą rolę, a firmy powszechnie zgłaszały spowolnienie procesu decyzyjnego”.
Hailey Low, zastępczyni ekonomisty NIESR, zgodziła się z tym stwierdzeniem, twierdząc, że dzisiejsze fatalne dane dotyczące wzrostu „odzwierciedlają wpływ niepewności sprzed wprowadzenia budżetu”.
Wszyscy spodziewali się, że budżet będzie zły, a w praktyce było jeszcze gorzej.
Zwłaszcza dla przedsiębiorstw, które są motorem wzrostu gospodarczego. Reeves uderzył ich brutalnymi dodatkowymi podatkami w wysokości 25 miliardów funtów.
Dokonała tego poprzez podwyższenie składek na ubezpieczenie społeczne odprowadzane przez pracodawców, obniżenie progu ich wpłacania i podniesienie płacy minimalnej w związku z inflacją, która spadła do 6,7%.
Andrew Higginson, który jest także przewodniczącym Brytyjskiego Konsorcjum Detalistów, nazwał to potrójnym cudem „za dużo do zniesienia”.
I ma rację. Efekty zobaczymy w ostatnim kwartale roku. Potem przez cały rok 2025 i później.
Nalot na budżet będzie kosztować dużych pracodawców, takich jak giganty spożywcze Tesco i Sainsbury’s, fortunę, zmuszając ich do podwyżki cen, ograniczenia wzrostu płac i cięć wynagrodzeń.
Żadne z nich nie przyczyni się do wzrostu.
Co gorsza, jak ostrzegał Bank Anglii, jej budżet będzie inflacyjny, co oznacza odsetki i hipoteka stopy prawdopodobnie pozostaną wyższe również na dłużej.
W zeszłym roku Starmer obiecał, że rząd laburzystów uczyni Wielką Brytanię najszybciej rozwijającą się gospodarką w grupie G7. Zamiast tego zatopił go w krótkim czasie.
Dzisiejsze dane o PKB to kolejny cios dla Reeves, która wciąż nie może się otrząsnąć po złym przyjęciu jej budżetu.
Reeves poinformował nas dzisiaj, że: „Poprawa wzrostu gospodarczego to sedno wszystkiego, co chcę osiągnąć, dlatego nie jestem usatysfakcjonowany tymi liczbami”.
Reeves ma rację. Jej zadaniem jest pobudzanie wzrostu gospodarczego. Zamiast tego zatrzymała to w miejscu. „Niezadowolony” nie zaczyna tego obejmować.