Najtrwalszy obraz Kilkutygodniowa podróż Lane’a Kiffina z Ole Miss do LSU Przyszło w niedzielne popołudnie na lotnisku w Oksfordzie w stanie Missouri, gdzie wielu bardzo głośnych fanów Rebeliantów przeklęło Kiffina, gdy wchodził na pokład samolotu LSU lecącego do Baton Rouge:
Odrzuceni kibice bezsilnie wygwizdują trenera zza drutu kolczastego, gdy ten wsiada do prywatnego samolotu, który ma go przewieźć do nowej pracy, która zapłaci mu dziesiątki milionów… Kurczę, metafora współczesnego futbolu uniwersyteckiego nie jest bardziej trafna.
Reklama
Jeśli jesteś kandydatem na futbolistę w szkole średniej i masz szansę dołączyć do dużego programu uniwersyteckiego, to są dobre dni. Jeśli jesteś administratorem i masz dostęp do stale rosnącego strumienia pieniędzy przeznaczonych na sport, wpływających do kasy twojej uczelni, to są bardzo dobre dni. I oczywiście, jeśli jesteś trenerem i masz możliwość przejścia do nowego programu lub wykupienia starego programu, są to najwspanialsze dni w historii.
Jeśli jednak jesteś starym, dobrym fanem wiwatujących piosenek o walkach, kochającym klapy bagażnika i krwawych szkolnych kolorów… tak, to rzeczywiście są ciężkie dni.
Wszyscy wiemy, że futbol uniwersytecki zmierza w tym kierunku, gdy zaczęły napływać miliardy przychodów z telewizji, gdy trenerzy piłki nożnej stali się najlepiej opłacanymi pracownikami publicznymi praktycznie w każdym stanie, gdy wydziały lekkoatletyczne zaczęły wyposażać swoje szatnie i obiekty piłkarskie, takie jak Pałac w Wersalu, gdy szkoły uległy presji prawnej i zdrowemu rozsądkowi i zaczęły płacić zawodnikom, którzy wspierają całe to przedsięwzięcie.
Teraz, gdy już to osiągnęliśmy, koszt profesjonalizacji sportów uniwersyteckich staje się jasny wraz z każdym e-mailem dotyczącym zbiórki pieniędzy, każdą ofertą planu płatności za bilety sezonowe i każdą dodatkową opłatą, jaką kibice płacą za każdy mecz u siebie. Uniwersytety zarabiają fenomenalne sumy dzięki prawom medialnym, ale wydają jeszcze więcej na opłacenie trenerów, zawodników i administratorów oraz modernizację obiektów. Dokąd więc zmierza szkoła, gdy potrzebuje więcej środków pieniężnych? Do najłatwiejszych ocen, jakie można znaleźć: oddani absolwenci.
Reklama
Załóżmy na przykład, że jesteś absolwentem wspaniałej instytucji, jaką jest Louisiana State University, i chcesz kupić bilety okresowe na mecz drużyny Bayou Bengals pod okiem nowego, drogiego trenera. Cóż, aby to zrobić, musisz zapisać się na listę próśb, zapłacić za bilety… i musisz serdecznie przekazać datki na rzecz Tiger Athletic Fund LSU.
Fan Ole Miss trzyma znak Lane’a Kiffina podczas Walk of Champions przed meczem z Florydą. Ostatecznie Kiffin nie pozostał w Oksfordzie. (Randy J. Williams/Getty Images)
(Randy J. Williams za pośrednictwem Getty Images)
„Bilety okresowe LSU, pozwolenia na parkowanie, bilety na mecze wyjazdowe, posezonowe i bilety na mecze SEC Championship są przydzielane na podstawie rankingu punktów priorytetowych”, . „Biuro sprzedaży biletów LSU przy przydzielaniu biletów wykorzystuje dwie kategorie punktów – dożywotnią i filantropijną”. Innymi słowy: jeśli nie jesteś pewien, gdzie jesteś na liście rankingowej, prawdopodobnie powinieneś dorzucić jeszcze kilka dolarów, żeby się upewnić.
To nie jest atak na LSU; Tygrysy nie są osamotnione w tego rodzaju operacjach. Praktycznie każdy większy uniwersytet zajmujący się futbolem uniwersyteckim stosuje jakąś odmianę tego programu: „Przekaż” pieniądze za prawo do żądania biletów na mecze piłkarskie. „Przekaż” więcej pieniędzy, aby zyskać możliwość zakupu większej liczby biletów. „Przekaż” jeszcze więcej pieniędzy, aby otrzymać prawo do zakupu miejsca parkingowego. I nie przestawaj „przekazywać” pieniędzy, bo jeśli tego nie zrobisz, ktoś inny wskoczy cię w kolejkę. A nie chcesz, żeby tak się stało, prawda?
Reklama
Zdezorientowany? Nie martw się. Po prostu miej ten portfel otwarty, bo chcesz pomóc w „zapewnieniu zasobów”, które są „niezbędne do osiągnięcia sukcesu obecnych studentów-sportowców”, prawda?
Uniwersytety ozdabiają te programy „pay-to-watch-’em-play” kombinacją sugestywnych nazw i staromodnego zawstydzania związanego ze zbieraniem funduszy. W Gruzji droga do zakupu lepszych biletów nazywa się . W stanie Ohio . Clemson ma Alabamie? . I tak dalej. Niezależnie od nazwy, niuanse mogą się różnić, ale efekt końcowy jest ten sam: uzbrojenie i monetyzacja Twojej nostalgii i miłości do dawnej macierzystej uczelni.
Oczywiście nic z tego nie jest nowe; szkoły od dziesięcioleci stosują tego rodzaju nieskrywane wykręcanie rąk. Jednak przy istniejących już mechanizmach finansowania i przyzwyczajeniu fanów do oczekiwania uiszczania opłat oprócz opłat, wyciśnięcie coraz większej ilości pieniędzy z bazy absolwentów polega po prostu na przesunięciu kilku suwaków w górę i zobaczeniu, kto jest skłonny dalej płacić.
Wszystkie te koszty sumują się, i to nie tylko w sensie „parkingu + zniżek + pamiątek”. To wszystko ma też swoją cenę psychiczną. Widzenie, jak twoje siedzenia przenoszą się do innej części stadionu niż ta, na której zwykłeś siedzieć z rodzicami i dziadkami… obserwowanie, jak coraz większe fragmenty stadionu zamieniają się w poczekalnie dla VIP-ów i miejsca spotkań dawców o wysokich dochodach… widok tylnych bram w pobliżu stadionu homogenizowanych w morze identycznych białych namiotów z rezerwacją i opłaceniem z góry, podczas gdy dziwaczne namioty są wypędzane na drugi koniec kampusu… to wszystko podważa podstawy fandom.
Reklama
Weźmy teraz pod uwagę sposób, w jaki zarówno trenerzy, jak i zawodnicy mogą opuścić statek bez kary, pozostawiając swoją ukochaną uczelnię w potrzebie nawet po zapłaceniu tych wszystkich tysięcy, i cóż… nietrudno wyobrazić sobie, jak uniwersytety zaczną tracić fanów z powodu tych wszystkich wstrząsających zmian.
Nic nie przypomina sobotniego popołudnia w futbolu w college’u – zmieniające się liście, skwierczące tylne drzwi, grająca orkiestra marszowa podczas spaceru po kampusie i wspomnienia starej szkoły. Rzecz w tym, że twoja stara szkoła wie, ile to dla ciebie znaczy, i nadal będzie pobierać opłaty za to doświadczenie. To kolejny roczny rachunek za czesne na twoim uniwersytecie i tym razem nie ma ukończenia studiów, aby to zakończyć.


















