W historii ludzkości byliśmy świadkami wielkich wynalazków, które radykalnie przyspieszyły cywilizację. Koło, żeby posłużyć się przykładem, z pewnością plasuje się w pierwszej piątce. A kto wpadł na szalony pomysł zgniecenia razem dwóch ciastek, z lodami waniliowymi w roli środka… wszyscy go chwalimy.
W obecnej sytuacji możemy znajdować się u progu podobnego skoku ewolucyjnego jak kanapka z lodami, a przychodzi on do nas za pośrednictwem Denver Nuggets, którzy są podobno zainteresowany przejęciem obrońcy Bulls Zacha LaVine’a.
Strzelający obrońca z wysokimi wynikami stał się z różnych powodów niedoceniany do poziomu, który graniczy z śmiesznością.
Tak, jego kontrakt jest rzeczywiście ogromny. LaVine zarobi w tym roku 43 miliony dolarów i pozostały mu jeszcze dwa lata, w przybliżeniu 46 milionów dolarów i 48,9 miliona dolarów, chociaż ostatni rok jest opcją gracza.
Poważną przeszkodą jest aspekt finansowy LaVine i według doniesień liga przez ostatnie kilka lat uważała kontrakt za niezbywalny ze względu na jego skalę.
Zawsze wydawało się to o jeden most za daleko i cuchnęło drużynami lub pojedynczymi osobami, które zrzucały brak wyników Chicago wyłącznie na LaVine’a, zamiast patrzeć na zarząd i własność, którzy zdawali się nigdy nie rozumieć, co właściwie zrobić z takim graczem jak on.
LaVine nie jest pierwszą opcją. Już wcześniej pchano go do tej roli i osiągał przyzwoite wyniki indywidualne, ale nigdy nie miał być głównym zawodnikiem. Istniał ku temu dość istotny powód.
W trakcie swojej kariery, a zwłaszcza od chwili, gdy w Chicago osiągnął szczyt swojej kariery, LaVine stał się wręcz niesamowitym strzelcem grającym bez piłki.
W sezonie 2020–2021 LaVine zajmował siódme miejsce pod względem odsetka zawodników łapiących i strzelających za 3 punkty (48,9%) z rozegranymi ponad 50 meczami, będąc jednocześnie główną bronią ofensywną Chicago (zdecydowanie).
W tym samym sezonie znalazł się na 97. percentylu pod względem skuteczności cięcia, ponownie jako główny ofensywny zawodnik Bulls, z obroną gotową go zatrzymać.
Od tego czasu LaVine pozostaje zawodnikiem charakteryzującym się wysoką skutecznością, jeśli chodzi o akcje inne niż przy piłce, a jego skuteczność w rzutach za trzy punkty spadła poniżej 40% w pełnym kontuzji sezonie w zeszłym roku, kiedy wystąpił w 25 meczach .
Intrygujący w tym poziomie efektywności jest fakt, że LaVine nigdy nie grał z zawodnikiem, który jest elitarnym rozgrywającym i który jednocześnie gra na pozycji pierwszej opcji.
Krótko mówiąc, nigdy nie miał swojego Batmana.
W Denver wreszcie będzie miał swojego… cóż, Jokera. Ale w tym scenariuszu Nikola Jokić jest także Batmanem.
Dobra, zapomnij o analogii z superbohaterem. LaVine nigdy nie grał u boku supergwiazdy i z pewnością nigdy nie grał u boku supergwiazdy kalibru Jokicia jako ktoś, kto mógłby znaleźć się na liście 10 najlepszych graczy wszechczasów.
W Denver LaVine w zasadzie zdobywał 20–25 punktów na mecz z największą łatwością, jaką mógł sobie wyobrazić, dzięki swoim wyżej wymienionym umiejętnościom gry przy piłce.
29-latek nagiąłby także obronę w stopniu, który otworzyłby więcej przestrzeni zarówno dla Jokicia, jak i Jamala Murraya, co powinno tchnąć nowe życie w ofensywę Denver.
Ponieważ Jokić często rysował podwójne drużyny, LaVine od razu odniósłby korzyści z poruszania się i skakania piłki w sposób, jakiego nigdy nie widział w Chicago, z całym szacunkiem dla DeMara DeRozana.
LaVine dodał także bardzo potrzebną kreację za trzy punkty do ataku Denver. Chociaż Michael Porter Jr. najprawdopodobniej w ramach takiego porozumienia udałby się do Chicago, napastnik nie jest w stanie trafiać za trzy punkty z kozłowania w takim stopniu jak LaVine, ponieważ po prostu brakuje mu trzymania piłki, szybkości i dotykaj, aby trafiać z dystansu, gdy wygina swoje ciało w powietrzu.
Nie oznacza to, że w Denver nie pojawiłyby się pewne wyzwania, ponieważ LaVine nie jest obrońcą godnym uwagi. Jednak mówiąc obraźliwie, dopasowanie ma sens.
Często w NBA nie dochodzi do oczywistych transakcji. Zespoły pójdą w kierunku, który zaskoczy większość obserwatorów, a my pozostajemy sobie wyobrazić, jak mógłby wyglądać konkretny gracz w określonej drużynie.
Tutaj plotka ma nieziemski poziom sensu.
To oczywiste. To jest świeże. Warto spróbować. Zatem opierając się na przeszłych doświadczeniach… nie rób sobie nadziei.