Tylko 26 proc. Amerykanów ma pozytywną opinię o mediach. 72 proc. Amerykanów uważa, że media mogą odgrywać pozytywną rolę w społeczeństwie — ale nie odgrywają. Ten świeży sondaż Gallupa i Fundacji Knighta jest dla mediów katastrofalny. I nie łudźmy się, że opinia Polaków o mediach jest lepsza.
Nie ma co narzekać — dziennikarze dziennikarzom zgotowali ten los. Dziennikarstwo obywatelskie, dziennikarstwo tożsamościowe, dziennikarstwo zaangażowane, dziennikarstwo interwencyjne — namnożyło się etykietek. Tymczasem dziennikarze, podobnie jak filmy, muzyka i sztuka w ogóle, dzielą się tylko na dwie grupy: dobrych dziennikarzy i złych dziennikarzy.
Tak było zawsze, tak jest i dziś. Nie ma znaczenia, czy dziennikarz pisze o debacie budżetowej w Sejmie, ostatniej kolejce NBA, chorobie drzew w gminnym parku, czy recenzuje nowy film Quentina Tarantino. Na koniec liczy się jedno: jego intencje, jego poczucie sprawiedliwości, jego wrażliwość na ludzką krzywdę, oraz jego rozumienie interesu publicznego. No i oczywiście warsztat, choć ten ostatni mogą zawsze trochę podratować pozostający w cieniu i najczęściej niedoceniani redaktorzy książek, materiałów wideo i artykułów.
Dziennikarze żyją dziś w sytuacji tak zmasowanej i tak wielopoziomowej presji jak nigdy dotąd. Wiemy jedno — bez niezależności finansowej, bez stałego dopływu dużych funduszy (nikt, kto nie wydawał medium, nie wie, jak gigantyczne koszty generuje dziś nawet mała firma medialna) nie ma niezależnego dziennikarstwa. Jak te fundusze zdobyć, dbając jednocześnie i chuchając na standardy dziennikarskie, oto wielkie i skomplikowane przedsięwzięcie. Dziś wygląda na to, że jedynym modelem biznesowym, w którym taką równowagę można utrzymać, jest model paid contentu.
Zadaniem wydawców musi więc być dziś budowanie medium tak, by ten model zapewniał przynajmniej podstawowe funkcjonowanie firmy. Wielu wydawców to doskonale rozumie i nie jest przypadkiem, że darmowe media w internecie są coraz mniejszą niszą i z czasem zapewne prawie całkowicie wymrą. Za dobre dziennikarstwo ludzie, którzy z niego skorzystają, muszą płacić — albo medium, z którego korzystają, nie będzie w stanie utrzymać standardów.
Im jest większa presja zewnętrzna nakładana na media — kryzys ekonomiczny uderzający w całe rynki, presja polityczna, przekonanie reklamodawców, że wraz z reklamą kupują sobie wpływ na politykę wydawniczą, tym mniej media mają czasu na zbudowanie niezależności finansowej, a przez nią — na spokojnie pilnowanie wartości.
Media utrzymywane, a tym bardziej kierowane przez polityków nie są niezależne nigdy. Media utrzymywane przez reklamodawców, a więc osoby i instytucje, które media mają kontrolować w imieniu opinii publicznej, o tę niezależność zawsze muszą prowadzić ciężkie boje — i tylko naprawdę duzi wydawcy mają szansę w tych bitwach postawić na swoim.
Aby ratować wizerunek mediów w oczach opinii publicznej, media muszą więc wrócić do czasów, gdy paid content był modelem powszechnym — czyli gdy czytelnik gazety płacił za nią w kiosku czy u gazeciarza na ulicy, by móc ją przeczytać. Zataczamy więc wielkie koło, nawet jeśli zamiast monety i gazeciarza mamy dziś Blik i aplikację.