W tym tygodniu odbyła się konferencja Partii Pracy, podczas której zwykłe frazesy i anegdoty poprawiające samopoczucie miały zainspirować naturalnych zwolenników partii. I kto może ich winić?
Po tygodniu skandalów „darmowych” i dochodzenia w sprawie wycieków w związku ze złymi odprawami, jakakolwiek dobra prasa dla Partii Pracy jest obecnie jak znalezienie oazy na pustyni.
Pomimo ciągłego mówienia o „radości”, „optymizmie” i „nadziei”, brytyjska opinia publiczna wciąż zastanawia się, jak radosna, optymistyczna i pełna nadziei czuje się obecnie większość emerytów. Zwłaszcza, że tej zimy grozi zamarznięcie na śmierć.
A te krótkie rozmowy na temat polityki, które pojawiły się na konferencji, nie miały żadnej merytorycznej treści. Nawet po kilku dniach nadal nie mogę powiedzieć, co Partia Pracy planuje zrobić dla kraju, poza ostatecznym „wyjściem za róg”. OK? Jednak dla większości ludzi priorytetem było sprawdzenie, co Partia Pracy ma do powiedzenia na temat najważniejszej kwestii w kraju: imigracji. I w tej kwestii premier zasługuje na uznanie.
Nie tylko o tym wspomniał (w istocie bardzo niska poprzeczka), ale także przyznał, że obawy dotyczące imigracji są „uzasadnione”. Zobowiązał swój rząd do nie tylko ograniczenia migracji netto, ale także zmniejszenia naszej zależności gospodarczej od niej – posunął się nawet do stwierdzenia, że „istnieje wiele przykładów przyuczania do zawodu, które kończą się w tym samym czasie, w którym składane są wnioski wizowe dotyczące tych samych umiejętności idą w górę. Dlatego będziemy ostrożni w tej kwestii”.
Kluczowym pytaniem jest oczywiście to, jak? A jak dokładnie wygląda „bycie twardym”?
Komentarze Sir Keira na temat imigracji były przewidywalne, niejasne i wyważone – a ich treść była wystarczająca, aby sprawiać wrażenie, że nie jest on całkowicie głuchy na tę kwestię. Z tego powodu Centrala Pracy musi być zadowolona. Jednak jego późniejsze komentarze oraz wypowiedzi jego minister spraw wewnętrznych Yvette Cooper uwydatniły, jak daleko w tej kwestii naprawdę pozostaje Partia Pracy. W części swojego przemówienia, która okazała się najbardziej entuzjastycznie przyjęta, premier odrzucił „tych, którzy twierdzą, że jedynym sposobem kochania swojego kraju jest nienawiść do bliźniego za to, że wygląda inaczej” – bardzo słuszna uwaga.
Oczywiście musimy odrzucić przemoc i nienawiść. Ale kto dokładnie twierdzi coś przeciwnego? Dlaczego pozwalać, aby działania kilku bandytów i rasistów wyznaczały ramy istotnej debaty na temat integracji społecznej, brytyjskich wartości i tożsamości narodowej?
Czy Sir Keir czułby się inaczej, gdyby ludzie odrzucili swoich sąsiadów, ponieważ „zachowywali się” inaczej? Albo, co gorsza, czy jego zdaniem cały kraj podskoczyłby z radości, gdyby osoba rzekomo zamordowana trzy małe dziewczynki na lekcjach tańca w Southport była biała? Oczywiście, że nie. W tym kraju istnieją głębokie podziały społeczne, które wykraczają poza przemoc, którą widzieliśmy w Southport. I Partia Pracy o tym wie.
Niewiarygodne, że podczas dyskusji na temat masowej migracji pani Cooper nie zauważyła słonia na sali. Jak zamierza dotrzymać którejkolwiek ze swoich obietnic bez drastycznego ograniczenia liczby imigracji (zarówno legalnej, jak i nielegalnej)? Jak, do cholery, Partia Pracy może mówić o budowie domów, tańszej energii, zachęcaniu do wykonywania prac domowych, inwestowaniu w nasze szkoły, reformie NHS i wszystkich innych sprawach, którymi naprawdę interesuje się społeczeństwo, bez uprzedniego zajęcia się imigracją?
Najnowsze dane wskazują, że migracja netto do Wielkiej Brytanii w ciągu ostatnich dwóch lat wyniosła 1,2 miliona osób. To o 1,2 miliona więcej osób korzysta z naszych dróg, krajowej służby zdrowia, szkół, wody i energii. Ponadto w tym roku ponad 25 000 osób przepłynęło kanał La Manche na małych łódkach (tyle w temacie „rozbijania gangów”).
W jaki sposób rząd zdobędzie co roku pieniądze potrzebne do przyjęcia setek tysięcy nowych imigrantów, biorąc pod uwagę niezliczone problemy, przed którymi stoi ten kraj?
Oczywiste jest, że dla większości Partii Pracy imigracja nie jest głównym problemem – mimo że wpływa na praktycznie wszystkie aspekty życia publicznego. Tak daleko sięga dysonans poznawczy.
Nic dziwnego, że pani Cooper powtórzyła to samo zdanie premiera, argumentując, że „wiele osób ma uzasadnione obawy dotyczące imigracji”. Tyle że właściwie się do nich nie odezwała.
Jakie dokładnie są te „uzasadnione” obawy, jak je pani rozumie, pani Cooper? I w jaki sposób ludzie mają wyrażać swoje obawy, nie będąc oczernianymi jako bezduszni rasiści? Imigracja jest wyraźnie straszydłem dla Partii Pracy. Ale to nie zniknie w najbliższym czasie.
Pani Cooper może nazywać ludzi „prawicowymi niszczycielami”, ile chce. Ale prawda jest taka, że nic się nie zmieni, dopóki nie zobaczymy znacznego spadku liczby imigracji, zarówno legalnej, jak i nielegalnej.