Są to wysiedleńcy, a jest ich dziesiątki tysięcy, 600 w ośrodku ewakuacyjnym, który odwiedziliśmy.
Od starszych osób, które uciekły bez leków, po matki w ciąży desperacko próbujące uciec przed dymem – nie mieli dokąd pójść.
Jim Mayfield, który od 50 lat mieszka na północnych przedmieściach Altadeny, zapłakał, gdy powiedział mi, że pozostały mu tylko psy, Monkey i Coca.
Powiedział: „Ogień opadał, kula ognia nie dotarła do mojego domu, ale potem się obudziłem i to zobaczyłem, więc musiałem rozpocząć ewakuację.
„Musiałem złapać psy, nie miałem wystarczającej ilości wody, a mój dom został doszczętnie spalony”.
Sheila Kraetzel, kolejna starsza mieszkanka, na nowo przeżyła poczucie terroru, gdy domy stanęły w płomieniach.
Powiedziała: „Poczułam dym, spałam, a mój pies zaalarmował mnie, że są kłopoty.
„Kiedy wyjrzałem na zewnątrz, po moim podwórku unosił się żar.
„Cała moja dzielnica zniknęła”.
„To było piękne, wyjątkowe miejsce” – dodała z uśmiechem.
Zapytana, jak może się uśmiechać, walczyła ze łzami i odpowiedziała: „No cóż, wiesz, że jest jutro”.
Nie rozumiem, jak ktokolwiek mógł odnaleźć nadzieję pośród zniszczeń, których tu byliśmy świadkami.
Przeczytaj więcej:
Skala „najbardziej niszczycielskich” pożarów we współczesnej historii Stanów Zjednoczonych
Na zdjęciach: Przed i po pożarach
Co było przyczyną pożarów?
Są ludzie, którzy rozdają żywność i wodę, personel medyczny robi, co może. Wolontariusze zjechali się z daleka i z bliska.
Jedna z nich, Stephanie Porter, powiedziała mi, że w środku było „ciężko”.
„Przechodzisz i widzisz rozpacz na twarzach ludzi, którzy nie wiedzą, jaki będzie ich następny krok, nie wiedzą, czy ich dom jeszcze stoi” – powiedziała.
„Musiałem poświęcić kilka chwil… i trochę popłakać, a potem wracasz do serwowania.
„To po prostu łamie ci serce”.
Trzy mile dalej Altadena przypomina strefę działań wojennych, ale mieszkańcom nie pozwolono wrócić.
Kiedy w końcu im się to uda, odkryją, że z materialnego życia, które pozostawili, nie pozostało nic.