SRzadko w najnowszej historii wojna klasowa była prowadzona w tak jawny sposób. Generalnie miliarderzy i hektomiliarderzy pracownik woźnego atakować biednych w ich imieniu. Ale teraz, wolni od wstydu i zakłopotania, nie ukrywają już swojego zaangażowania. W Stanach Zjednoczonych najbogatszy człowiek świata, Elon Musk, poprowadzi federalny atak na klasę średnią i klasę robotniczą, dążąc do cięcia wydatków publicznych i ochrony publicznej chroniącej ludzi przed drapieżnym kapitałem.
Dzieli odpowiedzialność za Departament Efektywności Rządu z innym miliarderem, Vivekiem Ramaswamym. Byli rekrutacyjny kolejni miliarderzy będą nadzorować cięcia w rządzie. Ci plutokraci nie otrzymają zapłaty. Będą prowadzić swoją wojnę klasową pro bono, z dobroci swoich serc.
Musk z majątkiem przekraczającym 400 miliardów dolarów (330 miliardów funtów), ostrzegł: „Musimy ograniczyć wydatki, aby żyć w ramach naszych środków”. Ale on nie ma na myśli „my”, ma na myśli ciebie. Trump i Musk chcą obciąć budżet federalny, aby móc obciąć podatki dla ultrabogatych. Ta pogrążona w ciemnościach klasa potrzebuje wszelkiej pomocy, jaką może uzyskać. Od 2020 r. majątek 12 najbogatszych ludzi w USA wzrósł o ok zaledwie 193%. W sumie biedni mają obecnie jedynie 2 biliony dolarów.
Cele określone przez Muska mogą być niemożliwe do zrealizowania. Obejmując tę rolę, zapowiedział, że ją zmniejszy Wydatki federalne wynoszą 6,75 biliona dolarów o 2 miliardy dolarówczyli właściwie więcej niż całość budżet uznaniowy. Ale intencja jest jasna: skurcz, którego konsekwencje byłyby druzgocące dla większości Amerykanów. Wybór Trumpa był odpowiedzią na okrucieństwo porażki neoliberalizmuale będzie także ich ostatecznym wyrazem. Była to odpowiedź na korupcję systemu politycznego prywatnymi pieniędzmi. I będzie to ostateczne zepsucie systemu.
Jeśli program Muska odniesie sukces, trudno sobie wyobrazić jego wpływ na życie ludzkie i świat żywy, ponieważ od roku podobny plan realizowany jest w Argentynie. Tam był Javier Milei tocząc swoją wojnę klasową w imieniu międzynarodowego kapitału. Wyniki są przerażające wzrost biedy; spadek liczby osób posiadających ubezpieczenie zdrowotne w połączeniu z krytycznym niedofinansowaniem Funduszu publiczny system zdrowia; rozmnażanie się przestępstwa z nienawiści; skoordynowany atak na naukę I ochrona środowiska; oraz wolność dla wszystkich dla zagranicznych korporacji pragnących przejąć krajowe minerały, ziemię i siłę roboczą.
W USA frajerzy zostaną wypuszczeni i będą mogli robić, co im się podoba. Nominowany przez Trumpa sekretarz ds. energetyki, Chris Wright, prowadzi firmę świadczącą usługi szczelinowania i twierdzi: „Nie ma kryzysu klimatycznego”. Już banki i korporacje są zachwycone zrywając ze swoimi zobowiązaniami w zakresie ochrony środowiska.
Masowy program cięć i deregulacji, do którego dążą Musk i Ramaswamy, rozszerza sadomasochistyczną politykę, która obecnie dominuje po obu stronach Atlantyku. Demagodzy odkryli, że nie ma znaczenia, jak bardzo cierpią ich wyznawcy, ważne, aby ich wyznaczeni wrogowie cierpieli bardziej. Jeśli będziesz w stanie w dalszym ciągu zaostrzać ból kozłów ofiarnych (głównie imigrantów), wyborcy będą ci za to wdzięczni, niezależnie od własnego bólu. To wielkie odkrycie przedsiębiorców konfliktowych, na czele których stoi sam Musk: w polityce liczy się nie to, jak dobrze sobie radzą ludzie, ale jak dobrze sobie radzą w stosunku do wyznaczonych grup obcych.
Chętnych katów jest mnóstwo. Jeden ze skazanych przywódców zamieszek w Southport w Wielkiej Brytanii zachęcany przez Elona Muska, został opisany po wydaniu wyroku skazującego jako „człowieka tak przesiąkniętego nienawiścią i przemocą, że nie mógł znaleźć satysfakcji w działaniach, które nie ugasiły natychmiast jego pragnienia wyrządzania krzywdy innym”. Fanatycy Maga, podnieceni szaleństwem nienawiści do X i innych mediów popierających Trumpa, mogą nie zyskać nic na prezydenturze Trumpa poza satysfakcją z zadawania bólu. Ale ta niewielka nagroda wystarczy, aby zapewnić ich absolutną lojalność. Skłoni ich to do popełnienia wszelkich okrucieństw, których żąda Trump.
Dlaczego wojna klasowa rozpętała się właśnie teraz, nie tylko w USA, ale w dużej części reszty świata? Ponieważ demokratyzujące i dystrybucyjne skutki dwóch wojen światowych minęły. Z uczuciem wyobrażamy sobie, że era półdemokratyczna (przykładem w bogatych krajach były lata 1945–1975) to normalny stan polityki. Było to jednak wysoce nietypowe i możliwe tylko dzięki erozji wojennej władzę klas panujących. Domyślnym stanem scentralizowanych społeczeństw, do którego obecnie powracają narody, jest oligarchia.
W XX wieku nazywaliśmy to nawróceniem faszyzmem. Faszyzm miał swoje własne cechy groteskowe i osobliwe. Wykorzystano nowe narzędzia i sposoby organizacji. Jednak w kluczowych aspektach oznaczało to odrodzenie porządku przeddemokratycznego: świata, w którym władza absolutna należała do królów i cesarzy oraz ich dworów. Możemy niekończąca się debata niezależnie od tego, czy Trump i jego akolici są faszystamijakby to w jakiś sposób rozwiązało problem. Bardziej pożyteczne jest uznanie ich za przedstawicieli znacznie dłuższej tradycji, której faszyzm był tylko jednym z jej przejawów. Cesarze wrócili.
Ponieważ Trump i Musk to tak zmienne postacie, kuszące jest wyobrażenie sobie, że ich władza będzie chaotyczna i przypadkowa. Ale klasa miliarderów szybko przystąpi do konsolidacji oligarchii i nie napotka prawie żadnego oporu. Instytucje amerykańskie, uznane media i zagraniczne rządy są całkowicie nieprzygotowane. Pomimo licznych ostrzeżeń wydawanych przez wiele lat, wiedzą tylko, jak uspokoić władzę oligarchiczną, a nie jak się jej przeciwstawić.
Zacząłem używając terminu „przewidywanie zgodności” w 2008 r., aby opisać kłanianie się mediów siłom niedemokratycznym. Twórca tego wyrażenia, Bruce Dover, wyjaśnił mi, że „cesarz, który budzi strach u swoich wyznawców, nie musi podnosić na nich ręki”. Teraz, gdziekolwiek w życiu instytucjonalnym moglibyśmy mieć nadzieję spotkać się z oporem, widzimy posłuszeństwo, nawet zanim Trump przejął władzę. Prawie wszyscy instynktownie przystosowują się do nowej dyspensacji.
W krajach, które nie uległy jeszcze w pełni oligarchii, musimy rozpoznać i to szybko, że polityka demokratyczna nie pojawia się spontanicznie. Nasze systemy osiągają charakter quasi-demokratyczny tylko dzięki aktywnemu obywatelstwu, którego zaangażowanie w dużej mierze definiuje protest, oraz niezależnym mediom. Ale bezpośrednio żądanie kapitałurządy kryminalizują te działania pokojowego protestupodczas gdy wiele niezależnych mediów, takich jak BBC, odciąć się od głosów sprzeciwu.
Jeżeli rządy takie jak brytyjskie mają inwestować we własne przetrwanie, muszą uwolnić swoich obywateli, aby mogli odbudować demokrację, a my musimy wykorzystywać w tym celu każdą okazję. W tej wojnie klasowej nie ma strefy zdemilitaryzowanej. Wszyscy musimy zdecydować, na czym stoimy.