Bernd Debusmann Jrw Białym Domu

Donald Trump/Truth Social Ziarnisty film lotniczy wciąż pokazuje łódź motorową pędzącą po wzburzonych wodachDonald Trump/Truth Social

Strajk, który miał miejsce 2 września na Karaibach, był pierwszym z fali ataków administracji Trumpa na podejrzanych o handel narkotykami.

Amerykański atak przeciwko rzekomej łodzi narkotykowej na Karaibach stał się centralnym punktem kontrowersji, wraz ze zmieniającymi się narracjami i narastającymi pytaniami na Kapitolu.

Według doniesień, po pierwszym uderzeniu na łódź dwóch ocalałych przylgnęło do płonącego statku, po czym w drugim uderzeniu zginęli oboje, co wzbudziło obawy, że siły amerykańskie naruszyły prawa regulujące konflikty zbrojne.

Był to pierwszy z serii trwających ataków, w wyniku których zginęło ponad 80 osób zarówno na Karaibach, jak i na wschodnim Pacyfiku.

Chociaż urzędnicy amerykańscy upierają się, że strajk był zgodny z prawem, wciąż wyłania się pełny obraz tego, co się stało i kto był ostatecznie odpowiedzialny za tę decyzję.

Oto, co wiemy o strajku i jego następstwach.

Oświadczenie Trumpa z 2 września

Opinia publiczna w USA po raz pierwszy dowiedziała się o strajku 2 września, kiedy Trump zaskoczył reporterów w Gabinecie Owalnym, ogłaszając, że zaledwie chwilę wcześniej Stany Zjednoczone „zestrzeliły łódź, łódź przewożącą narkotyki”, płynącą z Wenezueli.

Później tego samego dnia prezydent zamieścił w Truth Social informację, że w wyniku strajku zginęło 11 członków Tren de Aragua, wenezuelskiego gangu uznanego na początku tego roku za zagraniczną organizację terrorystyczną.

W poście Trumpa znalazło się również wideo z ataku, pokazujące, że łódź została uderzona niezidentyfikowaną amunicją i zapaliła się.

Urzędnik amerykański potwierdził później CBS, amerykańskiemu partnerowi BBC, że w operacji użyto łącznie czterech rakiet.

W tamtym czasie nie podano prawie żadnych dalszych informacji na temat celu.

Choć Trump powiedział, że statek płynie do Stanów Zjednoczonych, sekretarz stanu Marco Rubio powiedział tego samego dnia, że ​​„prawdopodobnie zmierzał do Trynidadu lub innego kraju na Karaibach”.

Następnego dnia Rubio zmienił kurs, mówiąc, że „ostatecznie zmierza w stronę Stanów Zjednoczonych”.

Sekretarz obrony Pete Hegseth powiedział wówczas Fox News, że oglądał strajk „na żywo”.

„Wiedzieliśmy dokładnie, kto był na tej łodzi. Wiedzieliśmy dokładnie, co robią” – powiedział.

W kolejnych dniach urzędnicy amerykańscy argumentowali, że strajk jest prawnie uzasadniony.

Doniesienia mediów budzą kontrowersje

Podobne strajki powtarzały się regularnie zarówno na Karaibach, jak i na Pacyfiku w następnych tygodniach i miesiącach, przy czym strajk z 2 września został w dużej mierze przyćmiony przez eskalację kampanii wojskowej przeciwko handlarzom narkotyków.

Jednak 28 listopada „Washington Post” doniósł, że pierwszy atak z 2 września przeżyły dwie osoby i że Hegseth rozkazał drugi atak, aby je zabić.

Hegseth natychmiast potępił te doniesienia jako „sfabrykowane, podżegające i uwłaczające”, natomiast rzecznik Pentagonu Sean Parnell powiedział, że „cała narracja jest fałszywa”.

Raport wzbudził zaniepokojenie zarówno ustawodawców Demokratów, jak i Republikanów.

We wspólnym oświadczeniu z 29 listopada czołowi Republikanie i Demokraci w Komisji Sił Zbrojnych Senatu oświadczyli, że podejmą „ponadpartyjne działania w celu zebrania pełnego sprawozdania” z operacji.

Podobne oświadczenie złożyli prawodawcy Izby Reprezentantów.

W tę niedzielę, 30 listopada, kilku prawodawców wyraźnie wyraziło zaniepokojenie faktem, że atak naruszył prawo międzynarodowe.

Jeden z nich, demokratyczny senator z Wirginii Tim Kaine, powiedział CBS, że strajk „podwójnego dotknięcia” „wzrośnie do poziomu zbrodni wojennej, jeśli jest prawdziwy”.

Republikanin Mike Turner, który wcześniej stał na czele Komisji Wywiadu Izby Reprezentantów, powiedział, że incydent z 2 września „całkowicie wykraczał poza wszystko, co było omawiane z Kongresem” na temat kampanii wojskowej.

Obejrzyj: „Osobiście nie widziałem ocalałych” – mówi Hegseth o drugim śmiertelnym uderzeniu łodzi

Biały Dom i Trump potwierdzają drugie uderzenie

Kilka godzin po tym, jak senator Kaine przedstawił swoje uwagi, prezydent Trump bezpośrednio odniósł się do tej kwestii, mówiąc reporterom w Air Force One, że „nie chciałby” drugiego uderzenia na łódź.

Dodał, że Hegseth powiedział mu, że nie zarządził drugiego uderzenia i że mu wierzy „w 100%.

Następnego dnia sekretarz prasowa Białego Domu Karoline Leavitt potwierdziła – po raz pierwszy – że 2 września zarządzono kolejny strajk.

Rozkaz ten – dodała – pochodzi od admirała Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych Franka Bradleya, który w czasie ataku dowodził Połączonym Dowództwem Operacji Specjalnych (JSOC).

W międzyczasie awansował adm Bradley. Obecnie jest generalnym dowódcą Dowództwa Operacji Specjalnych USA, któremu podlega JSOC.

W przygotowanym oświadczeniu Leavitt bronił działań Bradleya, mówiąc, że „mieści się on w granicach swoich uprawnień i prawa”.

Hegseth mówi, że „osobiście nie widział ocalałych”

Podczas maratońskiego posiedzenia gabinetu w Białym Domu 2 grudnia Hegseth ponownie potwierdził, że obserwował początkowy strajk, zanim przeszedł do innych posiedzeń.

W momencie ataku Hegseth powiedział, że „osobiście nie widział ocalałych”, co przypisał płonącemu wrakowi i „mgle wojny”.

Później tego samego dnia, jak wspomina sekretarz obrony, poinformowano go, że Bradley zdecydował się „zatopić łódź i wyeliminować zagrożenie”, co uznał za uzasadnione.

Sekretarz obrony zasugerował również, że mogło upłynąć kilka godzin, zanim zarządzono drugi strajk.

Ze swojej strony Trump ponownie stwierdził, że „nie wiedział o drugim uderzeniu”, jednocześnie stwierdzając, że uważa to za część szerszej operacji.

„Dla mnie to był atak” – powiedział. „To nie był jeden strajk, dwa strajki, trzy strajki”.

Do tej pory niektórzy obserwatorzy wyrazili swoje przekonanie, że teoretycznie Bradley może zostać pociągnięty do odpowiedzialności.

„W normalnych okolicznościach sprawa trafiłaby do sądu wojskowego” – powiedział MS NOW były sekretarz sił powietrznych Frank Kendall.

„Zostałby zwolniony ze swoich obowiązków i postawiony przed sądem wojskowym”.

„Administracja wymyśla logikę i uzasadnienie swoich działań, które przeczą wszelkiej historii prawa i wszelkim precedensom, i zasadniczo to właśnie tutaj widzimy” – dodał.

Według doniesień, w związku ze wzrostem presji, adm Bradley miał 4 grudnia zwrócić się do prawodawców, aby poinformować ich o operacji za zamkniętymi drzwiami.

Source link