Zbliżając się do Ellipse, zielonego obszaru o powierzchni pięćdziesięciu dwóch akrów, około piętnastu minut spacerem od Białego Domu, od południowego wschodu, można minąć rzeźbę z brązu, która w tajemniczy sposób pojawiła się w centrum handlowym w zeszłym tygodniu. To replika biurka Nancy Pelosi, na której leży gigantyczny, wirujący stos kupy. Tablica pod nim głosi: „Ten pomnik upamiętnia odważnych mężczyzn i kobiety, którzy włamali się do Kapitolu Stanów Zjednoczonych 6 stycznia 2021 r., aby grabić, oddawać mocz i kał w tych uświęconych salach, aby unieważnić wybory”.
W tym, co stało się już znanym paradoksem, dzieło sztuki autorstwa anonimowego artysty protestującego przeciwko Trumpowi jest zarówno żartem, jak i całkowicie poważnym. Kontrast pomiędzy uroczystym pięknem pomników i ideałami, jakie one reprezentują, z jednej strony, a hańbą 6 stycznia zamieszkiz drugiej. Prawie cztery lata temu Donald Trump przemawiał do tłumu swoich zwolenników w Ellipse. Co wydarzyło się później – tłum wypełniający budynek rządowy, co najmniej cztery ofiary śmiertelne podczas powstania i bezpośrednio po nim, nieudana impeachment—jest historią. Obóz Kamali Harris wybrał Ellipsę na miejsce jej „mowy końcowej”, miejsce, w którym przedstawi ona ostateczne argumenty za swoją prezydenturą. Rajd, podobnie jak sama kampania, był aktem rekultywacji.
Oczekiwano, że we wtorek wieczorem pojawi się około pięćdziesięciu tysięcy osób. Według jej kampanii liczba ta oscylowała wokół siedemdziesięciu pięciu tysięcy. Jeden z członków Partii Demokratycznej powiedział mi, że morze zwolenników Harrisa sięgało aż do Narodowego Muzeum Historii i Kultury Afroamerykanów przy Constitution Avenue. Podobnie jak w przypadku większości wydarzeń o rozmiarach galaktycznych, dotarcie na miejsce było odrębnym doświadczeniem, a ton podsłuchanej rozmowy zmieniał się wraz ze zmniejszaniem się odległości od miejsca wydarzenia. W okolicach Dziesiątej i Jedenastej przechodnie dyskutowali o programach telewizyjnych, które chcieliby obejrzeć, ale gdy minęliśmy 1420 New York Avenue, nastrój się zmienił. Mężczyzna ubrany w czerwoną smycz i nakrapiany kapelusz zapytał portiera, który był wysoki i elegancko ubrany: „Na kogo będziesz głosował?” „Trump” – odpowiedział portier. „Mam rację” – odpowiedział jego rozmówca. „Kamala i Demokraci nienawidzą mężczyzn”.
Zanim dotarłem na trawnik Białego Domu, uczestnicy zgromadzenia rozchodzili się we wszystkich kierunkach, a niski głos z akcentem skandował w rytm reggae: „Jeśli wybierasz się na wiec, skrót wiedzie przez park”. Zatrzymałem się, aby porozmawiać z Jamesem McDowellem, który projektuje i sprzedaje ubrania o tematyce politycznej. Na jednej z jego koszulek widniał rysunkowy Harris w perłach, promieniejący i trzymający parę jaskraworóżowych Converse. McDowell kibicował wiceprezydentowi, powiedział, ponieważ „Trump to idiota. Chce unicestwić cały kraj. Wolę głosować na kogoś, kto nas podnosi na duchu.”
W górę i w dół były dwa kierunki nocy, do tyłu i do przodu; później okrzyki: „Nie wrócimy!” odbiło się od parku. Wewnątrz Ellipse, na godzinę przed wejściem na scenę pierwszego mówcy, DJ Pretty Tammi poruszył publiczność. „Zróbcie trochę hałasu dla Portoryko” – zawołała, włączając „Let’s Get Loud” Jennifer Lopez. „Kochamy Cię!” Kilka minut później z głośników popłynął gorący jazz. „Ktoś z Chicagooooo?” Sądząc po wiwatach, wiele osób pochodziło z Chicago. „Jeśli jesteś częścią Boskiej Dziewiątki” – krzyknęła Tammi, odnosząc się do rady największych Czarne bractwa i stowarzyszenia„Chcę teraz zobaczyć twoje ręce w górze”. Falowało morze miniaturowych amerykańskich flag. Uczestnicy rajdów robili sobie różne selfie: matka z córką, grupa przyjaciół, para, duża rodzina. Tablice głosiły „Trump przyprawia mnie o mdłości”, „USA” i „La Presidenta”. Na guzikach widniały napisy „Mamas for Kamala”, „Hotties for Harris” oraz „NIE wracamy”. Trybuny otoczyły teatr. Za każdym rzędem siedzeń wznosił się niebieski billboard z napisem „Wolność”; efektem było przywołanie aspiracyjnej „niebieskiej ściany” Demokratów.
Zadanie Harrisa na tę noc było trudne. Ostatnie kilka lat osłabiło szokującą wartość słów takich jak „faszysta”, „gwałciciel” i „rasista”, a mimo to nadal musiała komunikować stawkę wyborów. Musiała wyczarować potworny potencjał prezydentury Trumpa i odrzucić Trumpa w przemówieniu, które odnowiło przywiązanie kraju do amerykańskich wartości. Jednak wulgarna retoryka nie często szkodzi Trumpowi. Zmniejsza wszystko, czego dotknie. Jego istota wymaga jednocześnie powiększonego języka i czyni ten język śmiesznym. Nie ma mitu ani epopei na temat sytuacji Trumpa; nie zachowała się żadna kontynuacja Iliady, w której greccy wojownicy otwarcie trzymają się drewnianego konia, wymachują bronią i ogłaszają śmierć Trojanom, a mimo to połowa Trojan i tak chce wciągnąć posąg do miasta.
W trakcie swojej kampanii Harris odnalazła więcej szczęścia dzięki podejściu opartemu na pragmatyzmie i radości. Jest dobra w osłabianiu Trumpa, słownie odpychając go na bok aby dorośli mogli zabrać się do pracy. Dzięki tej strategii wydaje się bardziej przyziemna i ma większy kontakt z wyborcami martwiącymi się o płacenie za artykuły spożywcze, opiekę nad dziećmi i mieszkanie. Jednak główna część wyborów wymaga subtelniejszej równowagi między pilnością a optymizmem. Harris musi wywołać alarm w związku z autorytarnymi tendencjami Trumpa – nie może tego nie zrobić – oferując jednocześnie konkretne propozycje poprawy życia ludzi.
Lista mówców we wtorek wskazywała, że Camp Harris był świadomy wyzwania. Byli to, jak politycy nazywają codziennych, a nawet „prawdziwych” Amerykanów, żaden z nich nie był sławny, a każdy z nich reprezentował problem, nad którym wiceprezydent obiecała pracować, lub okręg wyborczy, któremu obiecała służyć. Ich zeznania podkreśliły poparcie Harrisa dla poronienieniedroga opieka zdrowotna, właściciele małych firm, weterani wojskowi. Nie było zbyt wiele wzniosłej retoryki na temat amerykańskiego charakteru, chociaż łącznie przemówienia wyrażały głębszy przekaz, który dodatkowo wzmocniło rześkie powietrze i kolor drzew – czas przewrócić stronę.
Trochę przed 7:30 PO POŁUDNIUHarris wkroczyła na scenę w granatowym garniturze i bluzce pasującej do jej charakterystycznych perłowych kolczyków. Początek jej przemówienia wskazał na historyczny charakter nieuchronnej rywalizacji i przedstawił obraz Trumpa jako „niestabilnego, mającego obsesję na punkcie zemsty, trawionego żalem i pragnącego niekontrolowanej władzy”. (Mniej więcej w tym momencie protestujący krzyczący „Zbrodniarz wojenny!” i „Wolna Palestyna!” na krótko przecięli przód miejsca dla stojących). Jednak w miarę trwania przemówienia Harris zmieniła pozycję, nie rezygnując całkowicie z ataku. W dalszym ciągu podkreślała swoje uwagi szybką krytyką przeciwnika. Ale były prezydent nie był już w centrum uwagi. „Nadszedł czas” – powiedziała – „przestać wskazywać palcami i zacząć łączyć ramiona”. Następnie nastąpiło przemyślane zwiedzanie jej „listy rzeczy do zrobienia”, wypełnionej intymnymi danymi osobowymi. Przy „żółtym stole z Formiki” zakryta rachunkami siedziała jej matka. Na wiecu na rzecz praw obywatelskich pojawił się znajomy wózek. Jej kariera upłynęła na wygrywaniu „ciężkich walk” ze „złymi aktorami i potężnymi interesami”, ponieważ „coś oznaczało, że ludzie są traktowani niesprawiedliwie lub pomijani… . . po prostu do mnie dociera. W retoryce Harrisa dominowały słowa „godność”, „honor” i „duma”. Praca opiekuńcza, stwierdziła, „chodzi o godność”. Posiadanie domu „to nie tylko miernik bezpieczeństwa finansowego. Chodzi o dumę z twojej ciężkiej pracy. Wyjaśniła, że plany Harris dotyczące obniżek podatków dla „ludzi pracujących i klasy średniej” odzwierciedlają jej wiarę „w poszanowanie godności pracy”.