„Zostałem okłamany” – powiedział JD Vance.
Był kwiecień, a republikański senator z Ohio — obecnie kandydat na wiceprezydenta u boku Donalda Trumpa — był na sali Senatu, ganiąc swoich kolegów za uchwalenie pakietu pomocowego o wartości 61 miliardów dolarów, aby pomóc Ukrainie odeprzeć rosyjską inwazję. Porównał sytuację do wojny w Iraku, w której służył jako żołnierz piechoty morskiej. „Moim usprawiedliwieniem jest to, że byłem uczniem ostatniej klasy liceum” — powiedział. „Jaką wymówkę mają wiele osób, które były w tej izbie lub w Izbie Reprezentantów w tym czasie, a teraz śpiewają dokładnie tę samą piosenkę, jeśli chodzi o Ukrainę? Czy niczego się nie nauczyliśmy?”
Vance stał się twarzą nowego ruchu w Partii Republikańskiej, pod przewodnictwem weteranów wojen w Iraku i Afganistanieco stoi w sprzeczności z poparciem bardziej tradycyjnych konserwatystów dla agresywnych interwencji w polityce zagranicznej. Twierdzą, że ich osobiste rozczarowanie bagnami na Bliskim Wschodzie sprawiło, że są sceptyczni wobec wsparcia USA dla Ukrainy, przyjmując postawę „Ameryka na pierwszym miejscu” w polityce zagranicznej. Chcieliby, aby USA zrezygnowały ze swojego wsparcia materialnego i finansowego, nawet gdy Rosja nasilił swoje ataki w tym tygodniu.
Niektórzy moi przyjaciele, z którymi służyłem w armii USA i w Iraku, myślą tak jak Vance, i doszli do tego poglądu w uczciwej próbie zrozumienia tego, co widzieliśmy i zrobiliśmy dla naszego kraju. Nie są w tym osamotnieni. W 2019 r. Pew odkrył, że 64 procent weteranów myśli wojna w Iraku nie była tego warta. Pięćdziesiąt osiem procent powiedziało to samo o Afganistanie. I to przed brzydkim wycofaniem się z Kabulu w 2021 r. „Po co to było?” nie jest banałem dla weteranów globalnej wojny z terroryzmem, ale codziennym rozmyślaniem. A dla wielu z nas odpowiedź jest w najlepszym razie nieuchwytna, a w najgorszym gorzka.
Ale ta bolesna prawda doprowadziła Vance’a do błędnych wniosków na Ukrainie. Służyliśmy w Iraku pod fałszywymi pretekstami, w kraju, który w dużej mierze widział w nas nie zbawców, ale najeźdźców. Taka sytuacja nie ma miejsca na Ukrainie. Wiem z własnego doświadczenia na miejscu, jako wolontariusz, trener i dziennikarz, a także z licznych wywiadów z miejscowymi i międzynarodowymi legionistami, którzy walczą na pierwszej linii frontu. Naród ukraiński rozpaczliwie pragnie i potrzebuje naszej pomocy.
W przeciwieństwie do wojny w Iraku ich walka jest jednoznaczna: zagraniczny przeciwnik naruszył granice potencjalnego sojusznika USA, aby wyeliminować jego suwerenność. Amerykanie, którzy popierają Ukrainę, nie szukają broni masowego rażenia ani nie narzucają naszej woli krajowi, który nas nie chce; pomagamy stawić czoła dyktatorowi, który ma oko na samą zachodnią demokrację.
Tak, rzeczywiście zostaliśmy okłamani w Iraku. Kłamstwa są formą zdrady. Ale czy to oznacza, że my z kolei powinniśmy zrezygnować z wartości, które również zostały zdradzone, z ideałów, o które kiedyś wierzyliśmy, że warto walczyć?
W ciągu 15 lat od mojego powrotu z wojny, Próbowałem różnych miejsc wzdłuż spektrum ideologicznego w odniesieniu do kwestii wojny i pokoju, szukając czegoś, czegokolwiek, jak jasność. Amerykański interwencjonizm pokazał i znalazł swoje granice. Nie trzeba było stać w irackim salonie, próbując przeprosić za napadnięcie na niewłaściwy dom, aby to wiedzieć.
Chociaż to zrobiłem.
Tak wiele zostało zmarnowane w naszych wiecznych wojnach w Iraku, Afganistanie i gdzie indziej. Ludzie martwi, ranni, pieniądze, łaska świata, autorytet moralny, energia psychiczna… Nie sposób zastanowić się nad tym, co było możliwe 12 września 2001 r., i nie rozważyć dróg, które pozostały nietknięte. Apel o wycofanie się do izolacjonistycznej skorupy lub „America First” może być pieśnią syreny dla weteranów mojego pokolenia.
Jednak wycofanie się z międzynarodowego ciała i jego niekończących się bolączek nie jest rozwiązaniem, ani moralnym, ani pragmatycznym. Nie trzeba było przejść przez wyzwoloną właśnie ukraińską wioskę i usłyszeć, co Ameryka może nadal oznaczać jako ideał, aby w to uwierzyć.
Chociaż ja też to zrobiłem.
Podróżowanie po Ukrainie kilka razy od czasu ponownej inwazji Rosji na początku 2022 r. wyostrzyło mój światopogląd na wiele sposobów. Szczerze mówiąc, tylko na Ukrainie myślę, że Ameryka jest w stanie być tym, kim mówimy, że jesteśmy. Co brzmi, być może, jak puste aspiracje. Ale na ziemi jest zupełnie inaczej.
Na Konwencji Narodowej Republikanów w lipcu Vance powiedział: „Ludzie nie będą walczyć o abstrakcje, ale będą walczyć o swoje domy”. To ciekawe stwierdzenie, ale oczywiście nieprawdziwe. Historia naszego kraju dowodzi, że ludzie będą walczyć o jedno i drugie, od jego początków (co może być bardziej abstrakcyjne niż idea zupełnie nowego narodu?) przez amerykański wiek, kiedy chłopcy z farmy z Iowa i dzieciaki z miasta z Brooklynu walczyli i ginęli w lasach i na wyspach po drugiej stronie globu. Tysiące ochotników w ukraińskim legionie międzynarodowym służą jako bardziej współczesny dowód, wielu z nich to rozczarowani weterani wojen wiecznych.
Myślę szczególnie o moim przyjacielu J, którego pełnego imienia nie ujawniam dla jego bezpieczeństwa. Niedawno pisaliśmy do siebie — ma trochę wolnego czasu, leży w szpitalu we Lwowie na Ukrainie, dochodzi do siebie po operacjach różnych ran bojowych odniesionych na froncie. Jest weteranem Sił Powietrznych USA, spędził trochę czasu w Iraku i przez ostatnie kilka lat opowiadał mi, jak żołnierze na Ukrainie czasami czują, że walczą z jedną ręką związaną za plecami, z powodu ograniczonych dostaw broni i różnych ograniczeń nałożonych na jej użycie. Głównym życzeniem J, jak mi kiedyś powiedział, byłoby, aby rząd amerykański wspierał Ukrainę pełną parą, bez cząstkowej pomocy. Jego drugie życzenie? „Po prostu burger i piwo, żebym mógł należycie uczcić fakt, że Ameryka będzie działać jak Stany Zjednoczone, jakie świat kiedyś znał”.
Polityka J różni się od mojej, ale zgadzamy się co do Ukrainy. Spotkałem tam amerykańskich wolontariuszy, którzy reprezentują całą gamę przekonań politycznych, od anarchistów po samozwańczych republikanów Reagana, po członków DSA z legitymacją i ludzi, którzy przysięgają, że nigdy nie głosowali i nigdy nie będą. Ich powody, dla których walczą dla Ukrainy, są ich własne, choć mogą być abstrakcyjne.
L to kolejny mój amerykański przyjaciel na Ukrainie. Weteran armii USA, obecnie medyk bojowy w Międzynarodowym Legionie. Ze względu na pragmatyczny charakter swojej pracy, nie jest podatny na wzniosłe rozmowy o zasadach i roli Ameryki na świecie. Ale nawet on nie może powstrzymać się od przekazania słuszności wojny Ukrainy o samostanowienie i wkładu USA w nią.
„Stałem się niezwykle świadomy, jak znacząca jest pomoc Ameryki, a także jaki wpływ na tę wojnę mają amerykańscy wyborcy” – powiedział mi. „Ukraina ma bojowników, ale potrzebuje amunicji, sprzętu i nadziei na zwycięstwo… nadziei, że reszta świata nie zrezygnowała z Ukrainy. Amerykanie mogą trzymać głowy wysoko i mieć prawdziwe poczucie dumy, wiedząc, że pomagają”.
J i L należą do grupy, która sama się wybiera. Weterani nie są monolitem, a nasza społeczność jest jak każda inna, ponieważ niezgoda może i będzie występować w każdej kwestii, w tym na Ukrainie. Ale jest refren większości zachodnich weteranów, których spotkałem na Ukrainie, niezależnie od tego, czy są tam jako bojownicy, humanitaryści czy wolontariusze: To jest właściwa rzecz do zrobienia dla ludzi i kraju, którzy chcą pokoju i bezpieczeństwa, które my uważamy za oczywiste, i są gotowi sami o nie walczyć.
Nie pomagamy Ukrainie tylko z idealizmu, oczywiście. Geopolityczne szachy są prawdziwe, podobnie jak ekonomia. Ważne jest, aby to uznać, argumentując za dalszą pomocą dla narodu amerykańskiego. Ale dla mnie osobiście ważne jest, aby 90 procent Ukraińców ma pozytywne zdanie o Stanach Zjednoczonych i uważają nas za sojusznika. Codziennie zwykli ludzie chcą i proszą o naszą pomoc. Nie chcę tego zbyt dokładnie opisywać, ale nie było to moje doświadczenie w Iraku, gdzie szejkowie z kontraktami rządowymi mogli nas uwielbiać, ale większość miejscowych czuła, że przemoc z pewnością będzie trwała, dopóki my pozostaniemy.
Podejmowanie problemów i wydarzeń przypadek po przypadku przeczy wygodom doktryny. To jest głęboko niezadowalające przez większość czasu. Ale to jedyny sposób, jaki znalazłem, aby pogodzić wiele sprzeczności naszego świata. Jest dużo przestrzeni pomiędzy Zespół Ameryka: Światowa Policja i nacjonalistyczna krótkowzroczność.
Gwarantujemy, że ktoś z doświadczeniem wojskowym zostanie wiceprezydentem w listopadzie, czy to będzie Vance, czy weteran Gwardii Narodowej Tim Walz. Ktokolwiek to będzie, miejmy nadzieję, że pamięta, że abstrakcje, idee i wartości mogą być czymś więcej niż pustymi słowami dla ludzi, którzy ich szukają. Głupi idealizm nie jest przywództwem. Cynizm nie jest też tak zmrożony i ograniczony, że nic nie jest warte obrony.