Właściciele sklepów na Majorce zakazali wpływowym osobistościom z branży turystycznej, które, jak twierdzą, wchodzą do ich sklepów, aby robić zdjęcia, ale niczego nie kupują.
Właściciele firm mają coraz bardziej dość turystów odwiedzających ich sklepy wyłącznie w celu zrobienia zdjęć i opublikowania ich na stronie Instagramaa niektórzy sklepikarze zaczęli umieszczać na swoich oknach tabliczki „zakaz fotografowania”, – donosi lokalny serwis informacyjny Ultima Hora
Według właścicielki sklepu na Starym Mieście, Vanity, „ludzie przychodzą bez przywitania, stają przed lustrem i robią sobie selfie z tyłkiem. A potem wychodzą bez słowa”.
„Turyści – zarówno nastolatki, jak i dorośli – stoją przed lustrem, wykrzywiają usta i filmują mnie… Chodzą nawet do przebieralni, żeby zrobić zdjęcia. Ale nigdy nie proszą o pozwolenie” – dodała Vanita.
Skarżyła się także, że niektórzy młodzi turyści przymierzają ubrania, w których chcą zrobić zdjęcia, a potem wychodzą, nic nie kupując.
Niektórzy sklepikarze żądają nawet rekompensaty finansowej od wpływowych osób, które robią sobie selfie w ich sklepach.
Właściciel najstarszego sklepu na wyspie – pasmanterii Ca Donya Angela – również skarżył się, że jego sklep odwiedzają turyści tylko po to, by zrobić zdjęcia kolorowej ekspozycji guzików i tkanin.
Miguel Aguilo przyznał, że ma już dość influencerów wykorzystujących jego sklep jako tło do zdjęć, że zainstalował teraz na ladzie sklepu pudełko, w którym mający obsesję na punkcie Instagrama turyści muszą zapłacić 1 euro za zrobienie zdjęć jego ścianie.
Właściciele sklepów na Majorce zakazali turystom robienia zdjęć w ich sklepach. Zdjęcie pliku: Dwóch turystów robi sobie selfie na ulicy w Palma de Mallorca, 24 kwietnia 2024 r. w Palma de Mallorca
Niektórzy właściciele sklepów żądali nawet, aby turyści płacili im 1 euro za zrobienie zdjęcia w ich sklepie. Zdjęcie w pliku przedstawia parę robiącą sobie selfie z zadokowanymi statkami wycieczkowymi w tle w Palma de Mallorca, 12 sierpnia 2017 r.
Posunięcie właścicieli firm na wakacyjnej wyspie jest najnowszą próbą wściekłych mieszkańców, aby ukrócić turystykę.
Na początku tego roku hiszpańskie Baleary przestały wykorzystywać influencerów do promowania malowniczych miejsc wakacyjnych po ostrzeżeniu, że „turystyka selfie” rujnuje najpiękniejsze plaże w regionie.
Władze lokalne początkowo miały nadzieję, że gwiazdy mediów społecznościowych pomogą odciążyć niektóre miejsca odwiedzane przez turystów, zachęcając odwiedzających do odwiedzania mniej popularnych miejsc.
Jednak strategia najwyraźniej przyniosła odwrotny skutek, ponieważ niektóre z tych odległych miejsc zostały obecnie zalane turystami robiącymi sobie selfie, co spowodowało jeszcze większe przeludnienie i jeszcze większą wściekłość mieszkańców kwestionujących „turystykę”.
„Przyniosło to zupełnie odwrotny skutek od zamierzonego i jest sprzeczne z polityką rządu dotyczącą powstrzymywania turystyki” – przyznał w weekend rzecznik departamentu turystyki Balearów.
Charakterystycznym przykładem jest Calo des Moro, mała zatoczka na Majorce, która może pomieścić około 100 turystów.
Jednak po tym, jak internetowa gwiazda udostępniła to miejsce swoim obserwującym, miejsce zostało zalane przez turystów.
W ubiegłym roku burmistrz Maria Pons ujawniła, że każdego dnia do zatoczki schodziło do 4000 osób i 1200 pojazdów.
Kobieta trzyma tabliczkę z napisem „Turyści wracają do domu” podczas demonstracji protestującej przeciwko nadmiernej turystyce i cenom mieszkań w Palma de Mallorca na Balearach, 15 czerwca 2025 r.
W odpowiedzi władze lokalne usunęły ze swojej oficjalnej strony internetowej wszystkie zdjęcia promujące Calo des Moro
Najnowsze zakazy dla influencerów wprowadzono rok po tym, jak setki działaczy szturmowały Calo des Moro na Majorce, rozsławionego na całym świecie przez Instagrammerów, gdy miejscowi przysięgali „odzyskać” to wspaniałe miejsce z rąk wczasowiczów.
Ponad 300 protestujących zebrało się w czerwcu zeszłego roku w zatoce, rozwinąwszy ogromny transparent rozciągający się wzdłuż plaży, na którym widniał napis: „Zajmijmy plaże”.
Inni pozostali na pobliskim parkingu i rozdawali ulotki w języku angielskim i niemieckim informujące turystów o mobilizacji – zmuszając turystów do zawrócenia i opuszczenia zatoczki.
Zeszłego lata Hiszpanią wstrząsnęły protesty antyturystyczne, podczas których dziesiątki tysięcy zmęczonych mieszkańców wypełniło ulice w całym kraju.
Działacze antyturystyczni od dawna kwestionują obecny model turystyki, twierdząc, że wielu lokalnych mieszkańców zostało przecenionych przez turystów, emigrantów i zagranicznych nabywców.
W ubiegłym roku rekordową liczbę turystów odwiedziła Hiszpania – samą Majorkę odwiedziło ponad 15 milionów turystów.


















