Donald Trump został dziś zaprzysiężony na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych, obiecując szereg działań wykonawczych, które stawiają Amerykę na pierwszym miejscu. Tutaj nasi felietoniści zastanawiają się nad powrotem do Trumpa.

Arwa Mahdawi: rebranding, a nie rewolucja

„Światło słoneczne oświetla cały świat” – Prezydent Donalda Trumpa – oznajmił wzniośle w mroźny poniedziałek, zwracając się do narodu. To przemówienie, obiecał przed inauguracjabyłoby wszystko o jedności. Nie będzie już mściwego prezydenta, którego przemówienie inauguracyjne w 2017 r. słynęło z wypowiedzi o „amerykańskiej rzezi”; Trump Niszczyciel zostanie zastąpiony przez Trumpa Jednoczącego. I przez pierwsze 10 minut swojego prawie 30-minutowego przemówienia dotrzymał tej obietnicy.

Mówił bez ogródek o problemach w USA, za którymi mogliby stanąć ludzie niezależnie od przekonań politycznych – od „kryzysu zaufania” do rządu po „nieskuteczny system zdrowia publicznego”. Obiecał „przywrócić dobrobyt obywatelom każdej rasy, religii, koloru i wyznania”.

Ale Trump nie może się powstrzymać, prawda? Nawet gdy mówi o świetle słonecznym, nie może powstrzymać napływających ciemnych chmur zemsty. Powiedział, że chce być znany jako rozjemca, po czym jednym tchem zagroził, że aneksję Kanału Panamskiegoktóry, jak stwierdził, „został w głupi sposób przekazany krajowi Panamy”. Mówił o „rewolucji zdrowego rozsądku”, a następnie wyjaśnił, że zdrowy rozsądek ma na myśli masowe deportacjeprowadząc wojnę z osobami transpłciowymi i kończąc Zielony Nowy Ład.

Choć dzisiejsze przemówienie z pewnością miało bardziej wyważony ton niż jego przemówienie z 2017 r., nadal był to Trump w całości: nie tyle rewolucja, co rebranding. I nie ma to nic wspólnego z rebrandingiem. Doszło do zwykłego samouwielbienia i męczeństwa, a także szowinistycznych popisów udających politykę. Zobacz na przykład jego obiecuję założyć Urząd Skarbowy i zmienić nazwę Zatoki Meksykańskiej Zatoki Amerykańskiej.

Jednak to nie to, co Trump powiedział podczas inauguracji, wysłało najsilniejszy sygnał – to wszystko miliarderów i dyrektorów generalnych, którymi się otaczał. „Miliarderzy Big Tech zajmują miejsca w pierwszym rzędzie podczas inauguracji Trumpa” zauważyła Elizabeth Warren na X. „Mają jeszcze lepsze miejsca niż te wybrane przez Trumpa. To mówi wszystko.” Być może słońce rzeczywiście oświetla cały świat: w końcu nigdy nie było tak jasne, że amerykańską rzeź zastąpiła amerykańska oligarchia.

Moustafa Bayoumi: Otępiająca sprawa

Cóż, to było nudne. Przewidywalny, prozaiczny i napędzany typowym dla Donalda Trumpa przesadnym wyolbrzymianiem narodowego rozkładu przemówienie inauguracyjne była sprawą w dużej mierze zapomnianą. Nawet w jego przemówieniu z 2017 r. znalazło się pamiętne sformułowanie „amerykańska rzeź”. Tym razem najczęściej słyszeliśmy powtarzający się zestaw frazesów opisujących, jak „złoty wiek Ameryki zaczyna się właśnie teraz” i że „dla obywateli amerykańskich 20 stycznia 2025 r. jest Dniem Wyzwolenia”. Ale wyzwolony od czego właściwie?

To nie jest tak, że ten kraj jest bez problemów. Istnieje wiele poważnych problemów, z którymi trzeba się zmierzyć, od kryzysu klimatycznego po dostęp do zdrowia reprodukcyjnego, by wymienić tylko dwa, które mają wpływ na większość Amerykanów. Zmiana nazwy Zatoki Meksykańskiej na Zatokę Amerykańską, jak to powiedział dzisiaj w sali emancypacyjnej Kapitolu, nie przyniesie dobrobytu narodowi amerykańskiemu. Nie zrobi tego także jego nowo ogłoszony Urząd Skarbowy, wydział rządu, który według Trumpa zapowiada wprowadzić taryfy na wiele produktów przywożonych do Stanów Zjednoczonych. Eksperci niemal jednolicie uważać że wprowadzenie takich szeroko zakrojonych taryf spowoduje podniesienie, a nie obniżenie cen.

Tradycją Trumpa od dawna jest obiecywanie wyborcom prawie wszystkiego i obwinianie innych, gdy obiecane nagrody wyparowują. A większość z nich jest po prostu fantazyjna lub sprzeczna. Powiedziano nam na przykład, że Trump nie rozpocznie żadnych nowych wojen, ale odbierze Kanał Panamski. OK, jasne.

To, co nie jest fantazyjne, to strach, który będzie teraz odczuwalny przez Amerykanów w gospodarstwach domowych o mieszanym statusie (gdzie członek rodziny nie jest udokumentowany, podczas gdy inni członkowie rodziny tak). Jest ich co najmniej 4,7 m takie gospodarstwa domowe w tym kraju. Potem jest strach jakie będą mieli transpłciowi i niebinarni Amerykanie po wydaniu przez Trumpa dekretu, że istnieją tylko dwie płcie. Byliśmy tu już wcześniej, więc wiemy, że zbliżają się kolejne ataki na nasze codzienne życie.

Inauguracja Trumpa mogła być wydarzeniem otępiającym, ale to, co nadchodzi, wcale takie nie będzie. Dlatego ważniejsze niż kiedykolwiek jest, abyśmy zachowali zdrowy rozsądek i byli przygotowani na wyzwania i konfrontację.

Margaret Sullivan: Ponura przemowa

Nowo wybrany i starający się o to, co uchodzi za najlepsze zachowanie, Donald Trump mówił o miłości, Bogu i nowym złotym wieku dla Stanów Zjednoczonych Ameryki.

Ale tuż pod tą złoconą powierzchnią jego przemówienie inauguracyjne wysłało zupełnie inne przesłanie. Imigranci i osoby transpłciowe będą traktowani surowo. System rzekomo oparty na zasługach zastąpiłby wysiłki na rzecz zwiększenia różnorodności i naprawienia przeszłych szkód. Ochrona środowiska ustąpi miejsca planom „wierć, kochanie, wierć”.

„Przerażające przemówienie pełne kłamstw i wulgaryzmów” – trafnie skomentował uczony i politolog Norman Ornstein.

Kiedy obserwowałem komentatorów telewizyjnych wychwalających słuszność „pokojowego przekazania władzy” – i widziałem tak wielu, których Trump obraził i skrzywdził, zgłaszających się do Rotundy Kapitolu – pomyślałem o niektórych osobach, których, co godne uwagi, tam nie było.

Pomyślałam o Michelle Obamie i Karen Pence, wpływowych małżonkach politycznych, które najwyraźniej postanowiły nie zapomnieć krzywd, których doznały one i ich mężowie. Nie wzruszyliby ramionami, gdy rozpowszechniał rasistowskie kłamstwa na temat miejsca urodzenia Baracka Obamy lub chwil, gdy narażał życie własnego wiceprezydenta i odmawiał mu pomocy, gdy brutalny tłum skandował „powiesić Mike’a Pence’a”.

Pomyślałem też o bardziej godnym podziwu mężczyźnie, który w tym tygodniu skończyłby 96 lat, gdyby dożył więcej niż zaledwie 39 lat.

Zamiast więc cytować słowa Trumpa, odniosę się do bardziej inspirujących słów dr Martina Luthera Kinga Jr. „Musimy zaakceptować skończone rozczarowanie” – powiedział – „ale nigdy nie trać nieskończonej nadziei”. Nawet w ten ponury dzień, to brzmi jak plan.

Lloyd Green: Nie ma pocieszenia dla Demokratów

Tematy były znajome, ton nieco inny. Drugie przemówienie inauguracyjne Donalda Trumpa nie było powtórzeniem przemówienia, które wygłosił osiem lat wcześniej. Tym razem 47. prezydent nawoływał do „rewolucji zdrowego rozsądku”.

Zdobył w głosowaniu powszechnym, ale posypały się fale skarg. Przypomniał Stanom Zjednoczonym o zamachach na jego życie i oskarżeniach, które nie doprowadziły do ​​niczego. Nieoficjalnie wiadomo, że Rotunda Kapitolu była tłem powstania.

Dostawa Trumpa na ogół się zatrzymywała, a czasami brzmiała jak lista rzeczy do prania. Niewiele było reklam i ostrej retoryki. Stephena Millera, twórcy słów Trumpa, nie należy mylić z Tedem Sorensenem, autorem przemówień Johna F. Kennedy’ego, ani z Peggy Noonan, która nadała prozie Ronalda Reagana muzykę.

Jak można się było spodziewać, Trump pochwalił się sam sobie: „Dla obywateli amerykańskich 20 stycznia 2025 r. jest dniem wyzwolenia”.

Uszczęśliwiał świat Maga, nie strasząc Republikański przywództwa Kongresu – z wyjątkiem nacisku na cła.

Trump wyraził obawy podzielane przez większość – choć zdecydowanie nie wszystkich – elektoratu. „Popularyzm” to słowo podsumowujące całą sytuację.

W przemówieniu odniesiono się do kwestii nielegalnej imigracji. Trump ostro atakował także przestępczość i świadomy rasowo rząd. Stany Zjednoczone około 2025 roku to już nie to samo miejsce, co w 2016 czy 2020 roku. Zabójstwo George’a Floyda zakończyło się w nieoczekiwanym miejscu.

Na pokazie pojawił się także bokser Trump. Poprzysiągł odzyskać Kanał Panamski i zmienić nazwę Zatoki Meksykańskiej na Zatokę Amerykańską. Aby podkreślić tę kwestię, krzyknął, aby zamanifestować przeznaczenie.

Demokraci nie mogą znaleźć pocieszenia w tekście przemówienia. Jednak umieszczenie głównych darczyńców i specjalistów od technologii przed nowymi członkami gabinetu w rozmieszczeniu miejsc daje Chuckowi Schumerowi i Hakeemowi Jeffriesowi coś do pracy.

Nadeszły cztery kolejne kontrowersyjne lata.

Malaika Jabali: Pusty patriotyzm Trumpa był w pełni widoczny

Donald Trump został zaprzysiężony na kolejną kadencję prezydencką w dniu, w którym świętujemy urodziny Martina Luthera Kinga Jr., a Trump postawił sobie za cel porzucenie ikony praw obywatelskich za pomocą niejasnego frazesu o urzeczywistnieniu „marzenia” Kinga.

Prezydentura Trumpa, otoczona przez miliarderów z branży technologicznej, będzie bardziej przypominać koszmary Kinga.

Tuż za rodziną Trumpa, w najlepszym miejscu na scenie inauguracyjnej, siedzieli Elon Musk, Jeff Bezos, Mark Zuckerberg i dyrektor generalny Google, Sundar Pichai. Wiele powiedziano o tych technologicznych oligarchach, którzy dogadywali się z Trumpem w dniach poprzedzających jego drugą inaugurację. Bez wątpienia finansowanie jego uroczystości inauguracyjnych to inwestycja, którą mają nadzieję, że przyniesie zyski ich firmom. Amerykańska polityka stała się tak sprytna, że ​​istnienie „funduszu inauguracyjnego” przedstawia się jako normalny tok postępowania, tak jakby najbogatsi ludzie na świecie przekazujący pieniądze prezydentowi uznanemu za zagrożenie dla naszej demokracji byli tak samo powszechni jak szkoła publiczna nauczyciel inwestuje w swoje 401 tys.

Znacznie mniej powiedziano jednak na temat korzyści, jakie ten alarmujący sojusz przynosi Trumpowi i co może zrobić, aby nie tylko utrzymać zyski dyrektorów generalnych z branży technologicznej, ale także w jaki sposób może wzmocnić władzę Trumpa.

To wierność tytanom przemysłu jest czymś, przed czym ostrzegał nas sam King. W roku 1963 kazaniew tym samym roku, w którym wygłosił przemówienie Kinga Mam marzenie, stwierdził: „Nasze niezachwiane oddanie kapitalizmowi monopolistycznemu sprawia, że ​​bardziej martwimy się bezpieczeństwem ekonomicznym kapitanów przemysłu niż robotnikami, których pot i umiejętności napędzają koła przemysłu .”

Zapowiadając, jak technologia osłabi pracowników, King kontynuował: „Jeśli producentom zależy wyłącznie na ich osobistych interesach, przejdą na drugą stronę, podczas gdy tysiące ludzi pracy zostaną pozbawione pracy i przesiedlone na jakiejś drodze do Jerycha w wyniku automatyzacja.”

Miliony pracowników potraktowano jak ofiary śmiertelne, porzucone przy autostradzie informacyjnej, która wzbogaciła garstkę przedsiębiorców technologicznych w niewyobrażalne bogactwo.

Przedsiębiorcy technologiczni, z którymi współpracuje Trump, kontrolują nie tylko firmy, które dopuszczają się typowych nadużyć korporacyjnych – niedopłacający pracownicy, zawyżanie cen, rozbijanie związków zawodowych Lub osłabianie strajkujących pracowników. Kontrolują informacje, które powszechnie konsumujemy. Kształtują opinie i światopoglądy.

Wielu młodych mężczyzn pożera Twitcha należącego do Amazona i YouTube należącego do Google. Musk kontroluje aplikację znaną wcześniej jako Twitter, a Zuckerberg jest właścicielem Facebooka i Instagrama. Co powstrzymuje którąkolwiek z tych firm od priorytetowego traktowania treści korzystnych dla Trumpa i innych akolitów Maga? Co zapewni, że wypowiedzi niekorzystne dla Trumpa i jego prawicowych spraw nie zostaną ocenzurowane, pomimo powierzchownych wezwań prezydenta do wolności słowa?

Wielu może rozpraszać pusty patriotyzm Trumpa i puste przywoływanie amerykańskiej wyjątkowości. Ale pod tym wszystkim kryje się kolejny miliarder, który podobnie jak jego kumple z branży technologicznej bardziej interesuje się utrzymaniem władzy dla siebie niż wzmocnieniem pozycji narodu amerykańskiego.

  • Malaika Jabali jest stypendystką New America 2024, dziennikarką i autorką książki „To nie ty, to kapitalizm: dlaczego nadszedł czas, aby zerwać i jak przejść dalej”

Source link

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj