Jest to jedna z najbardziej znanych zbrodni Meksyku: zabójstwa co najmniej 265 migrantów zmierzających do USA w dwóch oddzielnych masakrach, do których doszło ponad dekadę temu.

Ofiary — głównie Amerykanie Środkowi — zostały porwane z autobusów jadących do meksykańskich miast graniczących z Teksasem. Ich ciała odkryto w 2010 i 2011 roku około 100 mil od granicy w gminie Świętego Fernanda. Niektóre nosiły ślady tortur.

Aktywiści i krewni ofiar od dawna oskarżają meksykańskie władze o powolne prowadzenie śledztwa w celu ukrycia oficjalnego współudziału. Sprawa wydawała się skazana na zanik, podobnie jak wiele innych.

Policjant z karabinem pełni wartę na ulicy obok pojazdów

Policja pełni wartę przed kostnicą w mieście Meksyk w 2011 roku.

(Alfredo Estrella / Getty Images)

21 sierpnia meksykański prokurator generalny ogłosił, że 11 byłych członków niesławnego kartelu Zeta zostało skazanych za morderstwo i skazanych na 50 lat więzienia.

Jednak zamiast dać poczucie, że sprawiedliwości w końcu stało się zadość, wiadomość ta szybko stała się przypomnieniem, jak wiele spraw nadal pozostaje nierozwiązanych.

„To trwało 13 lat, a tak wiele wciąż pozostaje nieznane” – powiedziała Yesenia Valdez, prawniczka z Foundation for Justice, organizacji non-profit reprezentującej krewnych ofiar. „Rządowy plan od lat polega na tym, aby te przestępstwa i ekstremalne naruszenia praw człowieka były jak najbardziej niewidoczne”.

Jak powiedziała Marcela Turati, meksykańska dziennikarka, której książka „San Fernando: Last Stop” opisuje masakry i ich skutki, ten przedłużający się epizod jest „haniebny”.

Sprawa ta, często nazywana po prostu San Fernando, zapoczątkowała mroczną erę, w której odkrycia tajne groby stało się coraz bardziej powszechne, ponieważ wojny gangów przetoczyły się przez większą część kraju. Meksyk liczy obecnie ponad 100 000 „zniknął.”

Do pierwszej masakry doszło w sierpniu 2010 r. Ocalało dwóch ludzi — jednym z nich był 18-letni Ekwadorczyk o imieniu Luis Freddy Lala, który według doniesień jechał do rodziny w New Jersey, gdy uzbrojeni mężczyźni zmusili go i innych migrantów z autobusu i zaprowadzili ich do opuszczonej szopy, związali im nadgarstki i zmusili do położenia się twarzą do ziemi.

„Nagle zaczęłam słyszeć strzały” – wspominała Lala w 2018 r. w wywiadzie dla ekwadorskiej stacji GamaTV. „Myślałam, że strzelają w pobliżu – ale nie, strzelali do moich przyjaciół. Potem mnie zastrzelili. Skończyli strzelać i odeszli. Zabili wszystkich.”

Ranny w szyję i szczękę, Lala udawał martwego. Gdy zabójcy się rozeszli, ruszył pieszo w poszukiwaniu pomocy. Natknął się na kilku żołnierzy i przekazał im wystarczająco dużo informacji, aby doprowadzić ich do odległego rancza znanego jako El Huizachal i makabrycznej sceny: ciała 58 mężczyzn i 14 kobiet, wszystkie zastrzelone, w stylu egzekucji.

Wśród pierwszych, którzy badali zabójstwa, byli szef ochrony San Fernando i prokurator miejski. Obaj zostali znalezieni martwi kilka dni później.

W 2022 r. biuro prokuratora generalnego Meksyku ogłosiło, że 18 byłych członków kartelu Zeta zostało skazanych w związku z masakrą i otrzymało wyroki więzienia od 13 do 58 lat. Zarzuty obejmowały porwanie, handel narkotykami i nielegalne posiadanie broni palnej — ale nie morderstwo.

Wyroki skazujące wydane w zeszłym miesiącu dotyczyły drugiej masakry w San Fernando, podczas której wiele ofiar zostało zatłuczonych na śmierć.

W kwietniu i maju 2011 r. władze odnalazły łącznie 196 ciał w 47 grobach. Nie jest jasne, jak długo szczątki tam leżały.

Wyroki dotyczyły zabójstw 122 migrantów, według prokuratorów, którzy nie wypowiadali się publicznie na temat statusu pozostałych spraw. Procesy w Meksyku nie są prowadzone publicznie, a władze były szczególnie mało chętne do udzielenia informacji na temat śledztwa w San Fernando.

Wśród skazanych znalazł się Salvador Alfonso Martínez Escobedo, były regionalny capo Zeta, znany jako „Wiewiórka” — najwyraźniej nawiązując do jego wystających zębów. Został nazwany przez meksykańskie wojsko „mózgiem” pierwszej masakry i od 2012 r. przebywa w więzieniu za szereg innych przestępstw — w tym dwie masowe ucieczki z więzienia i morderstwo w 2010 r. amerykańskiego narciarza wodnego, który został postrzelony, gdy wraz z żoną pływał po jeziorze granicznym.

Skutego kajdankami mężczyznę w kamizelce kuloodpornej otaczają dwaj meksykańscy żołnierze w mundurach maskujących

Omar Estrada Luna z kartelu narkotykowego Zetas pokazany prasie w mieście Meksyk w 2011 roku.

(Getty Images)

Sceptycyzm wobec wiadomości z zeszłego miesiąca wzbudza fakt, że wśród skazanych nie znalazł się żaden policjant — pomimo dowodów na to, że policjanci z San Fernando byli wylewnymi wspólnikami Zeta. W 2014 r. memorandum wypłynęło od meksykańskich prokuratorów federalnych, stwierdzających, że policja w San Fernando wykonywała zadania „obserwacyjne” dla Zetas, pomagała w „przechwytywaniu” ludzi i była opłacana przez Zeta. Zamiast transportować więźniów do miejskiego więzienia — znanego jako „pentagon” — policjanci „po prostu przekazywali ich Zetas”, poinformował śledczych jeden z policjantów.

Władze federalne początkowo aresztowały 17 policjantów z San Fernando w związku z morderstwami, jak podaje notatka. Nie jest jasne, czy którykolwiek z nich został formalnie oskarżony, skazany lub skazany.

Władze nie wskazały również dokładnego motywu zabójstw, choć niektórzy spekulują, że Zetas mogli traktować migrantów jako klientów innego kartelu, zajmującego się przemytem ludzi.

„To nie jest sprawiedliwość” – powiedział Baudilio Castillo, 63-letni gwatemalski rolnik, którego 23-letni syn, Baudilio Alexander, został oznaczony przez władze jako „zwłoki 14” wyciągnięte z „Dołu 1” w 2011 roku. Opuścił swoją wioskę z planem dołączenia do starszego brata w Luizjanie, zaoszczędzenia pieniędzy i powrotu do domu za kilka lat, aby kupić dom, ożenić się i założyć rodzinę.

Salwadorka Mirna del Carmen Solorzano (po prawej), 51 lat, i jej mąż Miguel Angel Medrano (57 lat) odwiedzają gr

Mirna del Carmen Solorzano i jej mąż Miguel Angel Medrano odwiedzają grób swojej córki Glendy w Jayaque w Salwadorze w 2020 roku.

(Jurij Cortez / Getty Images)

„Mój syn zginął w bardzo okrutny sposób. Jego głowa została rozbita” — powiedział Castillo. „Nie chodzi tylko o to, że tak wielu odpowiedzialnych za to jest nadal na wolności — i nawet jeśli są w więzieniu, mogą zobaczyć swoje rodziny. A my nigdy więcej nie zobaczymy naszego syna”.

Wiele rodzin oskarża meksykańskich urzędników o utrudnianie śledztwa w celu ukrycia zmowy urzędników i uniknięcia wypłaty odszkodowań.

„Teraz mówią, że są wyroki skazujące — ale czy to wszyscy zamieszani w zbrodnię?” zapytał Bertilia Parada, którego syn, Carlos Alberto, wówczas 26-letni, był wśród tych, których wrzucono do masowego grobu. „Nie wierzę w nic, co mówią Meksykanie. Dali nam tylko lata traumy i cierpienia”.

Ona i inni krewni zmarłych stwierdzili, że oficjalna obojętność była widoczna już od pierwszych tygodni 2011 r., kiedy na dworcach autobusowych w meksykańskich miastach przygranicznych zaczęło gromadzić się mnóstwo nieodebranych bagaży.

„Jak to możliwe, że autobusy przyjeżdżają bez pasażerów, tylko z bagażami, i nikt nie zauważa, że ​​coś jest nie tak?” – pyta 65-letnia Parada, która zarabia na życie sprzedażą pupusas w Salwadorze.

Rodziny czekały latami na dostarczenie szczątków bliskich do domu po przeprowadzeniu skomplikowanej analizy DNA. W niektórych przypadkach ciała były kremowane bez zgody lub dostarczano niewłaściwe szczątki. Parada była wśród tych, którzy udali się do Meksyku, aby upewnić się, że kości jej syna zostaną zwrócone do Salwadoru, a nie poddane kremacji.

„To byłoby jak ponowne zabicie mojego syna” – powiedziała w wywiadzie telefonicznym. „Przynajmniej teraz daje mi to trochę otuchy, że mogę pójść na jego grób w dniu jego urodzin i zostawić kwiat”.

Do przygotowania niniejszego raportu przyczyniła się specjalna korespondentka Cecilia Sánchez Vidal.

Source link