Bennów poznałem dzięki ich kuzynowi, Antonowi Andersonowi, pięćdziesięciosiedmioletniemu konsultantowi ds. technologii i podcasterowi, który poza studiami w Dartmouth przez całe życie mieszkał w Altadenie. Było piątkowe popołudnie, trzy dni po wybuchu pożaru w Eaton, a Anderson i ja staliśmy na Lincoln Avenue w pobliżu punktu kontrolnego Gwardii Narodowej, który ograniczał dostęp do północnych krańców Altadeny, gdzie pożar dotknął najmocniej. Miał na sobie T-shirt Dartmouth i polarową kamizelkę Patagonia, a u jego stóp leżały dwa galony wody. Kiedy zaczęliśmy rozmawiać, powiedział mi, że przywiózł je dla starszej wdowy i jej syna, sąsiadów, o których jego zdaniem nie ewakuowano. Andersona i jego sąsiadów spotkał stosunkowo dobry los. Prawie wszystkie domy w ślepej uliczce w zachodniej Altadenie przetrwały. Jego starsza matka, Evelyn, jedna z szesnastu rodzeństwa Bennów, również nie straciła domu w Meadows, a Andersonowi udało się uratować z dymu kilka obrazów zmarłego ojca. („Nie wyjdą do Luwru” – powiedział mi – „ale mają wartość sentymentalną”). Jednak prawdopodobnie minie dużo czasu, zanim on, jego żona i dwójka dzieci będą mogli wrócić do domu. Ich dom został uszkodzony przez dym, a znaczna część wschodniej okolicy została zniszczona. Na razie przebywali u jego siostry w oddalonej o około czterdzieści minut jazdy Covinie.
Bezpośrednio po pożarze w Eaton nadal możliwy był publiczny dostęp do najbardziej zniszczonych obszarów, a mieszkańcy jeździli wokół zerwanych linii energetycznych, mijając bloki dymiących ruin, aby raportować sąsiadom o stanie swoich domów. Do piątku, po rozmieszczeniu Gwardii Narodowej, urzędnicy rozpoczęli usuwanie zagrożeń i przeprowadzanie ponurej oceny zniszczeń, łącznie z poszukiwaniem szczątków ludzkich. Mieszkańcy nie zostali wpuszczeni z powrotem, mimo że desperacja ludzi, by zajrzeć do swoich domów, narastała. Anderson próbował przez telefon swojej sąsiadki, wdowy. Odebrała. Powiedziała mu, że wyszła, ale jej syn nadal był w domu i oglądał wiadomości. „Elektryczność została przywrócona?” Anderson powiedział z niedowierzaniem. Kiedy się rozłączyła, sprawdził swoją kamerę Ring. „Bałagan w pokoju moich dzieci jest dostępny online od 2:17 PO POŁUDNIU– potwierdził.
Anderson przeszedł przez kordon pieszo. Przed domem, parterowym z brązową elewacją i świeżo posadzoną magnolią na podwórku, zdumiewał się, że żaden z zwęglonych węgli zaśmiecających trawnik nie podpalił całego domu. Wszedł do środka i wyszedł z małym plecakiem, pluszową lalką z przywiązanym afro, dla swojej pięcioletniej córki. Gdy wychodziliśmy ze strefy ewakuacyjnej, pokazał mi domy swoich nieobecnych sąsiadów i podzielił się ich zawodami – tu położna, tam małżeństwo, które pracowało przy produkcji telewizyjnej i filmowej.
Wracając po drugiej stronie punktu kontrolnego, usiedliśmy na przystanku autobusowym na Lincoln Avenue, naprzeciwko McDonald’s, którego szyld miał ogromną dziurę pośrodku. Anderson odetchnął. „Nie potrafię opisać, jak bardzo czuję się wdzięczny i błogosławiony” – powiedział. „Właściwie to świętuję przede wszystkim moją okolicę, ponieważ jest to cudowna mała dzielnica. Ale, mam na myśli, nie mieliśmy na to wpływu – tak, nie mieliśmy namiaru na cudowne małe dzielnice. Mam w sobie odrobinę poczucia winy ocalałego.
I nie mógł powstrzymać się od zastanawiania się nad przyszłością. „Myślę o tej społeczności i bardzo się martwię, jak to przetrwa”.
Anton Anderson i jego żona Ashaunta przed domem, który przetrwał pożar w Eaton.
Ceny domów w Altadenie wzrosły w ostatnich latach do mediany 1,3 miliona dolarów. Do wielu osób, które od dawna zdecydowały się tu mieszkać – inżynierów Jet Propulsion Lab, nauczycieli, pracowników fizycznych, właścicieli małych firm – dołączyły gwiazdy (takie jak Mandy Moore i John C. Reilly) oraz członkowie klasy kreatywnej innych dzielnic Los Angeles. Lincoln Avenue, przy której siedzieliśmy, była korytarzem o szczególnie widocznej gentryfikacji, wzdłuż którego znajdowały się nowe i przyszłe placówki hipsterskich biznesów z Los Angeles, takie jak kawiarnia Eagle Rock Unincorporated Coffee Roasters i popularna śródziemnomorska restauracja Kismet w Los Feliz. Anderson wspomniała o Good Neighbor Bar, barze koktajlowym kilka przecznic dalej. Powstał w 2024 roku i obsługiwał część nowych mieszkańców okolicy. Po otwarciu Anderson zobaczył w mediach społecznościowych post, w którym odnotował brak historii Czarnych w zachodniej Altadenie w ilustrowanym menu, które zawierało zdjęcia lokalnej dzikiej przyrody, sceny z popularnych wycieczek oraz rysunek JPL. Anderson podkreślił, że lubi bar i chce wspierać małe przedsiębiorstwa oraz że program Good Neighbor pomagał wysiedlonym mieszkańcom w znalezieniu informacji o stanie ich domów, ale nieobecność była błędem. „Wiesz, artysta, którego zatrudnili, prawdopodobnie nie pochodził z Altadeny, więc prawdopodobnie po prostu powiedział: „No cóż, zrobię coś w pewnym sensie uroczego i hipsterskiego, z wędrówkami, górą Lowe i niedźwiedziami, – powiedział. „I tak, i to wszystko prawda, ale jeśli to wszystko, co robisz, pomijasz ludzi, którzy mieszkają tu od pokoleń”. To był tylko jeden mały przykład, powiedział.
„Kiedy pomyślisz o pewnych rodzinach w mieście, dostrzeżesz ich nazwiska” – powiedziała mi Loren, kiedy rozmawialiśmy później. „Znasz rodzinę Bennów, znasz rodzinę Miltonów, znasz rodzinę Johnsonów”. Łatwo było sobie wyobrazić, jak takie rodziny zakorzeniły się w strukturze Altadeny; sieć kuzynów Benna obejmuje farmaceutów, nauczycieli lokalnych szkół podstawowych i gimnazjów oraz właścicieli lokalnych firm, takich jak drukarnia, która ma kontrakty z wieloma drużynami sportowymi lokalnych szkół. Oscar i Laurie pracowali lokalnie. Ich dwudziestosiedmioletnia córka Amanda była doradcą ds. zdrowia w domu. Ich dwudziestodziewięcioletnia córka, Amber, pracowała w przedszkolu, do którego uczęszczały ich wnuki, które znajdowało się niedaleko ich domu, dopóki i ono nie spłonęło. Ich syn Julius i jego dziewczyna poznali się pracując w miejscowej szkole. Anderson już się martwił, że jakakolwiek następna wersja Altadeny będzie dostępna tylko dla nowicjuszy.
„Kiedy mówią: Odbudujmy Altadenę, kto tam zasiądzie do stołu?” – zapytał teraz Anderson. „Czy będzie to mój wujek Herman, który prawdopodobnie się przeprowadzi, bo twierdzi, że jest za stary na odbudowę?” (Anteres Anderson Turner, siostra Andersona, powiedziała mi później, że dom Hermana, który kosztował czternaście tysięcy dolarów, kiedy go kupił w 1965 roku, był spłacany od lat siedemdziesiątych: „Przywiozłem moje dzieci do domu z OIOM do tego domu” – powiedziała.) Bennowie nie byli jedyną wielopokoleniową rodziną w Altadenie. Społeczność ta była schronieniem dla wielu grup ludzi, które ze względu na cenę lub uprzedzenia zostały wykluczone z mieszkania gdzie indziej, w tym Amerykanów pochodzenia japońskiego, którzy osiedlili się tam po zmuszeniu ich do obozów dla internowanych podczas drugiej wojny światowej oraz imigrantów z Ameryki Środkowej, którzy zapuścili korzenie na początku osiemdziesiąte. „Ta strata to bogactwo pokoleniowe z czasów, gdy za puszkę zupy można było kupić dom w Kalifornii” – powiedział Anderson. „To nie jest gentryfikacja, jeśli nie sprzedajesz”.
Dym dosłownie jeszcze nie opadł, ale sępy już latały. Anderson powiedział mi, że jeden z jego sąsiadów otrzymał zapytanie od dewelopera z pytaniem, czy planuje sprzedaż. W ciągu kilku dni Anderson i jego siostra Anteres również otrzymali telefony. (14 stycznia gubernator Gavin Newsom ogłosił, że „niezamówione, zaniżone oferty” zakupu nieruchomości będą zakazane w strefach pożarowych hrabstwa Los Angeles przez następne trzy miesiące). W porównaniu do ogółu Czarnych Amerykanów, czarnoskórzy mieszkańcy Altadeny prawie dwukrotnie wyższy wskaźnik posiadania domu. W przypadku rodziny Bennów im młodsza była osoba, tym mniejsze było prawdopodobieństwo, że będzie właścicielem domu i tym większe prawdopodobieństwo, że będzie musiała go opuścić. Andersonowi udało się kupić dom w 2010 roku, na krótko przed poznaniem żony, która jest lekarzem, ale Anteres wynajmuje w Covinie, ponieważ Altadena była poza zasięgiem finansowym. Żadne z dzieci Oscara i Laurie, które są w wieku od dwudziestu do trzydziestu lat, nie ma własnego domu.
Laurie i Oscar Benn (w środku) z rodziną przed Airbnb w Monterey Park.
Oscar i Laurie oraz ich siedmioro dzieci są czymś w rodzaju von Trapps z Altadeny i od lat grają jako zespół na weselach, pogrzebach, zjazdach, bankietach i przyjęciach urodzinowych. Oscar senior był kaznodzieją, a Oscar junior sam nauczył się grać na pianinie i śpiewać w kościele ze swoim rodzeństwem; Laurie dorastała śpiewając w Chicago. Pokochali wspólną pasję do muzyki, a zainteresowania odziedziczyły ich córki.
„Wszyscy zebrali się razem i zaczęli pracować nad harmonią” – wspomina Oscar o swoich dziewczynkach, gdy były dziećmi. „Siedzieli w swoim pokoju i ćwiczyli, słuchali Mariah Carey i Anity Baker, bo to są piosenki, które śpiewaliśmy na weselach. . . . Śpiewają razem i, wow, teraz to robią śpiew. A ludzie chcą słuchać tych dziewcząt Benn. Loren jest obecnie profesjonalną wokalistką i adiunktem w Berklee College of Music. I nie chodziło tylko o dziewczyny. Najmłodszy syn Oscara i Laurie, Linden, gra na perkusji, a Julius jest aktorem i piosenkarzem.


















