Poniedziałek
Dziś zaczynam trzy dni zamknięcia w maleńkim, dźwiękoszczelnym pokoju bez okien, sama, z wyjątkiem książki. Pod wieloma względami jest to marzenie. Jedyną wadą jest to, że książkę napisałam sama i muszę ją czytać na głos do mikrofonu, żeby można było ją nagrać i przekształcić w audiobook. Tak naprawdę to trzy dni ciągłej rozmowy i okresowego słuchania Twojego głosu, dzięki czemu możesz usłyszeć, gdzie popełniłeś błąd. Inaczej mówiąc koszmar.
I to zanim dojdziesz do wszystkich literówek i innych głębszych nieścisłości, które zauważysz w swojej prozie dopiero po przeczytaniu jej na głos. Dobry Boże, myślisz. Kto napisał tę bzdurę? A potem miażdżąca świadomość: to byłeś ty. Zajęło ci to wieki, naprawdę dałeś z siebie wszystko, a teraz – to. Jesteś hańbą dla tego zawodu. I do pisania.
W każdym razie nazywa się Bookish: Jak czytanie kształtuje nasze życie. To kontynuacja Bookworm: A Memoir of Childhood Reading, która ukaże się w przyszłym roku, na wypadek, gdybyście chcieli, aby mój ból był tego wart.
Wtorek
Ach, znów być młodym! Chociaż raz naprawdę to mówię. Według Davida McDowalla, dyrektora naczelnego Stonegate Group, która prowadzi ponad 4000 barów, era wielkich wieczorów – z piątku na sobotę, z piątku na sobotę – już się skończyła. Na przykład najbardziej ruchliwa godzina w sieci Slug and Lettuce to obecnie 15:00–16:00 w sobotę zamiast 21:00–22:00. W piątkowe wieczory organizują imprezy bingo, więc poza tym frekwencja jest niewielka.
Zaledwie 30 lat za późno, świat jest przerabiany na moje potrzeby. Młodzi ludzie w końcu przyznają, że wychodzenie na miasto jest okropne i że dom i łóżko o dziewiątej to odpowiedni czas i miejsce. Jestem z nich bardzo dumny i czuję ulgę. Czuję się jak kwoka, która liczy swoje pisklęta na noc w kurniku i chowa je bezpiecznie pod siebie aż do rana.
Oczywiście są tacy, którzy twierdzą, że jest to oznaka opłakanego stanu finansów i zdrowia psychicznego młodych ludzi oraz tego, że ich energia jest ograniczana przez niepewność zatrudnienia i wymagania pobocznych zajęć niezbędnych do utrzymania działalności życie na wodzie. Wolę ignorować takie możliwości i zamiast tego wyobrażać sobie, że jest to oznaka postępu, znak, że ludzie nie pozwalają już, aby ekstrawertyczni rówieśnicy wpędzali ich w noce pełne głośnej, bezsensownej nędzy, ale wracają do domu, aby otoczyć się nieocenionymi przyjemnościami kołdry i zamiast tego powtarza Brooklyn Nine-Nine, tak jak zawsze chcieli. Jestem dumny. Dumny.
Środa
Krążą pogłoski, że imperium Gwyneth Paltrow w zakresie pielęgnacji pochwy, Goop, wkrótce upadnie. W tym roku miały miejsce trzy rundy zwolnień i restrukturyzacji firmy, którą w pewnym momencie wyceniono na 199 milionów funtów.
Nie można do tego dopuścić. Nie tylko ze względu na te wszystkie biedronki zależne od parowców Paltrow, ale dlatego, że nic innego nie wywołuje takiego śmiechu u nas, zwykłych śmiertelników.
Odkryłam, że nigdy nie było to bardziej widoczne niż wtedy, gdy nasza królowa warg wargowych uruchomiła w serwisie Netflix serial dokumentalny o jej misji związanej z dbaniem o zdrowie, The Goop Lab, w którym ujawniono, że Paltrow tak naprawdę nie wiedziała, czym jest pochwa. Betty Dodson, wielka feministka starej szkoły i pracownica warsztatów kobiecej masturbacji, zwróciła uwagę, że to był tylko kanał rodny. „Chcesz porozmawiać o sromie – to łechtaczka, wewnętrzne wargi i całe to gówno wokół nich”. Wysoka kapłanka pudendy była wstrząśnięta. „Myślałem, że pochwa to całość?” Być może właśnie w tym momencie losy Goopa zaczęły się odwracać. Miejmy nadzieję, że zawrócą. Na świecie jest obecnie za mało humoru.
Czwartek
Skończyło się wino, śmierdzący plebsu! Teraz wszystko kręci się wokół oliwy z oliwek. Boże, klasa średnia jest okropna.
Najwyraźniej wznosimy teraz płynny tłuszcz do rangi sztuki wysokiej. Alkohol najwyraźniej stawał się zbyt łatwy. Każdy z grubsza wiedział, co lubi pić i co ze sobą zabrać, więc oczywiście niektórzy kretynzy przesunęli słupki bramki, tak że wszyscy znów życzą sobie śmierci.
A teraz, żeby wymieszać moje metafory, bo właśnie spędziłem trzy dni na wymazywaniu ich z głupiej książki, którą napisałem i muszą gdzieś iść, jest nowe pole minowe, przez które możesz się przedostać i nowy zestaw właściwości, które pozwolą ci udawać, że jesteś potrafi rozpoznać. Pieprzowość. Dziewictwo (nagła pokusa, aby zapytać Gwyneth, co o tym myśli). Wolna kwasowość. Tłoczenie na zimno. Pierwsza presja. Fakt, że nie ma drugiego tłoczenia oliwek, odnosi się zatem wyłącznie do metody ekstrakcji, a nie do jakiejś szczególnej cechy, i wolno ci zabić pierwszą osobę, która zwróci się do ciebie i powie to całkowicie fałszywie atmosfera władzy.
Jezu, nie mogę tego znieść. Wyciągnijmy wszyscy kawałek z księgi młodzieży i pozostańmy w niej.
Piątek
Z każdym rokiem czuję się coraz gorzej – jak wszyscy, we wszystkim, mam nadzieję i ufam – ale ten naprawdę wyznacza nowy najniższy poziom. Tym razem zaczęłam płakać na samą myśl otrzymanie zaproszenia na nabożeństwo kolędowe. Zawsze byłem podatny – myślę, że dzieje się tak dlatego, że przez resztę roku nie mam żadnych emocji, a potem wszyscy muszą wyjść o godz. Boże Narodzenie. Oczy szczypały mnie niebezpiecznie już w szkole i krzyczeliśmy o Dzieciątku Jezus w żłobie. Potem, gdy podrosłam i zaczęłam słuchać słów starszych, lepszych kolęd i słuchać ich śpiewanych przez porządne chóry, było mi coraz gorzej. A potem, jako dorosły, siedzisz w kościele otoczonym historią i świadomy ciągłego, praktycznie niezaspokojonego ludzkiego cierpienia dookoła, a tym bardziej, gdy w pełni czasu zabierzesz ze sobą dziecko, które odziedziczy ten świat nieskończonego bólu nakrapiany krótkimi chwilami ulotnego piękna – cóż, to nieporządny szloch na długo przed rozpoczęciem solówki Once in Royal David’s City.
Ale płaczesz na zaproszenie? Bo było napisane, że będą to kolędy przy świecach, co jest gwarantowanym skrótem do wysokich emocji? Jeśli reszta zgromadzenia nie jest na tyle wyrozumiałymi chrześcijanami, że nie przeszkadza im to, że są pokryci smarkami, a ich uroczystości zagłuszają wycie, z żalem muszę odmówić.