Biorąc pod uwagę rosnącą rentowność obligacji skarbowych, funt spadający i, biorąc wszystko pod uwagę, rynki w Wielkiej Brytanii wyglądają dość niepewnie, jest całkiem prawdopodobne, że podróż Rachel Reeves do Chin zostanie przyćmiona przez hałas.
Istnieje prawdopodobieństwo, że nie dotyczy to dominującej narracji Chiny sama, ale o tym, dlaczego nie odwołała podróży.
Ale nie dajcie się zwieść: ta wizyta to wielka sprawa. Bardzo ważna sprawa – potencjalnie jeden z najciekawszych momentów w najnowszej brytyjskiej polityce gospodarczej.
Dlaczego? Ponieważ Wielka Brytania robi tutaj coś bardzo interesującego i dość sprzecznego z intuicją. To ryzyko. Bo chociaż prawie każdy inny kraj rozwiniętego świata zrywa więzi i nakłada cła na Chiny, ten nowy laburzystowski rząd robi coś odwrotnego – próbuje zbliżyć się do drugiej co do wielkości gospodarki świata.
Kanclerztrzydniowa wizyta w Pekin I Szanghaj to pierwsza od tego czasu wizyta ministra finansów Wielkiej Brytanii w Chinach Filipa Hammondaw 2017 r., która z kolei była następstwem bardzo wielkiej misji George’a Osborne’a w 2015 roku.
Wielka Brytania próbowała wówczas podwoić swoje stosunki gospodarcze z Chinami. Zachęcało chińskie firmy do inwestowania w tym kraju, pomagając w budowie elektrowni jądrowych nowej generacji i infrastruktury telefonicznej.
Ale od tego czasu stosunki się popsuły. Huaweia ma zostało zakazane od zapewnienia infrastruktury telekomunikacyjnej, a Chiny nie budują już kolejnych elektrowni. „Dialogu gospodarczego i finansowego” – jak nazywa się te misje – nie prowadzono od 2019 r., kiedy chińscy urzędnicy przybyli do Wielkiej Brytanii. Historia była podobna w innych krajach rozwiniętych.
W międzyczasie kraje G7 pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych nałożyły różne cła na chińskie towary, wywołując powolną wojnę handlową między Wschodem a Zachodem. Najnowsze cła dotyczyły chińskich pojazdów elektrycznych. Stany Zjednoczone i Kanada nałożyły cła w wysokości 100%, podczas gdy UE i część innych krajów, od Indii po Turcję, wprowadziły własne, nieco niższe cła.
Ale (z wyjątkiem Japonii, której konsumenci i tak nie kupują wielu chińskich samochodów) jest jeden rozwinięty kraj, który przynajmniej jak dotąd pozostaje osamotniony i odmawia nałożenia dodatkowych ceł na Chiny: Wielka Brytania.
Wielka Brytania wyróżnia się wówczas – dyplomatycznie (zwłaszcza po objęciu urzędu przez nowego prezydenta USA, grożącego Chinom jeszcze wyższymi i szerszymi cłami) i gospodarczo. Obecnie żaden inny rozwinięty rynek na świecie nie wydaje się tak atrakcyjny dla chińskich producentów samochodów jak Wielka Brytania. Chińscy producenci, dzięki wiedzy specjalistycznej i szeregowi dotacji mogących produkować samochody znacznie tańsze niż te produkowane w kraju, obrali Wielką Brytanię jako niezwykle atrakcyjną perspektywę na nadchodzące lata.
I chociaż europejska strategia polega na nałożeniu ceł, które mają zostać obniżone, jeśli chińskie firmy samochodowe zobowiążą się do budowy fabryk w UE, chińskie firmy, jak można się zorientować, mają mniejszą motywację do zrobienia tego samego w Wielkiej Brytanii. Skutek jest taki, że krajowi producenci, którzy już widzieli, jak Chiny prześcignęły każdy inny kraj z wyjątkiem Niemiec, w nadchodzącym roku będą jeszcze bardziej walczyć z tanim chińskim importem.
👉 Kliknij tutaj, aby śledzić politykę w Jack and Sam’s Daily, gdziekolwiek znajdziesz swoje podcasty 👈
Nie jest jasne, czy jest to cena, jaką kanclerz jest skłonna zapłacić za większy dostęp do chińskiego rynku. Z pewnością, chociaż Wielka Brytania importuje z Chin ponad dwukrotnie więcej towarów niż tam wysyła, kraj ten jest atrakcyjnym rynkiem dla brytyjskich firm świadczących usługi finansowe. Rzeczywiście, wielu dyrektorów banków podróżuje z kanclerzem w celu dialogu. Liczą na zwiększenie brytyjskiego eksportu usług finansowych w nadchodzących latach.
Wciąż jednak – wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi:
• Czy kanclerz zbliża się do Chin, mając na uwadze przyszłe negocjacje handlowe z USA?
• Czy jest gotowa zmienić tę relację, jeśli pomoże to w podpisaniu umowy z Donaldem Trumpem?
• Czy czuje się komfortowo w związku ze zbliżającym się napływem tanich chińskich pojazdów elektrycznych w nadchodzących miesiącach i latach?
• Czy jest przygotowana na potencjalny wpływ na krajowy przemysł samochodowy, który już zmaga się z szeregiem innych wyzwań?
• Czy jest to cena, którą warto zapłacić za większy dostęp finansowy do Chin?
• Jaka jest w skrócie ogólna strategia?
To wszystko są ważne pytania. Niestety, inaczej niż w 2015 czy 2017 r., Ministerstwo Skarbu zdecydowało się nie ściągać ze sobą prasy. Zatem nasze możliwości znalezienia odpowiedzi są znacznie bardziej ograniczone niż zwykle. Biorąc pod uwagę znaczenie tego momentu gospodarczego i samej tej podróży, jest to rozpaczliwie rozczarowujące.