„Problemy” z hydrauliką utrudniają wysiłki mające na celu powstrzymanie niszczycielskich pożarów w Los Angeles, powiedział Daily Express US strażak.

Lyndsey Lantz, funkcjonariuszka straży pożarnej w Los Angeles (LAFD), ujawniła problemy, z jakimi borykały się załogi, gdy we wtorek rano płomienie opanowały Palisades – społeczność, w której domy mają średnią wartość 4 milionów dolarów.

„Tak, więc mieliśmy pewne problemy z wodą, szczególnie pierwszego dnia” – wyjaśnił Lantz. „Warto zrozumieć, że systemy wodne, szczególnie w społecznościach położonych wysoko na wzgórzach, im wyżej się znajdujesz, tym większy wpływ grawitacji na system wodny.

„Rzeczywistość jest taka, że ​​zbiorniki płonęły tak bardzo, że ze zbiorników pobierano tyle wody, że przez pewien czas nie można było ich napełnić tak szybko, jak opróżniano”.

Przedstawiciel straży pożarnej w Los Angeles (LAFD) potwierdził, że podczas trwającego pożaru Pacific Palisades wystąpiły problemy z zaopatrzeniem w wodę.

Funkcjonariusze straży pożarnej zauważyli, że społeczności położone na wzgórzach korzystają z systemów wodociągowych zasilanych grawitacyjnie, a duże zbiorniki służą do zasilania hydrantów przeciwpożarowych.

Departament Wody i Energii w Los Angeles napełnił te zbiorniki przed nadejściem czerwonej flagi, ale według doniesień skala pożaru przerosła system.

„Zazwyczaj spodziewa się, że spali się jeden lub dwa domy, a nie całe dzielnice” – powiedział Lantz.

„Było dużo remisu i mieliśmy pewne problemy z wodą”.

Chociaż konkretna liczba niedziałających hydrantów pozostaje niepotwierdzona, Lantz jako główny problem podał „brak ciśnienia”.

Do dzisiejszego ranka władze poinformowały, że pożar został opanowany w 11 procentach, który zniszczył już kilka dzielnic.

W akcji bierze udział ponad 2500 strażaków z całej Kalifornii i sąsiednich stanów, których zespoły zmieniają się podczas dwutygodniowych zadań.

„To właśnie nazywamy rozmieszczeniem” – powiedział Lantz.

„Mamy strażaków z całego stanu, sąsiednich miast i hrabstw, a nawet z innych stanów USA, którzy przybyli z pomocą”.

Lantz wyjaśnił również, jak bezprecedensowe warunki wiatrowe przyczyniły się do szybkiego rozprzestrzeniania się pożaru.

„Ilość ognia i szybkość, z jaką się tu przemieszczał, to naprawdę coś innego”.

Początkowe podmuchy o prędkości od 50 do 60 mil na godzinę, w szczytach do 80 mil na godzinę, niosły żar na odległość do trzech mil, zapalając dodatkowe płomienie.

„Tak, na takiej przestrzeni jeden pożar może wywołać kolejny” – wyjaśniła.

Source link