ONa półce w sypialni mojego syna stoi rząd książek z obrazkami, które kiedyś należały do mnie. Czasami lubię na nie popatrzeć i od razu przenoszę się do własnego dzieciństwa. Jest Trzej cudowni żebracy Sally Scott, opowieść o serbskiej bajce; oraz Pieśń wielorybów Dyana Sheldona i Gary’ego Blythe’a, opowiadająca o małej dziewczynce, która wymyka się nocą w nadziei, że usłyszy nawołujące się stworzenia morskie.
Te książki wyczarowały dla mnie żywe światy i jest coś magicznego w możliwości sięgania do nich po tylu latach. W tym tygodniu przeczytałem ciekawy raport nt tak zwany „kryzys” umiejętności czytania i pisania dziecico choć niepokojące, jest nieco przesadzone. Wydaje się, że prawdziwym problemem nie są wyniki testów mierzących umiejętność czytania, ale spadająca liczba dzieci czytających dla przyjemności. W 2020 r. zaledwie 17% 13-latków w USA czyta codziennie dla zabawy, w porównaniu z 27% w 2012 r. Liczba ta w Wielkiej Brytanii jest wyższa, ale także spada. Znaleziono National Literacy Trust 35% osób w wieku od 8 do 18 lat stwierdziło, że w 2024 r. regularnie czytają dla przyjemności, co stanowi najniższy wynik od rozpoczęcia pomiarów dwie dekady temu.
Bycie czytanym, a potem stanie się czytelnikiem, ukształtowało moje rozumienie świata tak głęboko, że nie wiem, kim byłbym bez tego. Nie zawsze było to całkowicie radosne doświadczenie edukacyjne: prawdę o Świętym Mikołaju odkryłam w wieku sześciu lat, kiedy nie pojawił się w Małych kobietkach. Czytając o klątwie Tutanchamona śniły mi się koszmary, a prawdziwego, łkającego żalu doświadczyłam przy zakończeniu Bursztynowej lunety Philipa Pullmana. Jednak te książki uczyniły mnie tym, kim jestem.
To nie przypadek, że spadek liczby dzieci czytających dla przyjemności nastąpił po pojawieniu się smartfona. Oczywiście nie może to być jedyny powód. Przymusowe zamknięcie wielu bibliotek odegra pewną rolę, a wiedza łamie serce tym z nas, którzy się w nich wychowali (nigdy nie zapomnę ekscytacji, jaką wywołało to, że pozwolono mi zabrać do domu „Osiem całych książek!”) Ci z nas, którzy stanowią część mikropokolenia, które dotrwało do wieku uniwersyteckiego bez większego zaangażowania w media społecznościowe, a jedynie po to, aby przeżyć zasadnicze przejście od słowa drukowanego do słowa cyfrowego, które ukształtowało ludzkość na niezliczone sposoby, wciąż trawią to, co oznacza, że jako młodzi ludzie połączyliśmy te dwie epoki.
Oczywiście jest wielu rodziców, którzy codziennie czytają swoim dzieciom. Dzielenie się książkami z synem – patrzenie, jak całuje zdjęcia swoich ulubionych bohaterów i śmieje się z zachwytu z ich historii – to jedna z największych przyjemności rodzicielstwa. Jest kilka powodów, dla których mogę to zrobić. Jestem zaszczycona, że wychowałam się w rodzinie, w której książki były cenione i ważne, a moi rodzice poświęcali czas i pieniądze na ich zdobywanie. Jestem szczęśliwa, że mogę kupować książki dla mojego syna. Mam też mnóstwo czasu, żeby mu czytać, i energię, żeby to robić.
Nie wszystkie rodziny mają tyle szczęścia, a w czasach, gdy ludzie borykają się z ogromną presją finansową i ubóstwo dzieci osiąga rekordowy poziomłatwo jest przesunąć się w dół listy. Książki mogą być drogie i nawet niektóre sklepy charytatywne pobierają ceny, które wydają się wygórowane. Wycieczka do biblioteki może wymagać czasu i transportu. Ludzie pracują długie godziny i często nie mają prawie żadnego czasu na poruszanie się między powrotem do domu, zrobieniem herbaty a snem. Dopasowanie historii może być wyzwaniem, zwłaszcza jeśli masz kilkoro dzieci.
Rodzice spotykają się z wieloma ocenami, szczególnie ze strony osób starszych, za wykorzystanie czasu przed ekranem. Chęć podniesienia urządzenia stała się alarmująco nieświadoma. Nawet jako osoba, która dużo czyta, zaniepokoił mnie wpływ tego na moją koncentrację, więc jaką nadzieję mają nasze maluchy? Było wiele niepokojów w związku z tym, jak programy takie jak Cocomelon kształtują ich mózgi i nie jest zaskoczeniem, że coraz większa liczba rodziców opowiada się za dzieciństwem wolnym od smartfonów.
Szkoły, żłobki i Dolly Parton odgrywają swoją rolę w zachęcaniu do czytania dla przyjemności. Organizacje charytatywne wykonują świetną robotę: w zeszłym tygodniu mój syn został odesłany do domu z dwiema bezpłatnymi książkami, dzięki uprzejmości BookTrust, a możesz im przekazać darowiznę aby przekazać książki na Boże Narodzenie najbardziej potrzebującym dzieciom. Jeśli chcemy, żeby rodzice czytali swoim dzieciom, wymaga to empatii i wsparcia. Ale przede wszystkim uważam, że potrzebne jest głębsze zrozumienie tego, dlaczego nasz system gospodarczy nie sprawdza się w przypadku tak wielu rodzin z małymi dziećmi. Tylko zmiany strukturalne otworzą w naszym życiu – i w naszej psychice – przestrzenie, w których musimy naprawdę czerpać radość z czytania.
Co działa
Mieliśmy szczęście zobaczyć występ pt Bałwan w ubiegły weekend w teatrze Peacock. Pomyślałem, że wygram, jeśli mojemu dziecku uda się przesiedzieć pół godziny z 1 godziny 50 minut biegu (z przerwą). Ale dzieci potrafią zaskoczyć: tak mu się to spodobało, że przeczekał to wszystko, a kiedy chłopiec i Bałwan wznieśli się w śnieżne niebo, na jego twarzy można było dostrzec podekscytowanie.
Co nie jest
Myśląc, że rękodzieło będzie dobrym sposobem na złagodzenie stresu, który nie jest związany z winem, postanowiłem zrobić mojemu synowi miniaturowy świąteczny domek dla myszy. Ekskluzywny Scandi tat emporium Søstrene Grene mamy całą gamę pięknych mebli do wnętrz i materiałów do rękodzieła dekoracyjnego, ale wydaje się, że od października same małe domki ze sklejki zostały całkowicie wyprzedane i nie można już do nich wejść. Nie możemy być jedynymi sfrustrowani tym. Teraz zaangażowała się w to moja kochana mama i sama robi wszystko, co w jej mocy, aby to wszystko poskładać w całość.