Iw tygodniu, kiedy Stany Zjednoczone smutno żegnały Jimmy’ego Cartera, szczególnej analizie poddano dziedzictwo prezydenckie. Jednak niewielu prezydentów jest powszechnie pamiętanych dłużej niż za życia, a ich „historyczne” osiągnięcia jeszcze mniej. W XX wieku Woodrow Wilson, Franklin D. Roosevelt, John F. Kennedy i Richard Nixon tworzą naprawdę zapadającą w pamięć listę. Większość pozostałych to zwykłe nazwiska i daty z podręczników szkolnych.

Obecnie oceniana jest pozycja Joe Bidena w tym niepozornym panteonie, gdy przygotowuje się on do opuszczenia Białego Domu 20 stycznia. Podobnie jak jego 44 poprzedników podobno martwi się o swoje „miejsce w historii”. Wszyscy prezydenci tak robią. To zalatuje próżnością. Wygłaszają wykłady pożegnalne, fundują fundacje, budują biblioteki, piszą wspomnienia. Mylą sławę z ciągłą aktualnością.

Więc co osiągnął Biden i czy to wytrzyma? Jego krajowe sukcesy są imponujące. Ożywił gospodarkę dotkniętą pandemią, stworzył 16 milionów miejsc pracy, podniósł płace, zwiększył wydatki na nowe firmy i infrastrukturę, zmniejszył wskaźnik morderstw i ograniczył nielegalną imigrację. Jego ustawa o ograniczaniu inflacji obniżyła koszty opieki zdrowotnej i przeznaczyła 400 miliardów dolarów na walkę z kryzysem klimatycznym. Giełdy przeżywają rozkwit.

Trudno potępiać narodową „katastrofę” jego następca Donald Trump. Jednak Biden był swoim największym wrogiem. Wyśmiewał wpływ wysokiej inflacji na wyborców. Zaprzeczając swojemu upadkowi fizycznemu i psychicznemu, ubiegał się o drugą kadencję, sugerując, że w 2020 r. tego nie zrobi. Upierał się, że może pokonać Trumpa pomimo jego okropnych wyników w sondażach, po czym niechętnie dał Kamali Harris przepustkę do szpitala. Teraz jest A przerwa w epoce Trumpa. Trump może z dużym prawdopodobieństwem zaprzepaścić zyski gospodarcze zdobyte w ciągu ostatnich czterech lat. W polityce zagranicznej też mógłby pogorszyć wiele problemów. Różnica polega na tym, że w sprawach międzynarodowych dziedzictwo Bidena graniczy z fatalnością.

Dla człowieka podającego się za eksperta w dziedzinie polityki zagranicznej ogólne wyniki Bidena były przerażające. Zaczęło się w Afganistanie w 2021 r., gdzie przyspieszył haniebny odwrót rozpoczęty przez Trumpa. Rezultatem była ogromna zdrada: cierpliwego narodu afgańskiego oraz żołnierzy amerykańskich, brytyjskich i NATO, którzy zapłacili życiem za 20 lat konfliktu. Biden głupi odrzucił prawdopodobieństwo całkowitego przejęcia władzy przez talibów. W domu jego poparcie spadło i nigdy się nie poprawiło.

Bidena Błędy nad Ukrainą trwały nadal. Wywiad amerykański prawidłowo przewidział inwazję Władimira Putina na pełną skalę, choć poważnie przecenił możliwości Rosji. Gdyby Biden prywatnie ostrzegł Putina w styczniu 2022 r., że NATO uzna każdy atak za zagrożenie dla zbiorowego bezpieczeństwa Europy (którym było i jest) – i że w takich okolicznościach sojusz będzie bronił Ukrainy – czy ktoś naprawdę wierzy, że Putin by to zrobił? poszło dalej?

Jednak Biden, nadając nieuzasadnioną wagę pobrzękowi nuklearnemu Putina, przyglądał się postępowi inwazji, a następnie rozpoczął irytujące dopływ pomocy wojskowej, która była już za późno. Prawie trzy lata później, gdy dziesiątki tysięcy cywilów zginęło i zostało rannych, kraj został zniszczony i wydano setki miliardów dolarów na pomoc amerykańską i europejską, Rosja zyskuje na popularności, podczas gdy Ukraina powoli wykrwawia się na śmierć.

Naiwność Bidena i nadmierna ostrożność spotęgowały prawdopodobnie jeszcze większą katastrofę po 7 października 2023 Okrucieństwa terrorystyczne Hamasu. Benjamin Netanjahu, pozbawiony skrupułów premier Izraela, wielokrotnie okrążał go. Wykorzystując silną proizraelską lojalność Bidena, Netanjahu podjął działania, które według ONZ, sądów międzynarodowych i organizacji praw człowieka jest celowym kampanię wymierania przeciwko Palestyńczykom w Gazie.

Wielokrotnie ignorował czerwone linie Bidena, np. w sprawie Rafah i pomocy humanitarnej, czerpiąc jednocześnie korzyści z rekordowych dostaw amerykańskiej broni. Wyzywająco rozszerzył wojnę na Liban i Syrię i wciągnął siły amerykańskie w bezpośrednią konfrontację z Iranem. Netanjahu i jego skrajnie prawicowi sojusznicy pozostają największą przeszkodą na drodze do porozumienia o zawieszeniu broni w Gazie, którego pragnie Biały Dom. Wziął Bidena za głupca. Co gorsza, trafił do Stanów Zjednoczonych stroną ludobójstwa.

pomiń poprzednią promocję w biuletynie

Biden obiecał odnowienie porozumienia nuklearnego Zachodu z Iranem i nie osiągnął żadnego celu. Zawahał się, gdy arsenał rakiet nuklearnych Korei Północnej rósł. Oczernił Mohammeda bin Salmana Morderstwo Jamala Khashoggi, Następnie uścisnął dłoń saudyjskiego księcia koronnego i poprosił go o pomoc w zaopatrzeniu w ropę.

Ideologiczne podejście Bidena opierało się na trzech zniszczonych filarach. Jednym z nich było jego twierdzenie w kampanii 2020, że polityka zagraniczna powinna służyć amerykańskiej „klasie średniej”. Była to niespójna próba przekonania wyborców, że globalne zaangażowanie USA, w przeciwieństwie do populistycznego izolacjonizmu Trumpa, leży w ich interesie. W większości tego nie kupowali. Drugim filarem było kontrowersyjne twierdzenie, że powojenne Globalna hegemonia USA nie słabniechoć to oczywiste. Biden ogłosił: „Ameryka wróciła!”. Tyle że cztery lata później i pomimo tego, co sekretarz stanu Antony Blinken określane mianem „odnowy strategicznej”tak nie jest – i Trump jest. Uproszczony trzeci filar Bidena „my i oni” – mówiący, że Stany Zjednoczone przewodzą egzystencjalnej, ogólnoświatowej walce między demokracją a autorytaryzmem – nieświadomie pogłębił tę samą schizmę. Chiny, Rosja, Iran, Korea Północna, kraje Brics i „globalne południe” w coraz większym stopniu wspólnie rzucają wyzwanie zdominowany przez Zachód porządek oparty na zasadach.

Biden miał sporo racji. Przywrócił stosunki transatlantyckie i powołał powiększone NATO. Wzmocnił sojusze w regionie Azji i Pacyfiku, aby powstrzymać agresywny chiński ekspansjonizm i zaprzyjaźnił się z Indiami. Poparł działania klimatyczne. Jego tragedią jest to, że dostał tę pracę zbyt późno. Jako przywódca zimnej wojny byłby w swoim żywiole. Kiedy w końcu zdobył Gabinet Owalny, były senator stanu Delaware, wybrany po raz pierwszy w 1972 r., znalazł: świat zmienił się nie do poznania.

Biden uważał, że talibowie dotrzymają słowa. Naprawdę martwił się wojną nuklearną z Rosją, ale zdradziecki Putin gra według innych zasad. Wierzył, że Netanjahu chciał pokoju. Taka naiwność nie zostanie szybko zapomniana ani wybaczona. Tak naprawdę „Uczciwy Joe” Biden ufał ludziom. Jego trwałe dziedzictwo w epoce po Carterze jest gorzkim dowodem na to, że im – przynajmniej politykom – w ogóle nie można ufać.

Simon Tisdall jest komentatorem ds. spraw zagranicznych „Observer”.

Source link