TDonny Kincey nie mógł tego uratować. Płomienie wdarły się do Altadeny, gdzie krewni Kinceya mieszkali od czterech pokoleń, w kierunku domów, które jego rodzina kupiła po ucieczce z masakry wyścigowej w Tulsa.

46-letni nauczyciel drugiej klasy i artysta pozostał w domu, nawet gdy we wtorek wieczorem widział ogień szalejący na zboczu wzgórza. Był zdeterminowany chronić dom swoich rodziców i swój własny. Jednak kilka godzin później żar zaczął podpalać Poppyfields Drive, a potężny podmuch, ten sam wiatr, niosący zniszczenie w jego ukochanej okolicy, powalił go na ziemię.

Nie mógł zrobić nic innego, jak tylko się modlić. Módl się o rzeczy i miejsca, które kochał. Módlcie się za Altadenę i wszystko, co jej kwitnąca społeczność Czarnych znaczyła dla niego i wielu innych osób.

Żar i płomienie wciąż napływały. Huraganowy wiatr, w porywach dochodzący do 161 km/h, wywołał szalejące pożary na całym obszarze Los Angeles od Altadeny po Pacific Palisades, który stał się jednym z najgorszych pożarów w historii Kalifornii. W ciągu kilku dni pożary zniszczyłyby obszar 97 km2, zabiłyby co najmniej 27 osób i zniszczyły ponad 12 000 domów.

Donny Kincey, nauczyciel drugiej klasy w Altadenie. Zdjęcie: dzięki uprzejmości Donny’ego Kincey’a

Poczucie straty w Altadenie jest przytłaczające. To nie były tylko domy, ale historia – i sposób dla wielu rodzin na utrzymanie punktu oparcia i przyszłości w mieście, które staje się coraz bardziej niedostępne. Długoletni mieszkańcy, tacy jak Kincey, wciąż próbują pogodzić się ze wszystkim, co utracili, i tym, co stanie się dalej.

„Nie ma lepszego miejsca niż moje rodzinne miasto” – powiedział Kincey. „Wiem, jak wyjątkowe jest nasze miasto. Stąd pochodzi Jackie Robinson. Tyle sportowców, artystów i piosenkarzy. To niewykorzystane źródło historii naszego narodu Kalifornia.”


To Kincey, Altadena była jak wiejskie miasteczko w mieście. Społeczność ta miała uroki wiejskiego życia, z kurczakami i końmi, które regularnie widywał spacerując ulicą, ale znajdowała się zaledwie 25 mil na północny wschód od centrum Los Angeles.

Jego babcia była jednym z dziewięciorga dzieci, które przybyły do ​​Kalifornii z Tulsa w Oklahomie, gdzie ich dom spłonął w wyniku gwałtownego ataku zwolenników białej supremacji, którzy zabili dziesiątki czarnoskórych mieszkańców oraz spalili domy, firmy i kościoły. Rodzina ostatecznie osiedliła się w Altadenie, kupując trzy nieruchomości na przedmieściach Los Angeles – część fali Czarnych, głównie z klasy średniej, którzy przenieśli się w te okolice w połowie stulecia.

Według danych US Census, społeczność licząca 12 000 osób pozostaje zróżnicowana. Około 18% mieszkańców to osoby rasy czarnej, a prawie jedna trzecia to Latynosi. Wskaźnik posiadania domów przez Czarnych w Altadenie jest prawie dwukrotnie wyższy niż wskaźnik krajowy i wynosi 81,5%.

Kincey urodził się i wychował w okolicy, a dorastał w tym samym domu, co jego babcia. Choć mieszkał w różnych miejscach na świecie, zawsze tu wracał – nie chciał być nigdzie indziej. „To najlepsze miejsce” – powiedział w tym tygodniu w wywiadzie w Pasadenie, gdy za nim widoczna była spalona ziemia.

Kiedy w zeszły wtorek skończył pracę i dowiedział się o pożarze, wiedział, co robić. „W górach zawsze jesteśmy w pogotowiu, wiedząc, że wybuchną pożary” – powiedział. „To po prostu część życia”.

Udał się do domu swoich rodziców na szczycie wzgórza, tuż przy dzikiej krainie. Tego ranka wyjechali z miasta i udali się do domu siostry Kinceya w Bakersfield, a on zabrał się do opryskiwania posiadłości, tak jak robił to wiele razy w przeszłości jego tata.

Ale ogień zbliżał się w postaci żaru. „Było tak blisko, że spaliło mi włosy” – powiedział. „Czułem zapach spalonych włosów”.

Pobiegł do domu i zabrał najważniejszą rzecz, jaka przyszła mu do głowy – dzieła sztuki ojca. Kincey dorastał wśród dzieł sztuki swojego ojca i był to symbol domu. Następnie pożegnał się z domem, w którym dorastał i udał się do swojego domu.

Dom Donny’ego Kinceya w Altadenie, zanim spłonął w pożarze Eaton. Zdjęcie: dzięki uprzejmości Donny’ego Kincey’a

Zanim Kincey wrócił do domu, ogień rozprzestrzeniał się w dół góry, ale nie wierzył, że jego własny dom spłonie. „Moim zdaniem cała okolica musiałaby się zawalić, zanim mój dom się zapalił, więc po prostu gasiłem pożary, aby chronić dom i moich sąsiadów” – powiedział.

Postanowił nie wyjeżdżać, gdy otrzymano nakaz ewakuacji. „Naprawdę myślałem, że uda mi się uratować nasz blok” – powiedział. Gdy palma się zapaliła, żar spadł kaskadą w kierunku domów niczym kule. Powiedział: „Woda wygasła i musiałem tylko patrzeć, jak wszystko się pali”.

Kincey pozostał, dopóki nie stało się jasne, że nie może nic zrobić, a wiatr powalił go na ziemię. W tej chwili pomyślał o swojej ciotce, która była dla niego jak babcia i mieszkała w tym domu. Pomyślał o tym, jak te domy reprezentowały dziedzictwo tak wielu czarnych rodzin.

Kiedy był w stanie wstać, Kincey uciekł do swojej ciężarówki, zostawiając całą swoją twórczość, i ostatecznie wyszedł. Przejeżdżał po zwalonych liniach energetycznych i mijał niezliczone domy strawione przez płomienie.


IPodczas wyścigu przez Altadenę w pożarze firmy Eaton zginęło 15 osób i zniszczone zostało ponad 7 000 budynków. Kincey pojechał do swojego domu kilka godzin po tym, jak ogień przeszedł i zobaczył, że płomienie pochłonęły prawie wszystko. Większość jego domu się zawaliła, chociaż sypialnia, w której kiedyś spała jego ciotka, była zwęglona, ​​ale stała.

Każda spalona działka daje wgląd w życie zniszczone przez katastrofę. Niedaleko domu Kinceya zawalone ściany odsłaniają pozostałości kuchni – dzbany o wypalonym kolorze onyksu i książki kucharskie z do połowy spalonymi stronami. Kincey wzdrygnął się, gdy wrócił myślami do obrazu pochłoniętego drzewa wyrzucającego żar w jego okolicę.

„Uwielbiam palmy, ale nie chcę ich już widzieć w mojej okolicy” – powiedział.

Widok z domu rodziców Donny’ego Kinceya w Altadenie po pożarze Eaton. Zdjęcie: dzięki uprzejmości Donny’ego Kincey’a

Kincey spędził ostatnie dni na rozliczeniu się ze złością i zranieniem – frustracją związaną z faktem, że nikt nie uratował jego społeczności oraz smutkiem z powodu osób z zewnątrz, które chcą wykorzystać kryzys i wykupić spalone działki. Obawia się, jak katastrofa wpłynie na ocalałych starszych Altadeny, którzy nie będą mieli czasu na odbudowę, i opłakuje tych, którzy zginęli – jak dotąd starsi ludzie stanowili większość zidentyfikowanych ofiar pożaru.

„Nikt w ogóle nie przychodził do mojej okolicy. Żadnego megafonu nie każącego nam wychodzić, żadnej pomocy” – powiedział. Kincey jest wdzięczny strażakom i innym osobom udzielającym pierwszej pomocy rozmieszczonym w całym regionie, ale powiedział, że nie może powstrzymać wrażenia, że ​​społeczność spłonęła. „Wiem, że sępy teraz krążą” – powiedział.

Powszechne są obawy przed przesiedleniami ze względu na nieprzezwyciężalne koszty budowy i gentryfikację. „Altadena nie jest na sprzedaż” – powiedział Jose Velazquez, którego dom przetrwał pożar; domy obok zginęły pomimo jego wysiłków, aby je uratować. 30-latek chce, aby jego sąsiedzi mogli wrócić. „Każdy chce wrócić do tej społeczności. Naciskają, aby nie dać się wykupić” – powiedział.

Kincey ma nadzieję na to samo. „Chcę zobaczyć, co można zrobić, aby zatrzymać te domy czarnych rodzin i zachować nasze dziedzictwo w Altadenie” – powiedział. „Niewystarczająca liczba osób wie, jak wielką sprawą jest posiadanie czarnej dzielnicy w tej części miasta. Nie ma innych.”

Pośród wszystkich strat Kincey poczuł się pokrzepiony ogromną falą wsparcia, jakie otrzymał. Niezliczone osoby – współpracownicy, przyjaciele i studenci – skontaktowały się z nami, oferując wsparcie lub nawet tymczasowe mieszkanie. Ktoś założył tzw GoFundMe dla niego, który zebrał ponad 66 000 dolarów. Za kilka dni planuje wrócić do klasy, a już niedługo wróci do Altadeny.

„Nigdzie nie jedziemy. Nigdy nigdzie nie pójdziemy” – powiedział Kincey. „Nie ma drugiego miasta, żadnego innego miasta takiego jak nasze”.

Source link