TPożary trawiące Los Angeles zabiły co najmniej 10 osóbwysiedlonych 180 000 ludzi i spaliło obszar około 40 mil kwadratowych – piekło napędzane przez gwałtowne wiatry i dotkliwą suszę w porze deszczowej w Kalifornii. To otrzeźwiające przypomnienie, że kryzys klimatyczny powoduje, że pożary stają się częstsze, intensywniejsze i bardziej niszczycielskie, pozostawiając po sobie ruinę życia, domów i źródeł utrzymania. W odpowiedzi prezydent USA Joe Biden uruchomił pomoc federalną. Przez kontrast Prezydent-elekt Donald Trump, skazany w piątek za przestępstwo, wykorzystał katastrofę do szerzenia dezinformacji i podsycania podziałów politycznych.
Kryzys klimatyczny nie zna granic państw. Śmiertelne powodzie w Hiszpanii, pożary na Hawajach i niszczycielska susza w Afryce Wschodniej nigdzie jest bezpieczny przed jego skutkami. Kraje muszą działać na rzecz wspólnego interesu globalnego, a nie na rzecz swoich wąskich interesów narodowych. Skala kryzysu klimatycznego jest tak wielka, że warto spojrzeć na wszystkie kryzysy przez zieloną soczewkę. Zamiast tego zaprzeczanie Trumpowi powoduje wzrost nieufności do nauki. Jego celem nie jest tylko opóźnienie ujawnienia się prawdy. Chce go zburzyć. To znajomy schemat: przemysł paliw kopalnych zna realia kryzysu klimatycznego, ale dokonuje wyboru zysk ponad odpowiedzialnośćskutecznie oszukując społeczeństwo, podczas gdy planeta płonie.
Niebezpieczeństwa związane z uzbrojeniem wątpliwości powinny być boleśnie jasne w tygodniu, w którym naukowcy stwierdziło, że rok 2024 był pierwszym rokiem, w którym przekroczono symboliczny próg ocieplenia o 1,5 stopnia Celsjusza, a także najgorętszym w historii. Upolitycznienie zaprzeczania zmianom klimatycznym przez Trumpa doładowało je, zmieniając sceptycyzm w oznakę tożsamości. Kiedy zaprzeczanie staje się ideologiczne, fakty stają się nieistotne. To sprawia, że wspólne działania klimatyczne są znacznie trudniejsze do osiągnięcia.
Powrót Trumpa do władzy nie zatrzyma amerykańskiej drogi do dekarbonizacji, ale katastrofalnie ją spowolni. Jakiś analiza Organizacja Carbon Brief oszacowała w sierpniu zeszłego roku, że jego powrót może zwiększyć emisję dwutlenku węgla w USA o 4 miliardy ton do 2030 r. w porównaniu z planami Demokratów, powodując globalne szkody klimatyczne o wartości 900 miliardów dolarów. Aby uchwycić jego skalę, gwałtowny wzrost emisji byłby równy łącznej rocznej produkcji UE i Japonii lub emisjom 140 krajów o najniższej emisji na świecie. Stawienie czoła kryzysowi klimatycznemu wymaga czegoś więcej niż tylko faktów; wymaga demontażu machiny politycznej, która rodzi zaprzeczenie. Związek pomiędzy obecnym modelem wzrostu gospodarczego a głębokością zapaści ekologicznej jest niezaprzeczalny. Jednak w obliczu przytłaczających dowodów zbyt wielu przedstawicieli prawicy politycznej uparcie zaprzecza lub pokłada ślepą wiarę w tę teorię wolny rynek.
Jest to wiek „hiper agencja” – gdzie miliarderzy, zbójeckie państwa i korporacje dzierżą niemal niekontrolowaną władzę, podsycając chaos klimatyczny i globalną niestabilność. Mechanizmy mające na celu pociąganie władzy do odpowiedzialności są demontowane, co ma rujnujące skutki. Bez pilnych działań następna katastrofa nie będzie ostrzeżeniem. To będzie nieodwracalne. Choć od Trumpa nie można wiele oczekiwać, europejski „zielony interes” jest zbyt mała, aby pokryć przewidywany tegoroczny niedobór inwestycji prywatnych, nie mówiąc już o spełnieniu zobowiązań UE wynikających z porozumienia klimatycznego z Paryża. Negacja klimatyczna powinna zostać skonfrontowana z odważną polityką; przedsiębiorstwa muszą zostać pociągnięte do odpowiedzialności za swoją rolę w obliczu kryzysu; a wyborcy muszą przejrzeć prawicowe partie populistyczne którzy przedkładają zysk nad planetę. Następna katastrofa nie jest odległym zagrożeniem, ona już się dokonuje. Tylko natychmiastowe i zdecydowane działania mogą powstrzymać globalne ocieplenie przed zgubą ludzkości.