Sam Moore wydał bożonarodzeniowy album w 1998 roku, ale dopiero w 2006 roku wydał swój debiutancki solowy album. W tytule było wyraźnie coś żartobliwego. Overnight Sensational pojawił się ćwierć wieku po tym, jak duet, który utworzył z Dave’em Praterem, ostatecznie rozpadł się po dziesięcioleciach zaciekłości: przed rozstaniem Sam i Dave tak naprawdę nie rozmawiali ze sobą przez 13 lat, Moore był przerażony incydentem domowym w którym Prater postrzelił i zranił swoją żonę.
Fakt, że wydanie albumu pod własnym nazwiskiem przez jedną z najbardziej chwalonych postaci soulu lat 60. zajęło tak dużo czasu, mówi coś o trudnościach, jakie Moore napotkał, próbując ugruntować swoją pozycję jako artysta solowy. Częścią problemu było to, że kariera Sama i Dave’a znajdowała się w trudnej sytuacji, odkąd w 1969 roku przestali nagrywać w studiu Stax Records w Memphis i współpracować z duetem autorów i producentów piosenek Isaaca Hayesa i Davida Portera: fatalnie, kiedy Stax zawarł umowę z Atlantic Records dobiegło końca, para pozostała w Atlantic, zamiast przenosić się do Stax. Moore był także uzależniony od heroiny i kokainy przez lata po rozstaniu duetu, twierdził, że ktoś rozpuścił plotkę, że cierpi na raka gardła, próbując zaszkodzić jego karierze, i spędził większość lat 80. nadal rywalizując z Samem & Dave, Prater zareagowali na ich zerwanie, po prostu rekrutując innego piosenkarza o imieniu Sam i kontynuując działalność jak poprzednio.
Jednak bardziej uderzające niż czas, jaki zajęło Overnight Sensational, było to, jak bogata i zróżnicowana była lista gości. Można było się spodziewać, że pojawi się Bruce Springsteen: był w ostatnich czasach najgłośniejszym zwolennikiem Moore’a, nazywając go „naszym największym żyjącym piosenkarzem soulowym”, występując z nim w trzech piosenkach z albumu „Human Touch” z 1992 roku, zapraszając go na scenę podczas jego świątecznych występów w Asbury Park, sprowadzenie zespołu E Street Band, aby wspierał go w Rock and Roll Hall of Fame, kiedy Sam i Dave zostali wprowadzeni w 1992 r., cztery lata po śmierci Pratera. Ale to samo zrobiła Mariah Carey, a także gwiazdy country Travis Tritt, Wynonna Judd i Vince Gill. Podobnie było z Ericem Claptonem, Jonem Bon Jovi, Stingiem, Stevem Winwoodem i Billym Gibbonsem z ZZ Top.
To mówi wiele o szacunku, jakim Sam i Dave cieszyli się ze strony innych muzyków, ale tak naprawdę to tylko zarysowanie powierzchni: ich piosenki wykonywali wszyscy, od Temptations po Toma Jonesa, Eurythmics po Elvisa Costello. U szczytu sukcesu w latach 60. menadżer Otisa Reddinga, którego podopieczny nie był garbaty na scenie, nazwał ich „najwspanialszym występem na żywo wszechczasów”. Niemniej jednak, po zagraniu z nimi jako headliner podczas trasy koncertowej Stax/Volt w 1967 roku, Redding ponownie odmówił podzielenia się rachunkiem z duetem o pseudonimie Double Dynamite: czuł, że został całkowicie przyćmiony.
Obejrzyj nagranie z ich występu Hold On, I’m Comin’ w niemieckiej telewizji w tym samym roku, co trasa koncertowa Stax/Volt, a zrozumiesz dlaczego. Sam i Dave brzmią niesamowicie, przechodząc w rozbudowany finał w formie wezwania i odpowiedzi, który sprawia wrażenie, jakby został przeniesiony bezpośrednio z południowego kościoła gospel. I wyglądają też niesamowicie, wybór kroków tanecznych i obrotów, które wyzwalają, tym bardziej porywający, że prawie żaden z nich nie wydaje się wcześniej zaplanowany: 10 sekund występu (o 1:30) wygląda na choreografię, reszta zaimprowizowany. Efekt jest elektryzujący i intensywny – Moore zwykł mówić o sobie, że „upłynnia się” podczas występów; jedna z często powtarzanych historii mówi, że Sam i Dave zostawiają na scenie kałuże potu po swoich występach – i to niespodziewanie.
W głosie Moore’a było podobne połączenie mocy i bezpośredniości. Standardowe stwierdzenie jest takie, że jego był słodszy z duetu, a tenor kontrastował z szorstkim barytonem Pratera. Ale takie rzeczy są względne: Moore mógł być wyższy, ale jego wokal był instynktowny, mocny i atakujący. Hit z 1967 roku Dusza Man był jedną z najwspanialszych, zakodowanych piosenek protestacyjnych z lat 60. – przesłaniem wzmocnienia pozycji Czarnych pod maską dumy kochanka – ale od chwili, gdy Moore otwiera usta, można zaryzykować przypuszczenie, że śpiewał o czymś innym niż o swoich sprawnościach seksualnych. Mimo żywiołowego nastroju utworu i radosnego okrzyku Moore’a: „Zagraj, Steve!” gdy gitarzysta Stax, Steve Cropper, zagrywa kawałek – w jego głosie jest surowa, lekko zbolała nuta, sugerująca ciężko zdobyte doświadczenie.
To był ich największy hit, jeden z dziesięciu najlepszych hitów R&B w USA w ciągu nieco ponad dwóch lat. W gorszych chwilach Moore czasami narzekał, że publiczność nie widzi hitów duetu z lat 60. – kiedyś opisał Soul Mana jako „albatrosa” – co być może było zrozumiałe: w Wielkiej Brytanii był to jego największy sukces w ostatnich czasach przyszedł z ponownym nagraniem utworu z udziałem Lou Reeda, ze wszystkich ludzi.
Wszystko mogłoby potoczyć się inaczej, gdyby jego solowy album Plenty Good Lovin’ z 1971 roku nie został odłożony na półkę po morderstwie jego producenta, Kinga Curtisa: ostatecznie wydany w 2002 roku, zawierał niezwykłą obsadę drugoplanową – Donny’ego Hathawaya, Arethę Franklin, Betty Wright, Sweet Inspirations – próba aktualizacji brzmienia Moore’a na nową dekadę bez poświęcania jego mocy. Ale z drugiej strony posłuchaj hitów Sama i Dave’a z lat 60.: „Dziękuję, Uspokój mnie”, „Kiedy coś jest nie tak z moim dzieckiem”. Albo jeszcze lepiej, wejdź na YouTube i obejrzyj duet wykonujący je na żywo. Ich sukces mógł okazać się nie do pokonania, ale odnieśli sukces nie bez powodu: tak blisko szczytu soulu lat 60., jak tylko można sobie życzyć, są wspaniali.