TKolejność byłych premierów, którzy w ostatnich dniach ustawili się w kolejce, aby wyrazić swoje współczucie dla umierających, to było coś. Davida Camerona, Theresę May, Liz Truss i Borisa Johnsona – wszyscy chcieli, żebyśmy wiedzieli, jak bardzo im zależy. Wyobraźcie sobie, że ten apel wpływowych osobistości politycznych – z których każda była lepiej niż ktokolwiek inny, aby poprawić los osób z terminalną diagnozą – wykorzystał tę władzę podczas sprawowania urzędu, aby zrobić coś konkretnego, namacalnego, aby złagodzić śmiertelne cierpienie, które rzekomo poruszył ich tak głęboko. Innymi słowy, wyobraźcie sobie, że ich ówczesne działania odpowiadały ich obecnym pięknym słowom.
Nie wątpię, że kryje się za tym siła uczuć głosować za legalizacją wspomaganego umierania w Anglii i Walii, ale jako osoba, która opiekowała się tysiącami osób nieuleczalnie chorych, muszę się zastanawiać nad jego szczerością. Ponieważ każdy premier przez ostatnie 20 lat – i każdy poseł do parlamentu – doskonale wie, że wiele (choć nie całość) bólu i niedoli umierania można złagodzić dzięki dobrej opiece paliatywnej. Wiedzą też, ile cierpienia u schyłku życia powoduje po prostu brak podstawowej opieki NHS, opieki społecznej i paliatywnej. Wes Streeting poszedł o krok dalej. Sekretarz zdrowia przytoczył wytarte realia naszych niedofinansowanych, niejednolitych usług opieki paliatywnej jako główny powód głosowania przeciwko ustawie, stwierdzając (słusznie), że loteria kodów pocztowych w opiece zdrowotnej pozbawia wielu pacjentów prawdziwego wyboru pod koniec życia.
I ma całkowitą rację. Widzę ich codziennie, umierających pacjentów, których społeczeństwo brytyjskie zawodzi. Czasami trafiają na oddział ratunkowy, dotknięci bólem, zdesperowani ze strachu, błagając o pomoc i wsparcie, które nigdy się nie zmaterializowało. Po kilku dniach wkładu naszego zespołu – pierwszej opieki paliatywnej, jaką w życiu otrzymali – objawy, perspektywy i nadzieje na przyszłość często mogą ulec radykalnej zmianie.
To już koniec, Streeting i Keir Starmer. Co teraz zrobicie z tymi udręczonymi, wątłymi, znękanymi bólem pacjentami, którzy siedzą i drżą w obliczu śmierci, gdy zawodzi ich NHSopieka społeczna i społeczeństwo jako całość? Z pewnością nie pozwolicie parlamentarzystom na wprowadzenie prawa, które ułatwia umieranie, nie rozwiązując jednocześnie problemu niedofinansowania, które zmusza osoby nieuleczalnie chore do wniosku, że śmierć jest dla nich jedyną opcją?
Na pewno teraz dokonacie natychmiastowego – i masowego – zastrzyku środków publicznych na właściwe zaopatrzenie w brytyjską opiekę paliatywną, tak aby 100 000 ludzi nie umierało co roku bez opieki, której potrzebują? Nie stańcie się najnowszymi potęgami politycznymi, które w obliczu konieczności odwracają się plecami od umierających ludzi.
Wiem, że umierających ludzi nie było w środku Praca manifest. Wiem, że nie wspomniano o nich w sztandarowych przemówieniach. Wiem też, że nie jest to zaskakujące, ponieważ u podstaw tego głosowania leży brzydka prawda – śmierć i umieranie pozostają tabu we współczesnej Wielkiej Brytanii. Dlatego ogromnie się cieszę, że dzięki ustawie Kima Leadbeatera rozpoczęła się pełna szacunku rozmowa narodowa na temat sposobu, w jaki umieramy w Wielkiej Brytanii. Jednak przede wszystkim jedna kwestia musi pozostać w centrum uwagi. Nie możemy w dalszym ciągu zawodzić umierających ludzi poprzez groteskowe niedofinansowanie opieki paliatywnej. Problem nie zniknie. Fundujmy raz na zawsze opiekę paliatywną, Starmer i Streeting. Naród patrzy.